Wędrówka

Czy dzieło powstałe w odmiennym od naszego kręgu kulturowym można zrozumieć bez szczegółowych komentarzy? Czy możemy się nim bezinteresownie zachwycić, w taki jednak sposób, by ów zachwyt nie opierał się na nieporozumieniu? Z drugiej jednak strony werdykt Akademii Szwedzkiej przyznający nagrodę Nobla zakłada uniwersalizm dzieła laureata. Skoro więc Gao Xingjian, współczesny pisarz chiński, Nobla w 2000 roku otrzymał, wolno nam jego powieść czytać okiem świeżym, nie zważając na brak sinologicznego przygotowania. Tłumaczono ją zresztą z angielskiego (Wojsław Brydak), choć pod okiem sinologa (Wisława Szkudlarczyk-Brkić).
 /
/

Urodzony w roku 1940 Gao Xingjian, absolwent romanistyki pekińskiego Instytutu Języków Obcych (1962), utwory pisane w latach 60. własnoręcznie zniszczył podczas “rewolucji kulturalnej" w obawie przed skutkami ich ujawnienia. W końcu lat 70. przyszła odwilż, ale i tak wydane w 1981 r. rozważania o sztuce narracyjnej skrytykowano, jak pisze we wstępie do “Góry duszy" Mabel Lee, za “zachwalanie modernistycznych poglądów zapożyczonych z dekadenckiego kapitalistycznego Zachodu".

Wkrótce sztuka “Przystanek" stała się pretekstem do ataków na autora w ramach kampanii przeciw “skażeniu duchowemu". W tym samym czasie rozpoznano u niego raka płuc. Na szczęście diagnoza była mylna, gdy jednak - pisze dalej autorka wstępu - “z transcendentnego spokoju, którego doświadczył w obliczu śmierci, Gao Xingjian powrócił do życia i rzeczywistości", dowiedział się, że zagraża mu deportacja do obozu pracy. Wyjechał z Pekinu i “ukrył się w odległych lesistych regionach prowincji Sichuan, potem zaś powędrował wzdłuż rzeki Yangzi, od źródeł do morza". Tymczasem kampania wygasła i pisarz mógł wrócić do stolicy. Nie był to jednak koniec jego kłopotów; ostatecznie w 1987 roku opuścił Chiny, mieszka dziś w Paryżu i jest obywatelem francuskim.

Odbicie autobiograficznych doświadczeń znajdziemy w “Górze duszy", rozległej opowieści o wędrówce, która jest zarazem swoistą pielgrzymką, poszukiwaniem duchowym i tropieniem własnego ja w relacjach z innymi: kobietą, zbiorowością. Odwieczny motyw osadzony został w egzotycznych dla nas realiach. Egzotycznych podwójnie, bowiem górskie regiony, przez które wędruje bohater, zamieszkują liczne narodowości i grupy etniczne nie-chińskie, o odrębnej kulturze: Miao, Yao, Yi, Quing. To także obszary, na których żywe są tradycje religijne buddyjskie i taoistyczne, a nawet animistyczne. W tle przewija się pamięć odległej historii i wydarzeń całkiem niedawnych: a to poznajemy historię oficera armii Kuomintangu, który czterdzieści lat przeżył w niewoli u ludu Yi, unikając w ten sposób komunistycznych prześladowań, a to dowiadujemy się, że świątynia, którą odwiedza wędrowiec, podniesiona została niedawno ze zniszczeń czasu “rewolucji kulturalnej", a to rzekomy “Dziki Człowiek" okazuje się uciekinierem z obozu pracy...

Rozczaruje się ten, kto szukać będzie w tym rozczłonkowanym na 81 epizodów utworze zwartej i ciągłej akcji. Nawet sposób narracji podlega ciągłym przemianom, prowadzona jest raz w pierwszej, raz w drugiej, raz w trzeciej osobie. Epizod 72 to rodzaj ironicznej autoanalizy, dialogu opowiadacza (który występuje tu w trzeciej osobie) z jego oponentem. “To nie jest powieść - krytykuje ten drugi. - Powieść musi zawierać zamkniętą historię". Sarka też, wcielając się zapewne w partyjnych krytyków Gao: “To jest modernistyczne, naśladuje Zachód, lecz chybia".

A co na to narrator-autor? “Pyta, czy można pisać prozę fabularną, nie podporządkowując się metodzie powszechnie znanej. Byłoby to coś w rodzaju historii z cząstkami opowiedzianymi od początku do końca i cząstkami opowiedzianymi od końca do początku, z cząstkami, które mają początek, ale nie mają zakończenia, i innymi, które są tylko konkluzjami bądź fragmentami bez dalszego ciągu, z cząstkami rozwiniętymi, ale nieukończonymi, z takimi, których nie sposób ukończyć, bądź takimi, które można pominąć, bądź innymi, których nie ma co ciągnąć, lub jeszcze innymi, o których nic więcej nie da się powiedzieć. A wszystkie te cząstki winny być także uważane za opowieści".

Czy nie gubimy się w tym labiryncie, czy - cytuję dalej owego krytyka - “zrzucone na kupę notatki podróżne, tasiemce moralizatorskie, impresje, uwagi, zapiski, wyzbyte koncepcji dyskusje, niebaśniowe baśnie", osadzone w dodatku w obcym nam sztafażu, zdolne są przykuć naszą uwagę? Otóż tak, proza Gao Xingjiana ma właściwości niemal narkotyczne, pogrążamy się w niej, choć na pewno umyka nam sporo aluzji i odesłań kulturowych. Niezwykłe górskie pejzaże południowo-zachodnich Chin, ociekające wilgocią lasy, mgła ogarniająca znienacka wędrowca na grani, mosty i domy z wywiniętymi okapami, zajazdy i buddyjskie klasztory - opisywane z wielką precyzją i wyrazistością, każą pamiętać o malarstwie chińskim i o tym, że Gao jest także kontynuatorem tradycyjnej sztuki rysunku tuszem. Te obrazy, będące wszak odbiciem realnego świata, stają się niepostrzeżenie metaforycznym pejzażem wewnętrznym. A doświadczenie wewnętrzne wznosi się ponad egzotykę realiów. Jak w pięknym epizodzie 37, w którym narrator spotyka swoich bliskich.

“Za tą rozwaloną ścianą siedzą przy stole moi zmarli, ojciec, matka, babka ze strony matki, czekają, aż przyjdę i zjem. Wędrowałem, wciąż wędrowałem i nie brałem od dawna udziału w rodzinnych zgromadzeniach. Chcę usiąść z nimi przy stole, rozmawiać o zwykłych rodzinnych sprawach... Tak, wiem, że otacza mnie teraz świat zmarłych, że za tym murem są moi nieżyjący krewni. Chcę znowu być z nimi, usiąść przy stole i słuchać, jak rozmawiają o błahostkach. Chcę słuchać ich głosów, patrzeć w ich oczy, naprawdę siedzieć z nimi przy jednym stole, nawet nie przy posiłku. Wiem, że to jedzenie i picie w świecie duchów jest symboliczne, że to rytuał, żywi nie mogą brać w nim udziału, lecz uświadamiam sobie nagle, że samo siedzenie przy stole i słuchanie byłoby błogosławieństwem. Podkradam się do nich, lecz kiedy przekraczam ruinę ściany, wstają i cicho znikają za następną ścianą"... (Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2004, s. 536. Seria “Mistrzowie Literatury".)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2004