Współczucie, a nie kara

25.05.2003

Czyta się kilka minut

Podobnie jak Józefę Hennelową głęboko poruszyły mnie ostatnie informacje o uśmiercaniu dzieci przez rodziców (komentarz „Nasza, nie cudza”, „TP” nr 19/2003). Ciągle pojawiają się doniesienia prasowe o znalezieniu martwego noworodka w kuble na śmieci, wymordowaniu rodziny czy, bardziej optymistyczne, o odratowaniu porzuconego noworodka. Chyba szczególnie charakterystycznym może być, wspomniany przez panią Hennelową, przykład matki ze Szczecina, która uśmierciła dwójkę swoich upośledzonych dzieci i sama usiłowała popełnić samobójstwo. Wygląda to na akt skrajnej rozpaczy.

Kiedyś miałem szczęście dzielić przez kilka dni mieszkanie z matką opiekującą się głęboko upośledzonym dwudziestokilkuletnim synem. Wymagał nieprzerwanej opieki i dozoru. Podziwiałem jej bezgraniczne poświęcenie i ufność, że kiedyś syn odzyska zdrowie. Dla mnie była to lekcja głębokiej pokory. Będę szczery, proszę mnie nie potępiać, nie potrafiłbym tak. Choć tamta matka nie należała do zamożnych, mogła liczyć na pomoc otoczenia oraz męża, zapewniającego rodzinie skromne środki utrzymania. I tu zachodzi podstawowa różnica między nią a opisywaną w komentarzu szczecinianką. Z prasy dowiedziałem się, że była osobą samotną. Ci, którzy uratowali jej życie, oddali jej chyba najgorszą z przysług - skazali na dożywotnie wyrzuty sumienia.

Nie jestem sędzią i nie potrafię powiedzieć, jaka kara byłaby dla niej najodpowiedniejsza. Ta kobieta bardziej jednak zasługuje na współczucie niż pozbawienie wolności. Prawdopodobnie szybko zostanie skazana. Gdyby była zamożna lub powiązana z mafią pruszkowską, do jej obrony zaangażowano by sławy palestry. Okazałoby się, że przyznanie się do winy nie może być dowodem winy, że to nie był jej czyn, ale kogoś nieznanego. Tylko rozpacz doprowadziła kobietę do targnięcia się na własne życie. Chorowaliby adwokaci, zmieniali sędziowie, znikali (zastraszeni) świadkowie, pojawiłoby się tysiące innych wymówek dla przedłużenia pracy sądu, którego wyrok stwierdziłby, co najwyżej, zaistnienie „pomroczności jasnej”!

Niestety, biednemu zawsze wiatr w oczy. Czy to się kiedyś zmieni?

HUBERT TRZASKA

(Wrocław)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2003