Nieszczęsny dar wolności

Muktada al-Sadr, inspirator wystąpień zbrojnych w Bagdadzie i w południowym Iraku, ma duże aspiracje. Choć przewodzi tylko jednej z szyickich frakcji, swą pozycję buduje na społecznym niezadowoleniu i na opozycji wobec umiarkowanych ajatollahów, którzy wolą współpracować z tymczasowymi irackimi władzami i z aliantami.

18.04.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

O tym młodym duchownym, który piątkowe kazania zwykł wygłaszać w meczecie w Kufie, w “hiszpańskiej" części strefy międzynarodowej, niewiele można powiedzieć. W jakim jest wieku? Twierdzi, że ma 31 lat, ale wielu uważa, że jest młodszy. Poza kazaniami niechętnie prezentuje swe poglądy, a na spotkania z dziennikarzami posyła rzeczników-doradców - takich jak Mustafa al-Jaqubi, aresztowany przez siły hiszpańskie pod zarzutem udziału w morderstwie jednego z szyickich konkurentów Sadra. Gdyby szukać podobieństw, przychodzi na myśl mułła Muhammad Umar, przywódca obalonych afgańskich talibów, który nawet nie dawał się fotografować.

Syn swego ojca

Dla szyitów Muktada jest przede wszystkim synem swojego ojca i członkiem powszechnie szanowanego szyickiego rodu. Ojciec, Muhammad Sadik al-Sadr, urodził się w 1943 r. i był krewnym uczonego Muhammada Baqira al-Sadra (choć jego własne dokonania na polu szyickiego prawoznawstwa nie są znaczące).

Trzykrotnie więziony i torturowany w latach 80. - gdy prominentni szyici znaleźli się pod okiem reżimu Saddama, prowadzącego wojnę z szyickim Iranem - Sadr-senior zdobył przejściowo zaufanie władz, które w 1992 r. uznały jego tytuł Wielkiego Ajatollaha (ajat allah al-uzma). Być może stało się tak, gdyż po stłumieniu szyickiego powstania w 1991 r. Sadr-senior wydał książkę pt. Fiqh al-Aszair (“Prawoznawstwo plemienne"), w której próbował godzić szyicką szarię z tradycyjnym prawem plemiennym, zresztą w sposób kontrowersyjny z ortodoksyjnego punktu widzenia. Zbiegło się to - raczej nieprzypadkowo - z ówczesnymi zabiegami Saddama, by buntowniczym kręgom szyitów “miejskich" z Karbali, Nadżafu i Basry przeciwstawić bardziej skłonne do ugody bądź skorumpowania “pragmatyczne" plemiona, zamieszkujące wieś i mniejsze miasta. Reżim zrewanżował się staremu Sadrowi, dając mu decydujący głos przy wyznaczaniu kaznodziei w setkach meczetów.

Jego wpływy zapuściły wówczas najtrwalsze korzenie w bagdadzkiej dzielnicy Madinat ath-Thawra (Miasto Rewolucji), później przemianowanej na Miasto Saddama - gdzie dziś zwolennicy Sadra-juniora tworzą “państwo w państwie" pod nosem Rady Zarządzającej i Amerykanów. Ta dzielnica tanich bloków i slumsów powstawała w latach 60. dla pomieszczenia ogromnej migracji z szyickiej wsi do stolicy. Rosnące lawinowo wpływy z ropy naftowej dawały nadzieję na lepsze zarobki w mieście, a socjalistyczna propaganda rządzących po obaleniu monarchii w 1958 r. oficerów zachęcała do rozluźnienia więzów plemiennych i feudalnych, utrudniających wyrwanie się ambitniejszym jednostkom z biednej prowincji.

Miasto Rewolucji, w latach 90. liczące 2 mln mieszkańców, miało być narzędziem asymilacji przybyszów. Stało się odwrotnie: na 20 km kw. wyobcowani w stolicy szyici przypomnieli sobie więzy plemienne i odseparowali się od otaczającej ich metropolii, tworząc getto - ekonomicznie samowystarczalne, kulturowo i wyznaniowo hermetyczne.

Umocniony siecią koneksji rodowo-plemiennych, Sadr-senior zaczął zajmować około 1997 r. stanowisko bardziej niezależne od reżimu (m.in. domagał się uwolnienia duchownych, przetrzymywanych od zdławienia powstania w 1991 r.).

Saddam stracił cierpliwość i w 1999 r. Muhammad Sadik al-Sadr wraz z dwoma synami został zamordowany. Muktada ocalał, gdyż ukrył się w porę, wraz z paroma zwolennikami ojca. Został “spadkobiercą" sieci szkół, instytucji charytatywnych i zwolenników.

Junior z ambicjami

Po upadku Saddama zwolennicy Sadrów (Sadrijun) opanowali Miasto Rewolucji, które zostało przemianowane na Miasto Sadra. Zainicjowali tam energiczną kampanię w celu odbudowania miejskiej infrastruktury i poczucia bezpieczeństwa. Sadrijun kontrolują w tej dzielnicy sieć meczetów, husajnijji (szyickie lektorium), sądy religijne, a także policję.

