W poszukiwaniu utraconych światów

Środa, 2 listopada

ODSZYFROWAĆ WALSERA

Trzecią edycję Festiwalu Conrada otworzył wernisaż mikrogramów Roberta Walsera. Na wystawie przygotowanej przez Grzegorza Jankowicza zaprezentowane zostały wybrane bruliony Walsera, które od lat fascynują miłośników jego magnetycznej prozy. Mikrogramy, nazwane tak przez wzgląd na mikroskopijną formę zapisu, którą szwajcarski pisarz zaczął się posługiwać w drugiej połowie życia, przez lata uchodziły za nieodcyfrowywalne. Kurator wystawy, zorganizowanej we współpracy z Fundacją Pro Helvetia oraz Robert Walser Zentrum, podkreślał znaczenie autora mikrogramów dla literatury nowoczesnej, a także jego nadzwyczajną aktualność.

Wernisażowi towarzyszyła prezentacja katalogu, przedstawiającego pierwsze polskie przekłady mikroskopijnych zapisków szwajcarskiego pisarza. Prawdziwą gratką dla czytelników była dyskusja z udziałem wybitnych walserologów z całego świata. Nasze zaproszenie przyjęli: Małgorzata Łukasiewicz, wybitna tłumaczka literatury niemieckojęzycznej, dzięki której możemy przeczytać w języku polskim wiele tekstów Walsera; Susan Bernofsky, amerykańska tłumaczka i edytorka jego mikrogramów; Reto Sorg, szef Robert Walser Zentrum, instytucji, która zajmuje się dokumentacją i popularyzacją twórczości pisarza; a także Werner Morlang, jeden z "deszyfrantów" mikrozapisków Walsera. Dyskusję prowadzili tłumacze pierwszego polskiego wyboru tych osobliwych tekstów: germaniści z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Łukasz Musiał oraz Arkadiusz Żychliński.

Małgorzata Łukasiewicz opowiadała o pierwszym spotkaniu z pisarstwem Walsera i zachwycie nad jego wyjątkowym językiem literackim, który przesłania biografia pisarza. Bernofsky mówiła o roli, jaką Walser odegrał w jej życiu i pracy intelektualnej. Jako uczennica w niewielkim mieście na południu USA nie znała ani języka niemieckiego, ani literatury niemieckiej. Jej walserowska pasja została rozbudzona przez nauczyciela literatury, który czytał szwajcarskiego prozaika w pierwszych amerykańskich przekładach. Bernofsky postanowiła nauczyć się języka i na własną rękę przełożyć Walsera. Reto Sorg przypomniał pozycję autora mikrogramów w literaturze szwajcarskiej, a Werner Morlang opowiedział o dekadzie poświęconej na odcyfrowanie niemal nieczytelnych rękopisów pisarza. Pomagał mu w tym Bernhard Echte, współwydawca niemieckiej edycji mikrozapisków Walsera.

Każdy z odwiedzających wystawę może na własną rękę odkryć sekret Walserowskiego dzieła. Organizatorzy przygotowali gigantyczny puzzel, którego powierzchnia odzwierciedla jeden z mikrogramów. Żmudna praca układania rozsypanych kawałków nawiązuje do pracy odczytywania poszczególnych zapisków. Po złożeniu całości naszym oczom ukazuje się napis, który wyjawia tyleż oczywisty, co zaskakujący sekret szwajcarskiego pisarza.

Wystawa będzie czynna do końca listopada. Zapraszamy do Pawilonu Wyspiańskiego.

W POSZUKIWANIU UTRACONYCH DŹWIĘKÓW

Uroczyste otwarcie Festiwalu Conrada było nietypowe. I przewrotne. Bo chyba nigdy wcześniej nie inaugurowano święta literatury operą dla dzieci!

