Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Samym uczniom (nam) tę perspektywę ukazuje w sposób jeszcze bardziej zdecydowany: „Przyjdą dni, kiedy zapragniecie widzieć jeden dzień Syna Człowieczego, i nie zobaczycie” (Łk 17, 22). Podobnie potrząsa naszą czujnością i wrażliwością, kiedy mówi: „ubogich zawsze macie ze sobą, ale Mnie nie zawsze macie” (Mt 26, 11).
To dobry wstrząs na początek Wielkiego Postu. Wybijający nas z pewności siebie, z uśpienia, z duchowego lenistwa, z zadufania, z przekonania, że wiara jest nam dana raz na zawsze, i to w stopniu najwyższym; że – skoro nasz Pan „jest zawsze z nami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20), i skoro należymy do Kościoła, którego „bramy piekielne nie przemogą (Mt 16, 18) – to w naszym życiu i doświadczeniu wiary nie ma już miejsca na zmaganie, pragnienie i oczekiwanie. Zawsze światłość, nigdy ciemność. Zawsze poprawność i nieomylność, nigdy błąd. Zawsze cnota, nigdy grzech i wina. Zawsze pewność i słuszność, nigdy wątpliwość. Zawsze sytość (ks. Blachnicki mawiał: „syta cnota”), nigdy post.
To prawda: Pan jest zawsze z nami. I to prawda, że Jego Kościół – zbudowany na Skale – ma gwarancje trwałości i zwycięstwa nad złem. Czy to oznacza jednak, że z każdym złem sobie radzi? Albo że radzi sobie z nim równie łatwo?
A co ze złem podziałów między chrześcijanami? Mówimy w spokoju ducha każdej niedzieli: „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”, a zaraz potem musimy stawić czoło zgorszeniu, jakie stanowią podzieleni chrześcijanie... Komuś to nie przeszkadza? Ktoś jest bez winy? Czy rzeczywiście nic nie zostało nam „zabrane”? Niczegośmy nie utracili?
Albo grzech pedofilii... – piszę ten tekst 3 marca, w pierwszy piątek Wielkiego Postu, ustanowiony przez polski Episkopat Dniem Modlitwy i Pokuty za grzechy wykorzystywania seksualnego małoletnich. Czy dziś – w takim właśnie dniu – nie potrzeba pościć? Czy rzeczywiście „dajemy sobie radę” z tym złem? Czy choćby ogarnęliśmy jego rozmiary? I rozległość rażenia? Czy potrafimy się w pełni zmierzyć z jego konsekwencjami?
„Jestem z Wami przez wszystkie dni” i „bramy piekielne Go nie przemogą” – to zdania wyznaczające horyzont nadziei, a nie magiczne zaklęcia generujące pewność siebie i zbudowane na niej poczucie bezpieczeństwa.
Pan jest zawsze z nami! Ale my nie zawsze pamiętamy o tej obecności. Nie zawsze chcemy pamiętać. Czasami jej poszukujemy. Ale czasami próbujemy się przed nią ukryć... Raz traktujemy ją jak błogosławieństwo, innym razem jak ograniczenie – a Oko Opatrzności traktujemy jak oko policjanta czy Wielkiego Brata.
Innym razem uciekamy od tej Obecności, a potem – skonfrontowani z gorzkimi owocami takiej ucieczki – mówimy z pretensją: „Gdzie byłeś?” albo „Gdybyś tu był”.
Kościół ma od Pana gwarancje bezpieczeństwa. Prawda, ale czy my zawsze poszukujemy ich właśnie tam, gdzie one są nam obiecane? Czy nie szukamy „skutecznych” zabezpieczeń gdzie indziej? W innych środkach niż ewangeliczne? Gdy Jezusową receptą na trwałość Kościoła jest ewangeliczne ubóstwo – czy my aby nie szukamy bezpieczeństwa w pozycji materialnej i pieniądzu? Wezwani do służby, czy aby nie szukamy poczucia bezpieczeństwa w sojuszu z władzą? Posłani ze Słowem – czy aby nie szukamy pewniejszych gwarancji w prawie?
Czy nie jesteśmy wezwani do postu? ©