Sam Muktada al-Sadr, choć nawoływał siły koalicji do opuszczenia Iraku, jednocześnie potępiał ataki przeciw nim jako “akty sabotażu wymierzone w Irak i Irakijczyków przez sympatyków byłego reżimu". Muhammad al-Fartusi, radykalny imam meczetu al-Hikma w tej dzielnicy, sprawował w imieniu Sadra kontrolę nad przestrzeganiem zasad islamu. Armia Mahdiego - tak nazwano uzbrojoną milicję Sadrijjun (Mahdi: ostatni ze średniowiecznych przywódców szyitów, w 887 r. znikł w podziemiach meczetu w Samarra i ma wrócić na końcu czasu) - pełniła nie tylko funkcje porządkowe. Podobnie jak inne milicje szyickie, zajmowała się likwidowaniem działaczy partii Baas i prominentów obalonego reżimu. A także egzekwowała prawo islamskie, demolując, a nawet podkładając bomby w sklepach, gdzie handlowano alkoholem czy pornografią; zmuszała też kobiety do zakrywania włosów. Jeden z rzeczników Sadra twierdził: “Tych działań nie przedsięwzięto na nasz rozkaz, dokonali ich spontanicznie młodzi entuzjaści". Do niedawna zwolennicy Sadra ograniczali jednak takie praktyki, by nie prowokować Amerykanów.

Bazą poparcia dla Muktady i jego ludzi jest dziś Miasto Sadra, choć więzi plemienne wielu mieszkańców dzielnicy pomogły przenieść wpływy młodego duchownego na prowincję: do Basry, Amary, Kut i Nasiriji. Tam jednak - w Karbali i Nadżafie - wpływy Muktady gwałtownie starły się z jeszcze silniejszymi wpływami ajatollahów, bardziej od niego umiarkowanych i o bardziej ugruntowanej pozycji. Świadom tego, Muktada-junior uznał, że na opozycji przeciw ostrożnemu szyickiemu establishmentowi zbuduje swą pozycję w społeczeństwie zdezorientowanym ujemnymi stronami życia po obaleniu Saddama: przestępczością, korupcją, eksplozją zachowań niemoralnych z islamskiego punktu widzenia.

Tymczasem wielu szyitów patrzy z niecierpliwością na działania umiarkowanych ajatollahów, jak Ali as-Sistani czy Abd al-Aziz al-Hakim, którzy prowadzą grę polityczną z aliantami. Sfrustrowanym Sadr mówi to, co chcą usłyszeć. Podoba im się też aktywność młodego duchownego, choć Armia Mahdiego często przekracza granicę, za którą zaczyna się terror. Tak było w przypadku zabójstwa w kwietniu 2003 r. “konkurencyjnego" ajatollaha sajjida (potomka Proroka Muhammada) al-Khoi - o które oskarża się al-Jaqubiego.

Słabością ruchu Sadra-juniora jest nikłe poparcie na uczelniach religijnych (hawza). Muktada z trudem wypowiada się w klasycznym języku arabskim - wielu śmieszą pretensjonalnie wtrącane przezeń perskie słowa - a jego autorytet jest ograniczony. Kręgi uczonych z świętych miast spoglądają na niego z politowaniem graniczącym z pogardą.

Zwolennicy Sadra nie tworzą z zachodniego punktu jednolitego ugrupowania. Dopóki Muktada deklarował, że jego ludzie będą stać “z bronią u nogi", alianci woleli nie prowokować trudno uchwytnego zagrożenia. Zresztą przykład al-Kaidy dowodzi, że trudniej poradzić sobie z organizacją opartą na relacjach mistrz-uczeń i wzmocnioną więzami plemiennymi, niż z dyktatorem dysponującym regularną armią i strukturami państwa.

Według ocen ekspertów Armia Mahdiego liczy do 3500 ludzi. Brak jej kadr i uzbrojenia nie tylko w stosunku do sił koalicji, ale także w porównaniu z Korpusem Badr - szkoloną w Iranie milicją Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku, której przywódca, ajatollah Abd al-Aziz al-Hakim, zasiada w Radzie Zarządzającej.

Trybun w nowej roli

Podczas kazania w piątek 2 kwietnia w Kufie Muktada al-Sadr nawiązał do zabicia przez Izraelczyków przywódcy Hamasu Ahmeda Jassina, siebie mianując z tej okazji “zbrojnym ramieniem Hamasu i Hezbollahu". Dodał, że “losy Iraku i Palestyny są takie same" i “będziemy walczyć i pokonamy wszystkich ciemiężycieli".

Warto pamiętać, że wielu późniejszych przywódców Hezbollahu latami studiowało i nauczało (jak Chomeini) w Nadżafie i Karbali. Datujące się z czasów studiów osobiste kontakty szyickich przywódców Iraku, Iranu i libańskiego Hezbollahu przekraczać mogą - swą trudno dostrzegalną spoistością i koordynacją poczynań - to, co znamy ze świata polityki Zachodu, warunkowanego badaniami opinii i wyborami. Przywódcy szyiccy często są w równym stopniu duchownymi, prawnikami i politykami - a czasem i trybunami ludowymi. O wiele lepiej niż na konferencjach prasowych czy mityngach publicznych czują się w zaciszu swojej uczelni w Karbali czy Nadżafie, gdzie krzyżują się nici sięgające Bagdadu, Teheranu i Bejrutu.

W konfrontacyjną w obecnych irackich warunkach rolę trybuna wchodzi pozbawiony doświadczenia swych starszych rywali-ajatollahów Muktada al-Sadr. Jest to rola niewygodna dla duchownego, który zwykł negocjować z władzami, do czego przyzwyczaiły szyitów wieki sunnickiej dominacji. A na przykładzie Muktady widać skalę odpowiedzialności, jaką biorą na siebie siły międzynarodowe, w tym Polacy, sprawując kontrolę nad tym - świętym dla szyitów - kawałkiem irackiej ziemi.

Stanisław Guliński jest arabistą, od lata 2003 do lutego br. przebywał w Iraku jako tłumacz w polskiej “Bazie Babilon" w Al-Hilla; niedawno podróżował do Jordanii i Izraela.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2004