Wspaniały samotnik

Stanisław Ignacy Witkiewicz: LISTY I

19.11.2013

Czyta się kilka minut

Stanisław Ignacy Witkiewicz: LISTY I – to właściwie piąty tom listów w monumentalnej edycji „Dzieł zebranych” Witkacego. Po czterotomowych „Listach do żony” przyszła kolej na innych adresatów, a licząca blisko 1200 stron księga stanowi dopiero pierwszy z trzech planowanych woluminów!

„Wnusio Babuni drogiej nóżki całuje” – pisał w imieniu dwuletniego synka Stanisław Witkiewicz do mieszkającej w Mińsku Litewskim Elwiry z Szemiothów Witkiewiczowej. Dwa lata później Staś będzie już sam stawiał litery i ozdabiał listy do babki rysunkami. Potem sportretuje życie rodzinne w serii komedyjek. „Ortografia tego wszystkiego jest potworna – komentował ojciec – ale mnóstwo talentu, jeśli się zważy, że to dopiero kończy osiem lat”.

Poznajemy więc przyszłego autora „Nienasycenia” jako nadzwyczaj zdolne i obdarzone wyobraźnią dziecko, którego rozwój bacznie jest obserwowany i pobudzany przez sławnego ojca. Dalej zaś rozwija się autobiografia w listach, uporządkowana wedle adresatów, ale też wedle chronologii. Ten podwójny porządek sprawił, że bloki listów do najbliższej rodziny, a także do Stefana Żeromskiego podzielone zostały na dwie części, listy zaś do Bronisława Malinowskiego – na trzy części.

Podstawowa cezura chronologiczna wiąże się z najdramatyczniejszym wydarzeniem w życiu młodego Witkacego – śmiercią jego narzeczonej Jadwigi Janczewskiej, która w lutym 1914 r. w Dolinie Kościeliskiej odebrała sobie życie strzałem w głowę. „Mogłem Ją zatrzymać nad brzegiem przepaści i nie zrobiłem tego. Ten wyrzut mnie zabija, a oprócz tego jestem sam i czuję się opuszczony przez wszystko” – obwiniał się i zarazem skarżył w liście do Malinowskiego. „Żadnej wiary, tylko szara pustka i każda przeżyta chwila, oddalając mnie od śmierci, czyni ze mnie coraz obrzydliwszą karykaturę mnie samego”.

Ratunkiem przed depresją miała być podróż z przyjacielem do Australii i na Nową Gwineę. Wyprawa w tropiki, która zaowocuje szeregiem klasycznych dziś prac antropologicznych Malinowskiego, dla Witkacego też stała się źródłem inspiracji, „zaczęła procentować pod pędzlem i piórem dojrzałego artysty”. Cel terapeutyczny nie został jednak spełniony, co widać w notatkach prowadzonych podczas podróży oraz listach zapowiadających samobójstwo. Przełom przyniosła dopiero wiadomość o wybuchu wojny: Witkacy zdecydował się wtedy wrócić z Australii do Europy i zaciągnąć się do armii rosyjskiej, by „iść przeciw naszemu jedynemu istotnemu wrogowi, przeciw Niemcom”.

Kolejną cezurę tworzy rok 1918 – po powrocie z ogarniętej rewolucją Rosji Witkacy jest już innym człowiekiem, o wykrystalizowanych poglądach, a przy tym noszącym w sobie traumę wojennych doświadczeń. Druga, obszerniejsza część tomu daje odbicie wszechstronnej, niemal gorączkowej aktywności dramaturga, prozaika, malarza i filozofa, a wśród adresatów są krytycy, jak Emil Breiter, pisarze – Żeromski, Kornel Makuszyński, Emil Zegadłowicz, Jarosław Iwaszkiewicz, Maria Pawlikowska, Jalu Kurek. Są obszerne bloki listów do Władysławy i Leona Reynelów – bliskich przyjaciół, z którymi w pewnej chwili Witkacy, jak to często czynił, zerwał kontakty, i do Kazimiery Żuławskiej, mieszkającej w Toruniu wdowy po młodopolskim poecie i dramaturgu Jerzym Żuławskim („o Toruniu myślę jak o małym niebku”).

„Próbuję ostatni raz zacząć nowe życie. Wybrnąłem z zupełnych ciemności, ale brnąłem w szarym mroku przeszywanym od czasu do czasu wątpliwej wartości błyskawicami” – pisał Witkacy w lutym 1926 r. do Marii z Kossaków Pawlikowskiej, z którą łączyły go bliskie relacje, a w pewnej chwili także współpraca artystyczna, i która była kuzynką jego żony Jadwigi. „Wszyscy są bydlęta – cała sfera artystyczna polska – nie do wytrzymania. Otorbienie się jest konieczne”. Listy autora „Szewców” pomagają lepiej poznać tego „wspaniałego samotnika”, jak go nazwała Pawlikowska, jedną z najoryginalniejszych indywidualności naszej kultury. (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2013, ss. 1192. Opracował i przypisami opatrzył Tomasz Pawlak. Opieka merytoryczna: Janusz Degler.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013