Strach przed powtórką

Tracący w sondażach Donald Trump robi wszystko, by pozostać w Białym Domu. Eksperci studzą jednak entuzjazm tych, którzy myślą, że Joe Biden ma zwycięstwo w kieszeni.
z Nowego Jorku

26.10.2020

Czyta się kilka minut

Donald Trump w Morrisville w Karolinie Północnej (27 lipca 2020 r.) i Joe Biden w Forcie Lauderdale na Florydzie(13 października 2020 r.) / CARLOS BARRIA / REUTERS / FORUM // JIM WATSON / AFP / EAST NEWS // MONTAŻ TP
Donald Trump w Morrisville w Karolinie Północnej (27 lipca 2020 r.) i Joe Biden w Forcie Lauderdale na Florydzie(13 października 2020 r.) / CARLOS BARRIA / REUTERS / FORUM // JIM WATSON / AFP / EAST NEWS // MONTAŻ TP

Erie w Pensylwanii, wtorek 20 października. Donald Trump przyjeżdża na wiec wyborczy w tym podupadłym robotniczym mieście i przyznaje, że robi to z konieczności. Żali się swoim zwolennikom, że ze względu na pandemię jego kampania przebiega gorzej, niż myślał, i że musi walczyć o każdy głos poparcia.

„Jeszcze cztery czy pięć miesięcy temu w życiu nie przyjechałbym do Erie – tłumaczy otwarcie prezydent. – Szczerze mówiąc, to nie musiałem (...). Mieliśmy najlepszą gospodarkę, wspaniałe miejsca pracy, wszystko było najlepsze. A potem zaczęła się pandemia i znów muszę się starać. Witajcie mieszkańcy Erie, czy mogę na was liczyć?” – pyta zebranych.

Prezydent w defensywie

W 2016 r. Trump uwiódł wyborców z Pensylwanii obietnicą nowych miejsc pracy i wygrał w tym stanie. Wprawdzie dzięki przewadze zaledwie 44 tys. głosów, ale wygrał. Dziś, na finiszu kampanii o reelekcję (wybory odbędą się w najbliższy wtorek, 3 listopada), próbuje odrobić sondażowe straty do Joego Bidena, który prowadzi w Pensylwanii przewagą niemal 5 punktów procentowych. Prezydent przegrywa też w Michigan (4,6 pkt. proc. różnicy) i Wis- consin (7,8 pkt. proc.): dwóch innych stanach z tzw. Pasa Rdzy, dzięki którym cztery lata temu zdobył Biały Dom.

Według sondaży – uśrednionych przez portal RealClearPolitics – w skali całego kraju Biden ma przewagę nad Trumpem niemal 8 punktów procentowych. Jak wynika z zestawień z minionego czwartku 22 października, prezydent nieznacznie przegrywa także w innych kluczowych dla wyniku wyborów stanach, gdzie w 2016 r. zdobył przewagę nad Hillary Clinton: w Arizonie, Georgii, Iowa, Florydzie i Karolinie Północnej.

Starając się nadrobić sondażowe straty, od ponad dwóch tygodni Trump nie schodzi z kampanijnego szlaku. Oprócz tournée po kluczowych stanach, zawitał nawet do Kalifornii, gdzie wśród konserwatywnych bogaczy zbierał pieniądze na kampanię. Za obiad w towarzystwie prezydenta jego zwolennicy musieli zapłacić od 3 tys. do 150 tys. dolarów (w zależności od zajmowanego miejsca). Trumpowi przyda się taki zastrzyk pieniędzy, bo we wrześniu zebrał na kampanię „tylko” 248 mln dolarów – o jedną trzecią mniej niż Biden.

Dam wam buziaka

Finisz kampanii jest trudny dla Trumpa jeszcze z jednego powodu. Gdy na początku października trafił do szpitala z objawami COVID-19, złośliwi wieszczyli, że nawet jeśli pokona koronawirusa, to z pewnością odpuści sobie wiece wyborcze. Jednak prezydent nie byłby sobą, gdyby zaledwie tydzień po wyjściu ze szpitala nie zorganizował spotkania dla tysięcy zwolenników. W Sanford na Florydzie, gdzie zainaugurował swój wielki powrót, rzucał w stronę tłumu czerwone maseczki ochronne z napisem „MAGA” (skrót od Make America Great Again, Uczyńmy Amerykę na powrót wielką).

„Pokonałem wirusa i jestem teraz odporny – przekonywał Trump, który w ramach leczenia otrzymał m.in. eksperymentalny koktajl przeciwciał. – Czuję się taki silny! Pocałuję każdego na widowni, pocałuję mężczyzn i piękne kobiety, dam wam wielkiego buziaka” – mówił do zwolenników, którym najwyraźniej nie przeszkadzało, że dopiero co chorujący prezydent przemawia do nich bez maski. Sami stali zresztą w gęstym tłumie, wielu nie miało zakrytych nosa i ust.