"Itamar spotyka Królika" Yoniego Rechtera do tekstu Dawida Grossmana to utwór szczególny. Nie tyle jednak chodzi o jego muzyczną wartość, ciężar gatunkowy i artystyczny wymiar. Idzie raczej o walory literackie i wielowymiarowość tekstu wybitnego izraelskiego autora. Napisane ponad ćwierć wieku temu opowiadanie pióra jednego z najbardziej nośnych pisarzy postsyjonistycznej generacji można bowiem odczytywać podług rozmaitych kluczy.

Przypowieść o chłopcu, który kocha wszystkie zwierzęta, ale boi się królików, strachu przed innością gryzonia, wyimaginowaną wobec niego wrogością, wreszcie o pokonaniu obaw, wyjaśnieniu różnic, ich akceptacji i nawiązaniu trwałej przyjaźni Itamara z Królikiem, dla najmłodszych odbiorców była zgrabną bajką z morałem. Dla dorosłych widzów jednak stała się bogatą w znaczenia metaforą, opisującą skomplikowane relacje izraelsko-palestyńskie, odwieczny konflikt dwóch nacji i możliwe sposoby jego zażegnania. Polityczno-społeczna interpretacja tekstu Grossmana jest uprawomocniona, wszak autor wielokrotnie tematykę tę w swojej twórczości literackiej i publicystycznej podejmował, a konsekwencji wojennej traumy doświadczył osobiście. Pięć lat temu, podczas drugiej wojny libańskiej, dwudziestoletni syn Grossmana zginął od uderzenia rakiety przeciwczołgowej.Kompozycja Rechtera i Grossmana, który w tworzeniu partytury brał czynny udział (dopisał kilka tekstów), po raz pierwszy zabrzmiała w 2009 roku na scenie Auditorium Mann w Tel Awiwie. Świadkami europejskiego prawykonania 2 listopada była publiczność Opery Krakowskiej. Obsypany nagrodami "Itamar..." został uznany przez "Time Out Magazine" za najlepsze dzieło dla dzieci! Na scenie mogliśmy podziwiać muzyków Sinfonietty Cracovii i śpiewaków Chóru Polskiego Radia, tenora Adi Cesarego, który wcielił się w rolę Itamara, bas Eli Gornsteina, który wykonał partie Królika, a także samego Davida Grossmana, który wystąpił w roli narratora opowieści.

Wybór utworu "Itamar spotyka Królika", choć artystycznie ryzykowny, był uzasadniony. Tekst Grossmana, naznaczony doświadczeniem straty i tęsknotą za równowagą i porządkiem pradawnego pokoju, okazał się doskonałą ilustracją tegorocznej idei Festiwalu Conrada.

Czwartek, 3 listopada

WNIKNĄĆ W ŚWIAT INNEGO

Dawid Grossman jest autorem wielu powieści, w tym przetłumaczonych na język polski "Kto za mną pobiegnie" (W.A.B., Warszawa 2006) i uznanego za arcydzieło utworu "Patrz pod: Miłość" (Świat Książki, Warszawa 2008). Spotkanie z Grossmanem poprowadziła Karolina Szymaniak, literaturoznawczyni i tłumaczka.

"Opisując moich bohaterów - mówił pisarz - staram się wniknąć w ich świat, wniknąć w ich intymną wyjątkowość, wejść w sytuację życiową innego człowieka, w jego intymny język, w relacje między kobietami a mężczyznami, dziećmi i rodzicami, wspólnotą, w której żyje. Wielka część naszego realnego życia dzieje się wśród ludzi, których na pewno nie chcielibyśmy zaprosić do siebie do domu czy wypić z nimi kawę. Pisanie daje mi również możliwość wchodzenia w świat takich ludzi, w świat, który jest dla mnie nieoczywisty, czasem wrogi. To prawdziwa słodycz i radość, którą daje pisanie - wniknąć w życie innego, być innym".

LITERATURA PRZEKRACZA GRANICE

Dyskusja pod tytułem "Literatura globalna: szanse i zagrożenia" z udziałem animatorów życia literackiego w Polsce (Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki), Szkocji (Nick Barley, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Książki w Edynburgu) oraz Indiach (Namita Gokhale, dyrektorka Międzynarodowego Festiwalu Literatury Jaipur) pozwoliła skonfrontować indywidualne punkty widzenia.

