Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jadąc
pasma chmur i ziemi
ciemne rozświetlone
niebieski zarys gór
ziemia brązowa ruda
zielona oziminą
czerwieniejące liście klonu
dzieci na poboczu
w październikowym deszczu
ukojenie
dzwony w południe
***
pola rozwinął ktoś
jak pasiaste zielone dywany
deszcz mży
omszały pień klonu zieleni się
koleiny wypełnia woda
***
wiatr zrywa chmury z gałęzi
deszcz deszcz
płacz dziecka zdaje się nie mieć końca
***
płowe rżysko pług tnie
odsłaniając czerwoną barwę ziemi
zeschłe makówki chylą głowy
w szelestach wiatru
senne ziarenka się sypią
kończy się lato
Spacer
daleko od miasta
mgła leży na polu gorczycy
mokre liście drżą
w chłodnym poranku
to wystarczy ponad wszystko
nie jestem sam
jeden lub dwoje
idą obok
i nade mną
którzy wierzyli w obcowanie
choć nie byli święci
ich głosy w powietrzu
na zawsze
na zawsze
Misie - patysie
bratu
na moście pochyleni
przez drewniane poręcze
graliśmy
w misie-patysie
a woda brunatna
czasowi podobna pochłaniała drewienka niknące w oddali
w tym samym
lub innym miejscu
stoimy z naszymi dziećmi
ich spieszne kroki
dudnią na pomoście
w nadziei
że prześcigną nurt
kiedy się odwrócą
nas już nie zobaczą
za zakrętem rzeki
***
posadź drzewo
jarzębinę
niech odmierza pory roku
kolorem listowia
oczekuj na otwarcie
lepkiego pąka
jesienią w spokoju przyjmij
utratę liści
zakrzepłą czerwień owoców
zimową czerń konarów
czekaj
śnieg zejdzie z pól
odsłaniając żebra ziemi
i mgła się zazieleni
najpierw
w leszczynowych krzakach
***
cicho
ogień huczy
wiatr ustał
w stalowych szczękach
trzeszczy miażdżony orzech
na polach jeszcze śniegi
do wiosny daleko
***
płomienieje niebo
dzięcioł krzyczy
na bezlistnym klonie
leszczyna kwitnie
wreszcie skończył się styczeń
może uda się dożyć