Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Drugi już dzień “Solidarności z Chorymi na Schizofrenię". Tak, wiem, zaplecze ogromne, protektorzy najmożniejsi. W świecie to już inicjatywa od siedmiu lat. W Polsce na raz wiele miast podejmuje to samo hasło. Patronaty resortów. Ale najważniejsze, że to schodzi na sam dół. Do pracowników medycyny i pomocy społecznej, którzy będą czekać w tylu miejscach na rozmówców potrzebujących wiedzy i rady. Do kościołów, gdzie niedzielni wierni pomodlą się wszędzie o tej samej godzinie w intencji chorych. Do scen teatralnych i muzycznych, gdzie spotkamy się z twórczością ludzi, których - jak sami określili - “inaczej boli świat". Na ulice, którymi pójdą w pochodzie solidarności ludzie znani i nieznani, zwyczajni i nadzwyczajni, ci, co naprawdę dużo robią dla innych i ci, którzy dostali szansę przyłączenia się na chwilę bodaj, po to żeby było widać, że zrozumienie i chęć pomocy to nie jest coś sztucznego, że to prawda, która się szerzy.
14 września w Krakowie - piszę to w przeddzień - musi być piękny. W Krakowie i tylu innych miastach, gdzie zechcemy pomyśleć, że ta inność, uważana za jedną z najtrudniejszych do zaakceptowania w społeczeństwie, jest czymś, co przedstawia się nie tak, jak dotąd myśleliśmy: że to inność akceptowalna, że ma w sobie owe “otwarte drzwi", a więc nadzieję.
Co jeszcze ważne w tym wszystkim, prócz naszego, ludzi bezradnych albo zniechęconych, podziwu i szacunku dla tych, którzy to wszystko zaczęli i kontynuują, zagarniając nas bodaj na chwilę w roli choć trochę użytecznych pomocników. Wcale nie żąda się tu od nas uczuć wzniosłych i motywów pięknie brzmiących. Nie, naprawdę nikt nie musi mobilizować się aż w rejonach współczucia i wzbudzać w sobie tej solidarności, której jeszcze nie czuje. Wystarczy trochę więcej zrozumieć. Tyle że człowiek, którego głupota spisałaby na straty, pozostaje cenny i że to taka jest prawda. Niedawno ktoś opowiadał mi z podziwem o krakowskim hotelu stworzonym na bazie grupy ludzi leczonych ze schizofrenii. Nawet o tym nie wiedział - po prostu rozpływał się w pochwałach nad placówką, którą poznał. A przecież jest ona właśnie argumentem na rzecz “otwartych drzwi". Apelującym do zwyczajnej rozumowej pragmatyki. Człowiek nie spisany na straty - człowiek jako wartość. Jeśli to zrozumie pragmatyk - to i pragmatyk przestanie śpieszyć się ze skreślaniem kogokolwiek. Też dostał zaproszenie: przyłącz się.