Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Wielkiej Brytanii zaczęło się tzw. publiczne dochodzenie w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki: funkcjonariusza rosyjskiej FSB, który uciekł na Zachód, stał się krytykiem Putina i w 2006 r. został otruty w Londynie izotopem polonu. O zlecenie zabójstwa podejrzewa się władze Rosji.
To trzecia próba wyjaśnienia jego śmierci. Pierwszą zablokował Kreml, odmawiając ekstradycji dwóch agentów wywiadu, domniemanych morderców. Drugie śledztwo, prowadzone przez tzw. sąd koronerski, przerwano, gdy składania zeznań odmówili pracownicy brytyjskiego wywiadu. Jest nadzieja, że obecne publiczne dochodzenie – procedura prawa anglosaskiego, która zobowiązuje do udziału w niej wszystkie instytucje państwa (i wbrew nazwie umożliwia utajnianie przesłuchań) – może wskazać winnych. Dochodzenie potrwa do kwietnia. Media donoszą, że Londyn otrzymał od USA „niezbite dowody” udziału Kremla w morderstwie. Występując na pierwszym przesłuchaniu, prawnik reprezentujący wdowę nazwał Putina „pospolitym przestępcą przebranym za głowę państwa”, a Rosję „państwem mafijnym”.
Dzień później nad kanałem La Manche zjawiła się para rosyjskich bombowców Tu-95. Leciały z wyłączonym systemem identyfikacji, niewidoczne dla cywilnych radarów – stanowiąc zagrożenie dla ruchu pasażerskiego w pobliżu najbardziej zatłoczonych korytarzy powietrznych Europy. ©℗