„Zapewnię wam bezpieczną szczepionkę i szybką odbudowę kraju!” – obiecywał Trump. Zaatakował przy tym rywala, sugerując, że w przypadku wygranej Biden jeszcze bardziej pogrąży amerykańską gospodarkę, wprowadzając „drakoński” lockdown. Po raz kolejny wyzwał go też od „marionetek skrajnej lewicy”.

„Joe Biden i socjaliści z Partii Demokratycznej zabiorą wam pracę, rozwiążą departamenty policji, zniosą ochronę granic, wypuszczą z więzień kryminalistów i skonfiskują waszą broń” – straszył Trump, który za wszelką cenę stara się odwrócić uwagę od swojej nieudolnej reakcji na pandemię. Choć w całym kraju przyrasta średnio 60 tys. nowych zakażeń dziennie, prezydent przekonuje Amerykanów, że najgorsze mają już za sobą.

Mam taki plan

Donald Trump być może nie bez powodu powrócił na kampanijny szlak akurat na Florydzie. Zwycięstwo w tym 21-milionowym stanie to w zasadzie jeden z warunków koniecznych do zdobycia przez niego reelekcji. Eksperci zgodnie podkreślają, że ostatnim republikańskim kandydatem, który zdobył prezydenturę bez zgarnięcia 29 głosów elektorskich na Florydzie, był Calvin Coolidge – zwycięzca z 1924 r.

Przypomnijmy, że cztery lata temu Trump wygrał tutaj z Hillary Clinton przewagą tylko jednego punktu procentowego. To niewiele mniej niż wynosi obecnie sondażowa przewaga Bidena (2 pkt. proc.). Nic dziwnego, że obaj kandydaci zaciekle walczą na Florydzie o głosy niezdecydowanych wyborców. W ciągu ostatnich tygodni oba tandemy – Biden i jego kandydatka na wiceprezydenta Kamala Harris, jak też Trump i jego wiceprezydent Mike Pence – odwiedzali ten stan kilka razy.

Gdy w zeszły poniedziałek 19 października na Florydzie ruszyła tzw. procedura wczesnego głosowania, lokalny dziennik „Tampa Bay Times” opublikował apel kandydata Demokratów. W tekście pt. „Florydczycy, nazywam się Joe Biden. Oto mój plan” autor przekonywał, że to on lepiej niż Trump zadba o Amerykanów w dobie pandemii. Obiecał wyborcom, że za jego rządów wszystko będzie bezpłatne: testy na koronawirusa, leczenie powikłań, a także będąca w trakcie badań szczepionka. Demokrata nie omieszkał zaatakować rywala, przypominając o ujawnionych we wrześniu nagraniach rozmów Trumpa z cenionym dziennikarzem Bobem Woodwardem. Z ich treści wynika, że prezydent już pod koniec stycznia wiedział o zagrożeniu, jakim jest epidemia, a mimo to publicznie je bagatelizował i długo nie podejmował w tej sprawie działań.

„Prezydent tłumaczy, że zataił kluczowe dla Amerykanów informacje, bo nie chciał wywołać paniki. Prawda jest jednak taka, że to on spanikował. Nie zdołał ochronić Amerykanów” – pisał Biden, sięgając po – mającą zapewne poruszyć odbiorców – historię latynoskiej pielęgniarki i zarazem samotnej matki, która od miesięcy pracuje na pierwszej linii epidemicznego frontu.

„Esther kocha pomagać ludziom. Kocha też nasz kraj. Ale bardzo się o niego martwi, bo uważa, że nasz prezydent nie szanuje ludzi takich jak ona” – przekonywał Biden, puszczając oko do Latynosów. Ta grupa to na Florydzie łakomy kąsek, bo stanowi aż 17 proc. spośród ponad 14 mln zarejestrowanych wyborców.

Niech Latynos zagłosuje

W epicentrum walki o Florydę nieoczekiwanie znaleźli się także Portorykańczycy. W Orlando, jednym z ich głównych skupisk w tym stanie, o ich głosy poparcia zabiegali Pence i Harris. Sztab Demokratki poszedł nawet o krok dalej i dociera z reklamami wyborczymi do mieszkańców Portoryko, terytorium stowarzyszonego z USA.

Kalkulacja Demokratów jest prosta: choć tamtejsi Portorykańczycy nie mogą głosować w amerykańskich wyborach prezydenckich, to mogą zachęcić swoich znajomych i krewnych w Stanach do oddania głosu na Bidena. „Głosując tam, pomagasz nam tutaj” – tak brzmi hasło przewodnie spotu, skierowanego już bezpośrednio do Portorykańczyków z Florydy i Pensylwanii, gdzie również stanowią sporą społeczność.


