Wstrząs energetyczny

Unia Europejska i właściwie cała Europa są coraz bardziej zależne od zewnętrznych źródeł surowców. Powód: zasoby własne - przede wszystkim z Morza Północnego - albo maleją, albo stają się zbyt drogie w eksploatacji. Tymczasem potrzeby Europy rosną.

09.01.2006

Czyta się kilka minut

Już dziś 25 państw Unii ponad połowę swojego rocznego zużycia gazu i ponad trzy czwarte konsumpcji ropy zaspokaja importem. A prognozy mówią, że uzależnienie to, szczególnie jeśli chodzi o gaz, będzie rosnąć. Zwiększyło się po poszerzeniu Unii w 2004 r. i będzie coraz większe po każdym kolejnym poszerzeniu. Oczywista wydaje się więc potrzeba stworzenia dobrej polityki energetycznej, która pozwoli neutralizować fakt uzależnienia i zapewni bezpieczeństwo dostaw.

Polityka energetyczna Unii ma długą historię i sięga początków Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali w latach 50. Ale konieczność stworzenia spójnej koncepcji bezpieczeństwa energetycznego państwa członkowskie uświadomiły sobie chyba najpełniej przy okazji kryzysu naftowego w latach 70. Odtąd prowadzono działania zmierzające do zmniejszenia poziomu zależności od organizacji OPEC, największego światowego eksportera surowca. Jednak mimo tych doświadczeń i mimo szeregu dokumentów czy dyrektyw stworzonych w ostatnich latach, nadal nie ma wspólnej polityki pozwalającej zapewnić bezpieczeństwo energetyczne. Najlepszy przykład mieliśmy teraz: w trakcie rosyjsko-ukraińskiej "wojny gazowej".

Jaka zależność?

Do tej pory unijny rynek gazu był stabilny i dostawy surowca nigdy nie były poważnie zagrożone. W odróżnieniu od ropy, rynek gazowy jest rynkiem regionalnym, a dostawy realizowane są przez sztywne sieci połączeń gazociągowych. Jedynym wyjątkiem, który umożliwia zwiększenie płynności tego rynku, jest gaz skroplony (w skrócie LNG), lecz na razie ma on niewielkie znaczenie.

Jeśli znaczenie gazu ziemnego w europejskim bilansie energetycznym ma rosnąć w najbliższych latach, to wzrośnie też zależność od importu surowca. W związku z tym poczytne miejsce w unijnej koncepcji bezpieczeństwa dostaw zarezerwowane jest dla największego światowego producenta gazu: Rosji. Tymczasem zarówno "wojna gazowa" Moskwy z Kijowem, którą unijni odbiorcy wyraźnie odczuli, jak i pamięć o "szantażu gazowym" wobec Białorusi z początku 2004 r. (na którym ucierpiały Polska i Litwa) prowokują pytania o przyszły kształt rosyjsko-unijnego partnerstwa energetycznego.

W jakim stopniu kraje Unii uzależnione są od dostaw z Rosji?

Obraz jest zróżnicowany. Z jednej strony, Unia jako całość ma dość dobrze zdywersyfikowaną strukturę importu: ropę kupuje z krajów OPEC, ale także z Norwegii i z Rosji, gaz zaś z Rosji, Algierii i Norwegii. 25 krajów członkowskich pokrywa rosyjskimi dostawami tylko nieco ponad 15 proc. swojej konsumpcji ropy i nieco powyżej 20 proc. gazu.

Z drugiej jednak strony otrzymamy inny obraz, jeśli na problem spojrzymy z perspektywy poszczególnych państw Unii. I tak, nowe kraje członkowskie sprowadzają z Rosji przeciętnie aż 75 proc. konsumowanego przez siebie błękitnego paliwa i ponad 80 proc. ropy. Całkowicie od dostaw rosyjskiego gazu uzależnione są kraje bałtyckie, Słowacja i Finlandia, w 60-75 proc. Grecja, Austria, Czechy, Węgry i Słowenia. Równocześnie szereg państw Unii w ogóle nie kupuje surowców od Rosji lub sprowadza stamtąd ułamek swoich potrzeb.

Kiedy więc na unijnym forum pojawia się kwestia zróżnicowania dostaw, mamy diametralnie różne opinie: dla niektórych państw Rosja stanowi ważne dodatkowe źródło dostaw, dla innych koniecznością jest zmniejszanie uzależnienia od rosyjskiej ropy i gazu. W dyskusji o przyszłości rosyjskich dostaw do Unii ważne byłoby zatem określenie faktycznego potencjału eksportowego Rosji. A także tego, skąd i którędy ten potencjał będzie dostarczany do Europy. W obu tych sprawach na Zachodzie krąży bowiem wiele mitów.

