Wszyscyśmy z jednego plemienia

Krakowski Festiwal "Muzyka i Świat" już po raz trzeci nie tylko przybliżył nam egzotyczne, nieznane muzyczne światy, ale także pokazał, w jaki sposób muzyka zbliża do siebie czasem całkiem odległe sobie kultury.

31.03.2009

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "El Acordeon del Diablo" /
Kadr z filmu "El Acordeon del Diablo" /

W otwierającym pokazy filmów poświęconych muzyce dokumencie o podróży bawarskiego zespołu ludowego do południowej Afryki czarnoskóry widz pyta jednego z muzyków:

- Z jakiego jesteście plemienia?

- Bawaria.

- Nie znam takiego plemienia.

- Jesteśmy Bawarczykami, nasze plemię pochodzi z południowych Niemiec.

Wiele pokazywanych na festiwalu filmów obfitowało w podobne międzykulturowe dialogi, które umożliwiły muzyczne spotkania na przeciwnych krańcach świata.

Najciekawsze filmy festiwalu poświęcone były właśnie dalekim muzycznym podróżom.

W "Plattln in Umtata - Shoslapping in Africa" trójka muzyków z bawarskiego zespołu "Biermoesl Blosn" wyrusza do Republiki Południowej Afryki i Namibii z alpejskimi rogami, katarynką, akordeonem, altówką i harfą, by zaprezentować swoją muzykę oraz taniec. Tradycyjny bawarski Schuhplatter złożony z serii rytmicznych podskoków i przytupów z klaskaniem w łydki, uda i kolana okazuje się być zaskakująco podobny do południowoafrykańskiego Gumboot, tańczonego przez czarnoskórych potomków górników z kopalń złota.

Reżyser "El Acordeon del Diablo", Stefan Schwietert, podąża śladem rdzennie niemieckiego instrumentu aż do Kolumbii. Kluczem do opowiedzenia historii popularności akordeonu w kulturze karaibskiej jest postać Pacho Rady. 93-letni muzyk, uważany za jednego z ojców tradycyjnej muzyki karaibskiej, otrzymuje list od władz swojego rodzinnego miasteczka El Dificil pragnących uhonorować swojego najwybitniejszego obywatela. Przez całe życie przemierzał Kolumbię z wioski do wioski, od wesela do wesela, z jednej zabawy na drugą, zdobywając sławę największego akordeonisty swojego kraju. U schyłku życia udaje się w długą podróż rzeką w rodzinne strony, by na miejskim placu dać jeszcze jeden wielki koncert dla fetujących go mieszańców.

Twórcy filmu "Sleepwalking through Mekong" wędrują za zespołem Dengue Fever, który z Los Angeles udaje się do Kambodży, by grać tam lokalną odmianę rock’n’rolla z lat 60. i 70. Dla muzyków o żydowskich lub afroamerykańskich korzeniach podróż jest okazją do poznania kraju, którego muzykę wykonują, konfrontacji wyobrażeń z rzeczywistością oraz spotkania z lokalnymi mistrzami gatunku. Dla pięknej wokalistki Chhom Nimol, odkrytej przez twórców grupy w amerykańskim klubie, jest to z kolei symboliczny powrót do domu.

W "To the Other Side" regionalna meksykańska muzyka corrido wędruje z rodzinnego kraju do Stanów Zjednoczonych wraz z nielegalnymi emigrantami przekraczającymi po kryjomu granicę oraz handlarzami narkotyków przemycającymi opium i marihuanę do Kalifornii.

Opowieściom o mało znanych, odległych muzycznych światach towarzyszy w większości filmów refleksja nad współczesnymi problemami bohaterów, ich rodzin i społeczności, w których żyją oraz budzenie duchów historii, które wpłynęły także na muzykę danych krajów, regionów.