Zaczęło się od wyliczeń jak najbardziej podstawowych, które skłaniały do refleksji nad rolą i dominacją języka angielskiego. - Zapraszamy autorów z ponad 50 krajów. W ubiegłym roku gościliśmy około 750 pisarzy - zdradzał Barley, dodając: - Przynajmniej połowa z naszych gości mówiła w języku innym niż angielski. Byli obecni także i przedstawiciele polskiej literatury oraz krytyki: Michał Paweł Markowski czy Adam Michnik, który na swoim spotkaniu zgromadził ok. 150 osób. Osobne dyskusje poświęciliśmy Miłoszowi.

Rola języka angielskiego pojawiła się również w wypowiedziach Gokhale, która zwróciła uwagę na zmieniające się w tym zakresie proporcje. - Kończy się dominacja języka angielskiego. Festiwal Jaipur konfrontuje mity, języki, zwraca uwagę na różnorodność.

Gokhale podkreśliła także wyjątkową sytuację Indii, gdzie obowiązuje ponad 20 języków urzędowych. - Angielski jest jednym z wielu i nie ma z nim problemu. W obecnej sytuacji nie wyobrażam sobie, żeby nie znać co najmniej dwóch czy trzech języków - stwierdzała Gokhale, odnosząc się do uwagi prowadzącego dyskusję

prof. Michała Pawła Markowskiego o angielskim jako języku "pozbawiającym nas indywidualności". - Musimy publikować po angielsku, żeby być znani w świecie - mówił Markowski. >

> Gauden odsunął na chwilę uwagę od dominującego w rozmowie języka angielskiego i jego roli, podkreślając znaczenie języka sąsiadów. - Dla polskiej literatury są zatem ważne tłumaczenia na języki niemiecki i rosyjski. To ważne także dla nas. Dlatego jako Instytut Książki staramy się promować przekłady na te właśnie języki.

Wśród wielu innych wątków poruszonych podczas dyskusji pojawił się również motyw tożsamości lokalnej. - Jak pozbyć się demona narodowości, a jednocześnie promować literaturę narodową? - pytał swych gości Michał Paweł Markowski.

WYCIECZKI POZA LITERATURĘ

Festiwal Conrada to nie tylko dyskusje ściśle związane z literaturą, ale także spektakle, koncerty, wykłady i pokazy filmowe. Uczestnicy tegorocznej edycji mieli okazję zobaczyć w Teatrze Starym spektakl na podstawie prozy Josepha Conrada pt. "Koprofagi, czyli znienawidzeni, ale niezbędni" w reżyserii Jana Klaty, wziąć udział w pokazie filmów braci Quay, w koncercie Tomasza Budzyńskiego i przyjaciół, które poprzedziło spotkanie prowadzone przez Andrzeja Stasiuka, a także wysłuchać dwóch niezwykle ciekawych wykładów na temat pisarstwa Conrada - Alberto Manguela oraz Michaela Frieda.

Piątek, 4 listopada

NAMIĘTNE LEKTURY

Swoje czytelnicze credo Alberto Manguel wypowiedział na spotkaniu w Pałacu pod Baranami, gdzie był gościem spotkania zatytułowanego bardzo adekwatnie "Czytelnik doskonały". "Wszystko, co robiłem w związku z literaturą - mówił podczas dyskusji prowadzonej przez Grzegorza Jankowicza - robiłem jako czytelnik. Książki, które napisałem, nawet te beletrystyczne, artykuły czy antologie - wszystko to powstało z chęci podzielenia się z innymi tym, co mnie zachwyciło". Kanadyjski pisarz, urodzony w Argentynie, dorastający w Izraelu (gdzie niemieckiego z czeskim akcentem nauczył się od czeskiej niani, która nauczyła go też angielskiego... z niemieckim akcentem), wiele razy zmieniający kraj zamieszkania (Francja, Anglia, a nawet Haiti), tłumaczył wpływ wielojęzyczności na swoje życie i twórczość. Manguel przyznał, że inaczej myśli i pisze w każdym ze znanych sobie języków; więcej nawet: stwierdził, że w dużej mierze to różne języki determinują jego myślenie. To powód, dla którego Manguel za prawdziwego twórcę literatury uznaje nie pisarza czy czytelnika, ale tłumacza! Przez blisko dwie godziny snuł fascynujące opowieści o czytaniu, słuchaniu, literackich pasjach i przygodach intelektualnych, których celem jest tworzenie wspólnej przestrzeni rozmowy. Publiczność zgodnie uznała Manguela za najjaśniejszą gwiazdę 3. edycji Festiwalu Conrada.

