Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest to ustawa o rozwiązywaniu konfliktów” – oceniał znowelizowane prawo o zgromadzeniach minister Mariusz Błaszczak. Wcześniejsze, przyjęte półtora roku temu jeszcze za rządów PO, uchylało ustawę z lipca 1990 r., znowelizowaną po raz ostatni w 2012 r. To wtedy Andrzej Duda, wówczas poseł PiS, mówił w wywiadzie dla Stefczyk.info i wPolityce.pl, że „Wolność zgromadzeń jest prawem konstytucyjnym”.
Dziś do konfliktów – zdaniem Błaszczaka – miałoby dochodzić, gdyby ludzie o różnych poglądach wychodzili na ulice demonstrować w tym samym czasie. Czyli robiliby to, co w demokratycznych krajach jest standardem i podstawą wolności obywatelskich.
Przegłosowany w minionym tygodniu w Sejmie projekt PiS (teraz trafił do Senatu) wprowadza m.in. możliwość organizowania zgromadzeń cyklicznych, które – rejestrowane przez wojewodę (czyli władzę centralną, a nie samorządową) – dają organizatorom gwarancję rezerwacji określonego miejsca i czasu demonstracji na kolejne trzy lata. Zakazując organizacji innego zgromadzenia w tym samym miejscu i czasie. Pierwszeństwo w organizacji zgromadzeń dostali ci, którzy już się gromadzili, i ci, którzy gromadzili się z inicjatywy rządzących (m.in. uczestnicy Marszu Niepodległości czy miesięcznic smoleńskich).
O tym, jaka będzie hierarchia dopuszczalnych zgromadzeń, pisze w swojej opinii (zamieszczonej na stronie rpo.gov.pl) Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich. Zgodnie z ustawą najbardziej uprzywilejowane będą zgromadzenia organizowane przez organy władzy publicznej lub w ramach działalności Kościołów i związków wyznaniowych, dalej zgromadzenia cykliczne, kolejno „zwykłe” i na samym końcu spontaniczne.
– Nie znam podobnego rozwiązania w innych demokratycznych krajach, gdzie dopuszczalne byłoby rezerwowanie dla wybranych miejsca i czasu na organizowanie zgromadzenia przy jednoczesnym zakazie kontrmanifestacji. Taki jest sens zgromadzeń cyklicznych – twierdzi Adam Bodnar. – Inny problem to priorytetowe traktowanie zgromadzeń organizowanych przez organy władzy publicznej czy Kościoły – jest to rozwiązanie sprzeczne z ideą wolności zgromadzeń jako przysługującej obywatelom, a nie władzy.
Pytań o nowe prawo jest wiele. Od tych zadawanych na gorąco: czy ma ono być narzędziem kontrolowania określonych przestrzeni w określone dni? Po te poważniejsze: czy poradzimy sobie bez kontrmanifestacji? Czy spontaniczne organizowanie zgromadzeń (najróżniejszego zresztą typu, nie tylko politycznych) nie będzie utrudnione? Czy tak szybko przeskoczyliśmy społeczeństwa, które na ulicach spędziły dziesięciolecia?
Prawo i Sprawiedliwość najwyraźniej uważa, że podczas ostatnich 26 lat staliśmy się tak dojrzałą demokracją, iż spokojnie stać nas na podobny krok – bardziej niż strażników europejskości Niemców albo rozedrganych i wychodzących z UE Brytyjczyków. Na bycie w awangardzie ograniczenia wolności zgromadzeń. Tyle że to krok w tył. A raczej – na wschód. ©℗