Czytaj także: Każdy scenariusz jest możliwy - rozmowa ze Stevenem Heufnerem, specjalistą od prawa wyborczego w USA


Kampania Trumpa nie pozostaje Demokratom dłużna i mocno inwestuje w reklamy wyborcze skierowane do Kubańczyków oraz imigrantów z Wenezueli i Nikaragui. Korzystając z tego, że wielu z tych wyborców nie znosi lewicowych reżimów, sztab Trumpa oskarża rywala o sympatyzowanie z socjalistami. W jednym ze spotów pojawia się zdjęcie, na którym Biden pozuje z przywódcą Wenezueli Nicolásem Maduro. Demokrata spotkał się z nim w 2015 r., gdy jako wiceprezydent USA był z wizytą w Ameryce Południowej.

Jak donosi amerykański serwis Politico, skala dezinformacji na temat Bidena to już jazda bez trzymanki. Latynosi na Florydzie bombardowani są w mediach społecznościowych treściami, z których ma wynikać, iż polityk ma skłonności pedofilskie, a w przypadku jego zwycięstwa Amerykę „będą kontrolowali czarnoskórzy i Żydzi”.

Czy mnie polubicie?

Biden i Trump zabiegają też intensywnie o głosy emerytów, którzy stanowią 20 proc. mieszkańców Florydy.

„Jesteście zbędni, niewarci uwagi. W zasadzie jesteście nikim. Tak właśnie postrzega was Donald Trump. Jedynym seniorem, który go interesuje, jest sam senior Donald Trump” – mówił do florydzkich wyborców 77-letni Biden. Podczas wiecu w domu dla osób starszych w Pembroke Pines atakował młodszego o trzy lata rywala za nieudolną reakcję na pandemię, która do połowy minionego tygodnia zabiła już 228 tys. Amerykanów. Seniorzy, szczególnie narażeni na infekcję COVID-19, odwracają się od Trumpa i częściej deklarują poparcie dla Bidena. Według sondażu „New York Times”/Siena College, prezydent traci w tej grupie do rywala aż 10 punktów procentowych.

Trumpa być może znacznie bardziej martwi spadek poparcia wśród mieszkanek przedmieść, jednej z kluczowych grup wyborców. Kobiety, które cztery lata temu pomogły mu wygrać wyścig o Biały Dom, dziś preferują Bidena. Sondażowa przepaść między kandydatami jest tu ogromna: poparcie dla Demokraty deklaruje 58 proc. kobiet, a dla Trumpa tylko 35 proc. Wśród mieszkanek przedmieść gniew narastał od dawna. Już w 2018 r., na fali niechęci do rządów Trumpa, pomogły Demokratom odzyskać kontrolę nad Izbą Reprezentantów.

Starając się nie dopuścić do kolejnej porażki, prezydent od miesięcy zabiega o poparcie „amerykańskich gospodyń z przedmieść”, jak swego czasu nazwał je na Twitterze. Skoro nie może ich uwieść wizją prosperującej gospodarki (jak to robił w 2016 r.), postanowił sięgnąć po retorykę strachu. Gdy w zarządzanych przez Demokratów miastach antyrasistowskie demonstracje przeradzały się w zamieszki, straszył, że za rządów Bidena przemoc rozleje się na bogate przedmieścia. Teraz, na finiszu kampanii, poszerza swój repertuar: podczas wiecu w Muskegon w stanie Michigan straszył Amerykanki, że Biden będzie budować na przedmieściach mieszkania komunalne dla uchodźców z Syrii, Somalii i Jemenu.

„Czy chcecie, aby obok waszego pięknego domu stanęły mieszkania dla biednych? Na pewno nie! Kobiety, ocaliłem wasze przedmieścia! Powinnyście kochać Trumpa” – przekonywał prezydent, który zniósł wprowadzone przez swego poprzednika Baracka Obamę antydyskryminacyjne przepisy dotyczące mieszkalnictwa. W założeniu miały pomóc w zwalczaniu podziału na dzielnice dla bogatych i biednych.

Trump jeszcze raz uczepił się przepisów Obamy podczas wiecu w Johnstown w Pensylwanii. „Kobiety z przedmieść, czy mogę was poprosić, żebyście mnie polubiły? Proszę! Ocaliłem waszą cholerną dzielnicę!” – powtarzał.

Prezydent, któremu ostatnio kiepsko idzie zjednywanie Amerykanek, wysłał na kampanijny szlak swoją córkę Ivankę. W kluczowych dla wyniku wyścigu stanach 38-latka spotyka się z właścicielkami małych firm, uczestniczy we wspólnym pieczeniu ciast i pozuje do zdjęć z dziećmi ubranymi już w hallo- weenowe kostiumy.

