Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W 1955 roku Polley opatentował urządzenie o błyskotliwej nazwie Flash-Matic, przy pomocy którego można było zmieniać kanały i głośność w telewizorze. Urządzenie bez kabla! Niesamowite, nieprawdaż? Czytelnikom młodszym ode mnie (a przybywa ich w zastraszającym tempie, jest ich z roku na rok więcej – a przynajmniej tak mi się wydaje) chciałem objaśnić, że traumą dzieciństwa mojego pokolenia był dochodzący z sąsiedniego pokoju ojcowski okrzyk: „synek, przerzuć kanał”. Kanały były dwa, na szczęście. Zagrożenie stanowiły filmy batalistyczne, tak lubiane przez ówczesnych włodarzy Radiokomitetu. Skutkowały wezwaniem „synek, weź ciszej”, a po kilku minutach „synek, zrób głośniej” – gdy bohaterowie opatrywali rany i oddawali się innym lirycznym przyjemnościom. Programy były, jak już wspomniałem, dwa, natomiast synków było trzech, co nieco rozkłada brzemię odpowiedzialności, choć system dyżurów nie zawsze działał bez zarzutu.
Ale powróćmy do wielkiego świata i wielkiej historii. Zdalne sterowanie opatentował Tesla (czego to Tesla nie wymyślił), który już pod koniec XIX stulecia potrafił sterować na odległość modelem łódki, ale do powstania MTV, coraz szybciej montowanych teledysków, filmów i reklam, ewolucyjnego wydłużenia kciuka i kolosalnego skrócenia czasu koncentracji na czymkolwiek przyczynił się właśnie Eugene Polley. To na jego cześć Amerykanie bezustannie wznoszą pół miliarda pilotów. Wpływ pilota na nasze życie trudno przecenić, choć początki nie były łatwe. Aby z sukcesem obsłużyć Flash-Matic, trzeba było mieć spore zdolności snajperskie, bowiem urządzenie było bardzo czułe, a trafić wiązką w odpowiednie miejsce odbiornika nie było łatwo. Mimo to wynalazca zyskał tysiąc dolarów premii, należne mu miejsce w annałach oraz wdzięczność niżej podpisanego.