Wolność nie dla mniejszości

W domu Halima Orahy Jousefa - irackiego chrześcijanina-chaldejczyka - wiszą na ścianach ikony i kilkumetrowy, drewniany różaniec. Wejście tu z ulicy, na której normalnym widokiem są kobiety z zakrytymi twarzami przypomina przejście z muzułmańskiej do liberalnej dzielnicy Bejrutu, gdzie Europejczyków zaskakuje widok Libanek w mini-spódniczkach.

03.04.2005

Czyta się kilka minut

---ramka 348996|prawo|1---Rodzina Halima od 40 lat mieszka w mieście Diwanija. Jeszcze kilka miesięcy temu żyło tu kilkanaście chrześcijańskich rodzin obrządku chaldejskiego. Teraz zostali sami. Gdy po kilkudziesięciu latach rządów świeckich sunnitów do władzy doszli szyici, domagający się uznania islamu i jego tradycji za źródło prawa, tutejsi chrześcijanie doświadczyli szoku porównywalnego z tym, którym dla Irakijczyków były niedawne wolne wybory do parlamentu.

Halim i inni chrześcijanie w Iraku przypominają, że upadły przed dwoma laty dyktator podarował Kościołowi chaldejskiemu w Bagdadzie 23 tys. m2 na budowę siedziby patriarchy. Nie, nie chwalą Saddama. Porównują tylko swoje życie za czasów gangstera z Tikritu, z tym, co - jak sądzą - czeka ich teraz. Charyzmatyczni przywódcy szyiccy w białych i czarnych turbanach już porwali za sobą tłumy uciskanych przez lata współwyznawców. Wolność - to dla nich możliwość dyktowania zasad światopoglądowych. Wolność jednych oznacza więc kłopoty innych.

Na przykład Halima. - Nasza rodzina zawsze handlowała alkoholem. Kilka miesięcy temu ludzie Muktady as-Sadra [radykalnego szyickiego przywódcy, dowodzącego bojówkami tzw. Armii Mahdiego - red.] podpalili nam dom i powiedzieli, że jeśli nie przestaniemy, spalą nas całkiem - opowiada Halim. Jego 17-osobowa rodzina zastanawia się teraz nad wyjazdem do stolicy. W Bagdadzie mogliby zamieszkać u krewnych. Może znów handlowaliby alkoholem, może otworzyliby restaurację?

Emigracja z Diwaniji do Bagdadu rozwiązałaby jeszcze jeden problem. W 1991 r. rodzina Oraha kupiła od państwa dom po szyicie z Iranu, który po powstaniu szyickim został zmuszony przez reżim do emigracji. - Teraz on wrócił do Diwaniji i chce domu albo pieniędzy. A ja za mój dom już raz przecież zapłaciłem - mówi Halim.

Bagdad, kosmopolityczna stolica, to miejsce, gdzie chrześcijanie różnych obrządków mogą się swobodnie modlić w swoich kościołach. Na terenie stołecznej diecezji mieszka większość z 300-500 tys. (jak szacują różne źródła) wiernych Kościoła chaldejskiego. W Bagdadzie swoje siedziby mają i inne arcybiskupstwa: ormiańskie, syryjsko-ortodoksyjne i rzymskokatolickie.

Diwanija to nie Bagdad, tu kościoła nie ma. Rodzina Oraha w każdą niedzielę przy zapalonych świecach klęka więc w największym pokoju. Syn Halima, Nasar Jousef Oraha, opowiada, że odkąd w telewizji zobaczyli, że Jan Paweł II zachorował i trafił kilka razy do szpitala, codziennie modlą się i palą świeczkę za jego zdrowie. - Serce mnie boli, kiedy widzę w telewizji, że Papież tak cierpi. Już długo się za niego modlimy - mówi Halim.

Ale nawet w Bagdadzie chrześcijanie nie są bezpieczni. W sierpniu 2004 przed czterema stołecznymi kościołami i jednym w Mosulu na północy kraju eksplodowały bomby. Zginęło 12 osób, a 61 było rannych. Pod koniec 2004 r. katolicki arcybiskup Bagdadu Jean Benjamin Slejman oceniał, że po obaleniu Husajna z Iraku wyemigrowało już ponad 20 tys. chrześcijan. Tłumaczyli, że boją się o życie (nawet jeśli to przesada, reprezentują przecież kulturę kojarzoną z amerykańskim “pomysłem" na Irak). Z kolei na początku stycznia 2005 r. w Mosulu uprowadzony został arcybiskup katolickiego Kościoła syryjskiego Basile Georges Casmussa. Porwano go sprzed kościoła, kiedy wsiadał do samochodu. Porywacze najpierw zażądali okupu, ale już następnego dnia hierarcha został zwolniony. Okoliczności porwania i szybkiego uwolnienia nie są znane.

W tej sytuacji dorośli z rodziny Oraha, którzy w niedzielę 30 stycznia poszli na pierwsze wolne wybory do irackiego parlamentu, oddali swe głosy na listę świeckiego szyity, ówczesnego premiera Ijada Alawiego. Między innymi dlatego, by do władzy nie doszli politycy tacy jak As-Sadr. Kiedy policzono głosy, wynik wyborów zaniepokoił Orahów: w sąsiedniej prowincji Wasit popierane przez As-Sadra ugrupowanie zdobyło większość w Radzie Prowincji, z kolei w Diwaniji gubernator (który poparł listę Alawiego) po wyborach coraz częściej zaczął pokazywać się w towarzystwie szefa lokalnego biura As-Sadra.

Przez kilka dni próbowałem porozmawiać z ludźmi radykalnego szyickiego przywódcy. Po kilkudziesięciu telefonach i prośbach, wspartych także przez znajomych irackich dziennikarzy z Diwaniji, współpracownik As-Sadra, szejk Adel al-Andhari, zgodził się na rozmowę. Jego ludzie, członkowie Armii Mahdiego, w kwietniu i sierpniu 2004 r. walczyli w Nadżafie i w Karbali przeciw Amerykanom i Polakom. Mówią o sobie, że są partyzantami, nie terrorystami. Owszem, w przeciwieństwie do innych wrogów nowego Iraku, sadryści nie porywali ludzi dla okupu. Z drugiej strony to oni - grożąc śmiercią i spaleniem domu - zmusili Halima do zamknięcia sklepu. Zmusili, by został bezrobotnym w Iraku, gdzie ponad połowa ludzi nie ma dziś pracy.

- Szanujemy chrześcijan i Żydów. Przecież wiecie, że szanujemy Jezusa - kilkakrotnie podczas ponad godzinnej rozmowy powtarza szejk Al-Andhari. - W Koranie jest o nim mowa i Mahomet go cytował. Wy, Polacy, też długo walczyliście o wolność! - dorzuca.

Ale wykształceni Irakijczycy coraz częściej mówią, że już niedługo stacjonujący w Iraku Amerykanie i ich sojusznicy będą sankcjonować porządek, w którym kobiety są zamykane w domach, a sprzedawcom alkoholu grozi się śmiercią. Boją się, że - inaczej niż w zachodnich demokracjach - tu, w “arabskiej demokracji", mniejszość będzie musiała podporządkować się większości. Bo inaczej może zginąć.

Tomasz Lisiecki jest wysłannikiem PAP w Iraku. Tekst napisał specjalnie dla “TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2005