Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To, że zwykle bezbłędnie wyczulony na wizerunkowe pułapki rząd Donalda Tuska tym razem poległ na całej linii, i to w oczach elektoratu teoretycznie mu najbliższego. O rozmiarze kulturowej wręcz zmiany, która dokonuje się w tych dniach, najdobitniej mówi dostępna na YouTube’ie przeróbka filmu „Upadek”: do tej pory w roli wściekle wrzeszczącego na podwładnych Hitlera obsadzano raczej nielubianych trenerów piłkarskich, a jeśli już sięgano po polityków, to z obciachowych ponoć partii prawicowych. Dziś, jak widać, w sieci obciachowa staje się Platforma Obywatelska, która nie skonsultowała podpisania ACTA z nikim poza obrońcami tradycyjnie rozumianych praw autorskich.
Komentatorzy polityczni zastanawiają się, czy odpowiedzialny za proces konsultacji kontrowersyjnej umowy minister kultury Bogdan Zdrojewski stanie się kolejnym „zderzakiem” Donalda Tuska. Jeśli mający za sobą rzeczywiście dramatyczny styczeń (protesty lekarzy i aptekarzy, konflikt w prokuraturze i sprawa znikających słów generała Błasika) premier może się czymś uspokajać, to zapewne tym, że w sprawie internetu najważniejsze partie opozycyjne nie wydają się dużo bardziej wiarygodne, zaś organizatorzy ubiegłotygodniowych protestów sami nie przejawiają ambicji politycznych. Wybory dopiero za trzy lata – przez ten czas premier zdoła zapewne przekonać Polaków, że od początku sprzeciwiał się podpisywaniu ACTA. Ciekawe, kiedy do mediów wyciekną zdjęcia szefa rządu oglądającego ściągnięte z internetu odcinki serialu „Boss”.