Spektakl dla fanów

Trudno jednak się spodziewać, że prezydentowi uda się na ostatnią chwilę zdobyć nowych zwolenników. Według sondażu Gallupa, jedynie 4 proc. zwolenników Demokratów i 35 proc. wyborców niezależnych (tj. tych, którzy nie są zarejestrowani jako członkowie danej partii) ocenia jego prezydenturę pozytywnie.

Chcąc nie chcąc, Trump skupia się na zdeklarowanych zwolennikach Partii Republikańskiej, wśród których ma wciąż 94 proc. poparcia. Aby zmobilizować swój elektorat serwuje im przedwyborczy teatr. Tylko w zeszłym tygodniu obraził cenionego epidemiologa Anthony’ego Fauciego (nazwał go „katastrofą”) i wyszedł podczas nagrania wywiadu z dziennikarką telewizji CBS News (protrumpowcy kochają ataki na liberalne media).

Trump wywierał też naciski na prokuratora generalnego Williama Barra, by jeszcze przed wyborami wszczął federalne śledztwo w sprawie Joego Bidena i jego syna Huntera. Prezydent oskarża ich o korupcję, posiłkując się doniesieniami tabloidu „New York Post”. Ma z nich wynikać, że Demokrata spotkał się z doradcą ukraińskiej spółki energetycznej, w której zarządzie zasiadał Hunter Biden. Oparty na niezweryfikowanych materiałach artykuł został uznany za tak wątpliwy, że Twitter i Facebook ograniczyły jego dystrybucję w sieci.

Strategię Trumpa skrytykował republikański konsultant polityczny Frank Luntz, cytowany przez serwis „The Hill”. „To najgorsza kampania prezydencka, jaką kiedykolwiek widziałem” – mówił.

Od Trumpa coraz częściej dystansują się też inni prominentni Republikanie. Sugerują, że prezydent powinien porzucić personalne ataki, zaprzestać ignorowania zagrożeń związanych z pandemią i skupić się na mówieniu o gospodarce. Od kontrowersyjnych wypowiedzi Trumpa szczególnie chętnie odcinają się senatorowie, których czeka trudna walka o reelekcję – jak Thom Tillis z Karoliny Północnej i Steve Daines z Montany.

Sondażowa rzeczywistość

Choć Partia Republikańska daje sygnały, że szykuje się na ewentualną porażkę Trumpa, to Demokraci wolą nie ulegać przedwczesnej euforii. Każdy ma w pamięci wybory z 2016 r., gdy Hillary Clinton przegrała z Trumpem, choć sondaże dawały jej ok. 90 proc. szans na wygraną. Na finiszu tegorocznego wyścigu sztab Bidena apeluje do wyborców, aby nie spoczywali na laurach i poszli do urn. „Walka o Biały Dom jest bardziej wyrównana, niż przedstawiają to komentatorzy w telewizji i na Twitterze. W kluczowych dla wyniku wyborów stanach Biden idzie łeb w łeb z Trumpem” – przestrzega Jen O’Malley Dillon, znana specjalistka od kampanii wyborczych, która pracuje dla Bidena.

Demokraci – i nie tylko oni – zastanawiają się też, jak Trump zareaguje w razie przegranej [patrz wywiad ze specjalistą od prawa wyborczego – red.]. Oraz szczególnie nerwowo obserwują sytuację w stanach z tzw. Pasa Rdzy, które przesądziły o porażce Clinton. Serwis telewizji CNN powołuje się na anonimowe wypowiedzi członków sztabu Bidena, którzy śledzą trwającą już tam procedurę wczesnego głosowania. Z ich obserwacji wynika, że podobnie jak w 2016 r. wśród elektoratu Trumpa – białych, słabiej wykształconych Amerykanów ze wsi i małych miast – panuje duża mobilizacja. Jak mówi w wywiadzie dla CNN Mark Graul, republikański strateg z Wisconsin, zwolennicy prezydenta są jeszcze bardziej zmotywowani do głosowania niż cztery lata temu.

Tymczasem w miniony czwartek 22 października, na 12 dni przed wyborami, Ameryka śledziła ostatnie bezpośrednie starcie Bidena i Trumpa. Podczas debaty telewizyjnej spierali się oni o właściwą odpowiedź na pandemię, o kwestie opieki zdrowotnej, polityki migracyjnej i zagranicznej, o ochronę klimatu i kwestie rasowe.

Ku zaskoczeniu widzów obyło się bez przepychanek i wyzwisk, które zdominowały ich poprzednie starcie. Porywczy Trump wyjątkowo trzymał emocje na wodzy i obiecywał, że za drugiej kadencji odbuduje pogrążoną w kryzysie gospodarkę. „To sukces zjednoczy Amerykanów” – przekonywał w kontrze do rywala, dla którego oprócz odbudowy gospodarczej równie ważne jest przywrócenie przyzwoitości w Białym Domu. Pytanie, komu z nich Amerykanie zaufają bardziej. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2020