Sobota, 5 listopada

PRZETŁUMACZYĆ SIEBIE

Eva Hoffman, anglojęzyczna pisarka polskiego pochodzenia, opowiadała o swym przechodzeniu z kultury polskiej do kultury amerykańskiej i brytyjskiej. Przed laty jako trzynastolatka wsiadła na pokład statku "Batory" i ruszyła w stronę nowego świata. Było to odcięcie się od przeszłości, od rodzinnego miejsca. Wtapianie się w inny język, inne miasto, inne zainteresowania - wszystko to stało się bolesnym procesem, dla zrozumienia i zaleczenia którego Eva Hoffman, gość piątego dnia Festiwalu Conrada, zaczęła pisać książki.

Podczas spotkania prowadzonego przez Tomasza Bilczewskiego przekonywała, że wkraczanie w drugi język nie musi wiązać się z traumą. W jej przypadku proces tłumaczenia siebie na inny idiom powiódł się w stopniu, którego nie mogła się spodziewać na początku swej kariery. Zmiana języka nie była spowodowana chęcią odcięcia się od ciężaru żydowskości. Była skutkiem obsesji, obsesji utożsamienia się z nowym otoczeniem. Na szczęście nie unicestwiła języka polskiego, jedynie odłożyła go na bok.

PRZEKŁAD I POLITYKA

Punktem wyjścia debaty z udziałem Andreja Chadanowicza, Susan Bernofsky, Andersa Bodeg?rda i Adama Pomorskiego były niebezpieczne - choć jakże przecież fascynujące i pociągające - relacje między przekładem a polityką. Do refleksji na ten temat namawiała Magda Heydel, tłumaczka, prowadząca jedną z festiwalowych "Lekcji czytania z..." poświęconą przygotowanemu przez nią nowemu przekładowi "Jądra ciemności" Josepha Conrada ("Lekcje czytania" - jak co roku - znalazły się w programie imprezy). Adam Pomorski zwrócił uwagę na to, że problem przekładu i innych kultur leży w konkrecie, którym jest tekst. - Nie możemy brnąć w psychologiczną Jałtę. Musimy pamiętać, że Polacy są różni, Litwini, Czesi też. Nawet Rosjanie są różni, choć trudno w to uwierzyć - mówił ironicznie autor przekładów m.in. Dostojewskiego. - Musimy pozbyć się stereotypów obcości, a do tego potrzebujemy konkretu i tekstu.

Susan Bernofsky podkreślała, że ważne jest nie tylko to, czy w ogóle tłumaczymy, ale jak tłumaczymy. Przypomniała przy okazji koncepcję przekładu Friedricha Daniela Ernsta Schleiermachera, niemieckiego filozofa, który na przełomie XVIII i XIX wieku zaznaczał, że przekład ma charakter polityczny. ­Bernof­sky podjęła też wątek szacunku w przekładzie. Przywoływała mechanizm "udomowienia", w wyniku którego zanikają idiomy obcego języka. Podkreślała konieczność zachowania różnicy właściwej danemu językowi i poszczególnym kulturom.