W Kambodży większość najważniejszych twórców muzycznych została wymordowana przez tępiący wszelkie znamiona ludzkiego indywidualizmu reżim Czerwonych Khmerów. Taniec Gumboot w RPA powstał jako sposób odreagowania krzywd doświadczonych przez czarnych górników w czasach apartheidu. Bawarscy muzycy z filmu Petera Hellera poznają ciężką dolę czarnoskórych w RPA w drugiej połowie ubiegłego stulecia oraz niechlubną rolę, jaką w podtrzymywaniu ideologii apartheidu odegrali niemieccy imigranci w Afryce. Wspomnienie trudnej historii afrykańskiego kraju skonfrontowane zostało ze współczesną rzeczywistością. Na każdym kroku zwracają ma siebie uwagę znamiona głównych problemów socjalnych kraju, biedy i wysokiej przestępczości: przedmieścia na drodze z lotniska do centrum Johannesburga porastają hektary blaszanych baraków a elegancki hotel w centrum miasta zabezpiecza siatka pod wysokim napięciem.

W głosie nigeryjskich muzyków z filmu "Suffering and Smiling" słychać sprzeciw dla niesprawiedliwości społecznej, korupcji i terroru władz. Z kolei branża lokalnej muzyki w Kolumbii i Meksyku jest nieodłącznie związana ze środowiskiem handlarzy narkotyków.

Festiwal głosami publiczności, która w tym roku dosyć licznie zgromadziła się na projekcjach i koncertach w Centrum Manggha, wygrał film "Dub Echoes" Bruno Natala. Ten zbyt klasyczny w swojej formie, złożony głównie z kompilacji "gadających głów" i archiwalnych nagrań film przedstawia historię wpływów, jakie jamajska muzyka dub, oparta niemal wyłącznie na rytmie i transowym brzmieniu basu i perkusji wywarła na współczesne style muzyczne od elektroniki po hip-hop oraz na sposoby ich tworzenia.

Najlepszym filmem 3. Festiwalu "Muzyka i Świat" był jednak "El Acordeon del Diablo". W dokumencie Stefana Schwieterta opowieści o starości mieszkającego w blaszanej chałupie mistrza Pacho Rady, który zaczął grać w wieku czterech lat, a przez całe życie doczekał 422 potomków, dzieci, wnuków i prawnuków, towarzyszy szalona gra jego uczniów. Wirtuozi muzyki karaibskiej na starych niemieckich akordeonach Hohnera wykonują karkołomnie szybkie improwizacje. A wszystko to dzieje się w okolicach kolumbijskich miasteczek Santa Marta i Aracataca, w karaibskiej scenerii departamentu Magdalena, znanej z twórczości Gabriela Garcíi Márqueza, wśród postaci i legend niczym wyjętych z prozy autora "Stu lat samotności", tocząc się niespiesznie w smacznych oparach cygar, marihuany i rumu.

***

Szkoda, że ta jedna z najciekawszych imprez kulturalnych w Krakowie nie dostaje wciąż wsparcia ze strony władz miasta, które mogłoby jej zagwarantować dalsze istnienie i rozwój. Nadal pozostaje kameralną imprezą przygotowaną własnymi siłami przez dwójkę pasjonatów, Kornelię Binicewicz i Tomasza Jureckiego.

Oprócz filmów tegoroczną edycję urozmaiciły słuchowiska, imprezy i koncerty. To z pewnością kierunek, w którym festiwal powinien się rozwijać. Być może, jeśli miasto nie jest nim zainteresowane, o rozwój jego muzycznej oferty powinna zadbać jedna z poważnych agencji, które coraz częściej dostrzegają w Krakowie miasto niewykorzystanych koncertowych możliwości.

Festiwal "Muzyka i Świat" jest imprezą ważną i potrzebną, ponieważ pokazuje, że na świecie, na którym dzielą ludzi konflikty etniczne i religijne, różnice polityczne i dysproporcje materialne, jest coś, co może łączyć kultury z różnych stron świata, inspirować dialog między nimi. To muzyka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej