Wiara czyni cuda

11.08.2018

Czyta się kilka minut

Rozluźniając się wakacyjnie, chodząc sobie po mieście, licząc dorosłych mężczyzn w krótkich spodenkach występujących na ar, przyglądając się brodaczom, odcyfrowując wytatuowane napisy pisane czcionką jakby arabską, bądź to żydowską, a takoż szwabachą i pismem chińskim, spisując sobie w notesie obejrzane, wkłute na zawsze w brzuchy polskie alegorie lękowe, a to wilcze paszcze, szpony, dzioby, ruiny domostw, wybuszki i wybuchy, kałachy podczas pracy, czaszki, ale i ptaszki, motylki, kocurki, delfiny, bukiety kwiecia, serca i kotwice – zsumowaliśmy to wszystko i wyszło nam, żeśmy powinni dziś poważnie zastanowić się nad tutejszymi wierzeniami. Żeśmy winni, choćby roboczo, stworzyć syntezę owych. Przyglądając się bliźnim, ale i delikatnie podpytując tych, z którymi rozmowa jest na podstawowym poziomie jeszcze możliwa, utworzyliśmy na własne potrzeby listę powszechnych tu uwierzeń, czyli mniemań nie do zbicia absolutnie żadną argumentacją.

Naturalnie nie będziemy tu czynić analiz na temat wiary w zbawienie czy życie pozagrobowe, nie jesteśmy bowiem do tego w najmniejszym stopniu przygotowani. Poza tym przenigdy nie zaznaliśmy choćby cienia ducha czy świadectwa istnienia własnej duszy, bo gdyby tak się stało, to chyba jasne, że natychmiast byśmy ją – uchwyconą na gorącym uczynku istnienia – sprzedali z drobnym choćby zyskiem. Podobnie takoż pominiemy cały arsenał wiar najnowszych i coraz szerzej obowiązujących, a to w konieczność nieustannego płukania jelita grubego, w mus odsysań i nasycań, w jedzenie czegoś bądź niejedzenie, w picie bądź też niepicie, w stosowanie czosnku na choroby z definicji śmiertelne, w szkodliwość szczepień ochronnych, podobnież też pominiemy wiary w spiski, a to żydowskie, muzułmańskie, katolickie, masońskie, święte przekonania w zmowy bankierów bądź farmaceutów, w mroczne umowy hodowców drobiu klatkowego, w dalekosiężne plany twórców smug na niebie i zamiary karbonariuszy, w manipulacje genowe roślin, zwierzaków i ludzi oraz wiele, wiele innych wiar zajmujących jakże wiele miejsca w nieustannie przestraszonych bądź rozgniewanych tutejszych rozumach. Sumując to wszystko doszliśmy do jakże banalnych wniosków, które – jak to zwykle bywa w odkrywaniu Ameryki – przyniosły nam mnóstwo satysfakcji i poczucie niejakiej wyższości, z którym czujemy się szalenie nasyceni. Jak każdy.

Oto uznaliśmy, że sumą ową rozmów i badań, o których wspomnieliśmy na początku, jest powszechna, nieskończona wiara we własne dobro i cudze zło. Z tego elementu wysnuwają się wiary inne. Nie mamy tu oczywiście zamiaru rwać naszych kosztownych szat nad tą kulawizną natury ludzkiej, ale możemy przecież przez minutkę pofantazjować sobie, cóż oto z tego może wynikać. Rzecz jasna skłonność do samobeatyfikacji i równoczesnej diabolizacji bliźnich nie jest nowa, zawsze jakiś procent populacji uprawiał to hobby, ale zaiste jest coś w tym, że tę prościutką zasadę – czy jako się rzekło wiarę – wyznają dziś absolutnie wszyscy.

Jest chyba jasne, że konsekwencje takiego oglądu świata przez każdego muszą być niesłychane. Gdyby ktoś domagał się choćby drobnego przykładu, służymy zdobytym ad hoc. Na wspominanych tu już kiedyś 70. urodzinach Antoniego Macierewicza tenże wypowiedział zdanie będące właściwie sednem naszych znakomitych przemyśleń. Przykuło ono naszą uwagę, choć mogło się zgubić w dziesiątkach obecnych tam recept czy analiz, a to Gospodarza, a to jubilata. Rzekł on, ten ostatni, wtedy coś arcy­ważnego, by oto „nigdy nie dawać wrogom prawa głosu”. Jest to stosunkowo nowa, oczywiście już zanalizowana przez mędrszych, absolutnie jak się okazuje arcyskuteczna metoda uprawiania nie tylko polityki, ale też publicystyki, ale też – zważmy – etyki, estetyki, dietetyki, medycyny niekonwencjonalnej, stosowania prawa – po prostu wszystkiego, aż po generalne opisywanie świata i wszechświata. Jest to zasadniczy element wiary. Brzmi on zgrubnie tak oto: nigdy nie słuchaj tego, co ktokolwiek do ciebie mówi, nigdy nie przyznawaj mu racji, nigdy nie próbuj zrozumieć kogokolwiek, nie uznawaj za istniejące cudzych problemów, nigdy nie próbuj odpowiadać na pytania, nigdy nie próbuj znaleźć się na tej samej – nazwijmy to – platformie umysłowej mogącej posłużyć do rozwiązywania zagadek, problemów, diagnozowania zjawisk bądź chorób. Nigdy tego nie rób, bowiem przegrasz. Mów o sobie tylko dobrze, o innych tylko źle. Nigdy takoż nie uważaj, że twoje prawa mogłyby dotyczyć kogoś prócz ciebie. Wtedy będziesz szczęśliwy i zawsze wygrany.

A o to przecież chodzi. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2018