Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Była to jedna z nielicznych okazji, gdy Donald Trump założył publicznie maseczkę ochronną. W piątek, 2 października wieczorem czasu waszyngtońskiego, ubrany w garnitur i z zachowaniem odległości od swoich współpracowników, wszedł na pokład helikoptera Marine One, który przetransportował go do Wojskowego Centrum Medycznego im. Waltera Reeda w Bethesda w stanie Maryland.
Biały Dom poinformował, że prezydent ma łagodne objawy zakażenia koronawirusem (lekka gorączka i kaszel), a decyzja o przewiezieniu do szpitala podyktowana jest szczególnymi „środkami ostrożności”. Trump, który spędzi kilka dni pod obserwacją lekarzy, najprawdopodobniej zaraził się od swojej doradczyni Hope Hicks. Podróżował z nią w tym tygodniu samolotem Air Force One. Dziennikarze odnotowali, że oboje nie nosili w nim maseczek.
Noszę maskę, kiedy trzeba
Jeszcze na dwa dni przed otrzymaniem pozytywnego wyniku testu Donald Trump drwił z Joego Bidena podczas debaty telewizyjnej. „Za każdym razem, gdy go widzicie, nosi maseczkę. Może przemawiać w odległości 200 stóp [ponad 60 metrów – red.] od was, a i tak pojawi się w największej maseczce, jaką kiedykolwiek widziałem” – mówił Trump, podkreślając, że on sam nosi maskę tylko, gdy jest to konieczne.
Przypomnijmy, że prezydent od początku podważał zagrożenie związane z koronawirusem, dążąc do szybkiego odmrożenia gospodarki i otwarcia szkół. Od tygodni starał się też odwrócić uwagę od swojej nieudolnej reakcji na pandemię, strasząc Amerykanów zamieszkami na ulicach. Wykorzystywał przy tym fakt, że w niektórych zarządzanych przed Demokratów miastach antyrasistowskie demonstracje wymknęły się spod kontroli – dochodziło do rabunków i plądrowania sklepów, palono auta.
Teraz, na ostatniej prostej kampanii wyborczej, ulubionym tematem zastępczym Trumpa stało się obsadzenie wakatu po zmarłej sędzi Sądu Najwyższego Ruth Bader Ginsburg. Zaledwie tydzień po jej śmierci nominował na jej miejsce konserwatywną katolicką prawniczkę Amy Coney Barrett.
Prezydent w kwarantannie
Dziś, na zaledwie miesiąc przed wyborami, tematem numer jeden w USA jest zakażenie prezydenta i to, jak wpłynie ono na przebieg wyścigu o Biały Dom.
Krytykowany za organizowanie w dobie pandemii dużych wieców wyborczych, Trump z dnia na dzień musiał odwołać wszystkie wydarzenia. Pod znakiem zapytania jest też jego udział w drugiej debacie telewizyjnej z Bidenem, zaplanowanej na 15 października. Jak poinformował szef sztabu wyborczego Trumpa, Bill Stepien, na kampanijny szlak powróci jedynie wiceprezydent Mike Pence, który w piątek otrzymał negatywny wynik testu.
Kwarantanna nie mogła przyjść dla Trumpa w gorszym momencie. Walczący o reelekcję prezydent w pocie czoła odwiedzał kluczowe dla wyników wyborów stany, m.in. Pensylwanię, Wisconsin i Karolinę Północną, gdzie Biden ma przewagę rzędu 3-6 punktów procentowych. Szczególnie istotna dla Trumpa jest obecność na Florydzie, gdzie traci do Bidena jedynie dwoma punktami procentowymi.
Według prognozy portalu FiveThirtyEight, na miesiąc przed wyborami to Demokrata ma około 80 proc. szans na zwycięstwo w wyścigu. Biden nie traci zresztą czasu. Gdy okazało się, że nie złapał koronawirusa podczas debaty z Trumpem, w piątek udał się zgodnie z planem do Grand Rapids w stanie Michigan. Podczas spotkania z wyborcami wezwał do wprowadzenia ogólnokrajowego nakazu noszenia masek i podkreślił, że modli się za szybki powrót do zdrowia rywala. „To nie jest czas na politykę. Ta sytuacja przypomina, że musimy brać wirusa na poważnie. On sam nie zniknie” – podkreślał Joe Biden. W związku z chorobą Trumpa jego sztab ogłosił, że zrezygnuje z emisji spotów atakujących rywala.
Przedwyborcze scenariusze
Chyba każdy w Stanach zadaje sobie teraz pytanie, co się stanie, jeśli stan zdrowia Donalda Trumpa nagle się pogorszy i nie będzie on zdolny do dalszego sprawowania władzy. Nie ma co ukrywać, że prezydent jest w grupie podwyższonego ryzyka ze względu na swój wiek i problemy z nadwagą.
W przypadku choroby lub śmierci prezydenta konstytucja USA mówi jasno, że w pierwszej kolejności obowiązki głowy państwa przejmuje wiceprezydent. Znacznie więcej znaków zapytania pojawia się w sytuacji, gdyby jeszcze przed wyborami Krajowy Komitet Partii Republikańskiej byłby zmuszony wyłonić nowego kandydata. John Fortier, ekspert z Bipartisan Policy Center, mówił w rozmowie z publicznym radiem amerykańskim NPR, że taki manewr byłby utrudniony. W wielu stanach rozpoczęła się już bowiem procedura tzw. wczesnego głosowania i – według szacunków US Elections Project – już ponad 2,6 mln Amerykanów oddało w ten sposób swój głos. Jeśli Trump wycofałby się z wyścigu o Biały Dom, wyborcy, którzy wypełnili już karty do głosowania, nie mieliby możliwości ich „skorygowania”.
Zakażenie prezydenta, który wcześniej przygotowywał grunt pod kwestionowanie wyniku wyborów – m.in. krytykując głosowanie korespondencyjne – generuje dziś jeszcze większy chaos. Tymczasem osób zakażonych koronawirusem w jego otoczeniu przybywa. Pozytywny wynik testu otrzymała m.in. jego żona Melania Trump, a także była doradczyni Kellyanne Conway i dwóch republikańskich senatorów: Mike Lee i Thom Tillis. Dodajmy, że głosy tej dwójki są kluczowe dla procedury zatwierdzenia nominacji Amy Coney Barrett na sędziego Sądu Najwyższego.
Chyba trudno sobie wyobrazić bardziej burzliwy finisz kampanii wyborczej w USA.