Anders Bodeg?rd, szwedzki tłumacz, przyjaciel Polski, zdradził, że w Skandynawii istnieje projekt, który zbliża Szwecję, Norwegię czy Islandię. - Są oczywiście polityczne przesłanki, by utrzymywać podobną wspólnotę. Dzięki temu wzmacniane są na przykład kontakty między młodymi szwedzkimi oraz islandzkimi pisarzami. Bodeg?rd zwrócił uwagę, że Szwedzi coraz rzadziej uczą się języków obcych (dotąd dominujących). Coraz więcej osób wybiera arabski czy chiński.

O tym, że przekład jest bardzo ściśle związany z polityką, przekonany był Andrej Chadanowicz. Białoruski poeta, tłumacz i eseista mówił, że na Białorusi istnieje czarna lista zakazanych autorów, wśród nich widnieją nazwiska tłumaczy, co świadczy o ich politycznym (potencjalnie dysydenckim) potencjale.

Niedziela, 6 listopada

HIGIENIŚCI

Maciej Zaremba, czuły i wnikliwy reportażysta, "nasz człowiek" w Szwecji, snuł ożywcze refleksje, które zaprzeczały pogłoskom o skandynawskim raju. Tematem debaty prowadzonej przez Michała Olszewskiego była eugenika. - Nie jestem tym, który promuje kalectwo, ale nie mogę powiedzieć, że ktoś głuchy czy ślepy jest mniej szczęśliwy niż ja.

Zaremba przypomniał postać Tomasza Janiszewskiego, przedwojennego lekarza, promotora higieny społecznej i zwolennika eugeniki. Janiszewski stał się ponoć prototypem Tomasza Judyma z powieści "Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego. - Gdy czytałem tę powieść, sam zobaczyłem u Judyma ten rys. On chce ludzi uratować, bo go odstręczają.

Część rozmowy z Zarembą poświęcona była również zbiorowi reportaży "Polski hydraulik". - Moja książka to przewodnik po patologiach społecznych, które dotknęły zmodernizowane kraje, takie jak Szwecja - mówił reportażysta. Jako przykład przywoływał biurokrację, w której obojętność jest wyrazem równego traktowania obywateli. - Nas też to wkrótce czeka - przepowiadał Zaremba.

GŁOWACKI NA KONIEC

Jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej cenionych pisarzy polskich. Janusz Głowacki wyjechał z Polski przed trzema dekadami. Początek jego pobytu zbiegł się z politycznym kryzysem, którego doświadczyliśmy na początku lat 80. Dla samego Głowackiego sytuacja emigracji była rozpoczęciem nowego życia w wieku czterdziestu lat. - Znalazłem się na niestabilnym i nieznanym nikomu gruncie. Może to być ciekawe, ale nie życzę tego nikomu. Na szczęście mam autoironiczny stosunek do życia.

Pisarz wyznał, że początki jego działalności w Ameryce nie były łatwe. Przełom nastąpił dopiero, gdy teksty Głowackiego zarekomendował Arthur Miller. - Gdy mnie zobaczył, powiedział: "Boże, jaki wspaniały europejski płaszcz" - relacjonował polski prozaik. - Ameryka wcale nie jest otwarta i wcale na nikogo nie czeka - zauważył gorzko. - Oni są samowystarczalni. Wystawienie sztuki to ogromne pieniądze. Na Broadwayu produkcja może kosztować nawet milion dolarów. Producenci więc się boją.

Głowacki powiedział, że sukces - także finansowy - nadszedł wraz z wystawieniem jego sztuk: "Antygony w Nowym Jorku" i "Polowania na karaluchy". W pewnym momencie teksty Głowackiego wystawiało pięćdziesiąt teatrów w Stanach. - Amerykańska demokracja jest szalenie skomplikowania - komentował cienie i blaski swojej amerykańskiej drogi. - Oni dają człowiekowi dwa lata. Jeśli on przez te dwa lata coś osiągnie, znaczy, że odniesie sukces. Nasz pisarz odniósł sukces ogromny - nie tylko w USA, ale także na Festiwalu Conrada, przyciągając na swoje spotkanie tłum czytelników.

Opracowali Grzegorz Jankowicz, Jacek Ślusarczyk, Patryk Stanik, Marcin Wilk.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2011