Rosyjskie zasoby

Większość prognoz dotyczących wydobycia i eksportu rosyjskich surowców nie jest optymistyczna. Przewiduje się, że o ile nie nastąpi znaczny wzrost inwestycji w nowe złoża i nie spadnie poziom konsumpcji w samej Rosji, to w ciągu najbliższej dekady może nastąpić spadek eksportu. Tymczasem na szybkie reformy w rosyjskim sektorze gazowym nie można liczyć, a na zaspokojenie krajowego zapotrzebowania Rosjanie przeznaczają ok. 70 proc. wydobycia gazu. Przy tym jego cena w Rosji jest znacznie zaniżona (nie przekracza 46 dolarów), co stanowi ważny element polityki socjalnej i subsydiowania rosyjskiego przemysłu.

Jednocześnie pogarsza się, jakościowo i ilościowo, stan rosyjskiej bazy surowcowej. Zresztą, pojęcie "rosyjskie surowce" to termin nieprecyzyjny. Gaz rosyjski - czyli jaki gaz? Ten wydobywany w Rosji pochodzi w przeważającej większości z jednego regionu: z zachodniej Syberii. Rosyjski eksport do Europy realizowany jest więc w przeważającej części z jednego źródła tego surowca. Tymczasem większość złóż zachodniosyberyjskich eksploatowanych jest już od kilkudziesięciu lat, rabunkowe metody, nastawienie na szybki zysk i brak nowoczesnych technologii przyczyniają się do utraty dużej części zasobów - i do klęski ekologicznej.

Międzynarodowa Agencja Energetyki szacuje, że tylko dla podtrzymania poziomu produkcji i sprostania zobowiązaniom eksportowym potrzebne są inwestycje rzędu 600-

-800 mld dolarów (!) w rosyjski sektor naftowo-gazowy. Tymczasem poziom krajowych inwestycji w nowe złoża jest minimalny, a klimat dla zagranicznych inwestorów zazwyczaj nieprzychylny. Rozpoczęte nowe projekty na wschodniej Syberii i na Sachalinie w większości utknęły w martwym punkcie.

W związku z tym coraz większą rolę w rosyjskich planach eksportowych odgrywa gaz z państw Azji Centralnej. Od kilku lat koncern Gazprom prowadził działania, które pozwalały mu przejmować coraz większe ilości (a od przyszłego roku całość) uzbeckiego i turkmeńskiego eksportu do Europy. Kupno taniego centralnoazjatyckiego surowca pozwalać będzie przynajmniej przez jakiś czas na uzupełnianie spadającego poziomu wydobycia w samej Rosji. Pytanie, na ile dalekowzroczna jest taka strategia oraz czy w interesie Europy leży kupowanie alternatywnego surowca od rosyjskiego Gazpromu.

Jaka polityka?

Gazprom dostarcza do Europy gaz trzema szlakami, z których tylko jednym - biegnącym przez Ukrainę - przepływa obecnie ok. 80 proc. eksportu do krajów Unii. Istnieją jeszcze dwie znacznie mniejsze trasy: gazociąg jamalski (przez Białoruś i Polskę do Niemiec) oraz "Błękitny Potok", łączący Turcję z Rosją. Moskwa ostatnio dąży do zmniejszenia swojej zależności od państw tranzytowych - temu ma służyć projekt gazociągu na dnie Bałtyku - a zarazem stara się utrzymać swoje wpływy czy nawet uzyskać kontrolę nad sektorami energetycznymi i infrastrukturą tych krajów. Widać stąd, że dla dostaw rosyjskiego surowca do Unii niebagatelne znaczenie ma także sytuacja w krajach tranzytowych oraz ich relacje z Rosją.

Wstrzymanie na początku stycznia dostaw rosyjskiego gazu na Ukrainę i spadek dostaw do szeregu dalszych państw europejskich wywołały lawinę pytań o bezpieczeństwo energetyczne Starego Kontynentu - i uwidoczniły konieczność szybkiego sformułowania wspólnej polityki unijnej. Pojawiają się sugestie szybszego rozwoju rynku LNG, zwiększenia udziału węgla czy powrót do elektrowni atomowych. Kraje silnie zależne od rosyjskich dostaw szukają alternatywnych źródeł surowca, patrząc na region kaspijski i Azję Centralną oraz na Bliski Wschód, w tym przede wszystkim na drugiego w świecie potentata gazowego - Iran.

Ale oprócz tych wszystkich koncepcji istotne wydaje się wypracowanie wspólnej - i spójnej - polityki całej Unii wobec Rosji, która tak czy inaczej pozostanie największym i najbliższym źródłem gazu dla większości krajów Europy.

AGATA ŁOSKOT-STRACHOTA jest ekspertem warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich ( ), zajmuje się problematyką surowców energetycznych w krajach byłego ZSRR.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2006