Jednoosobowa instytucja literatury

18 listopada odszedł Werner Morlang, literaturoznawca, wybitny znawca twórczości Roberta Walsera, przyjaciel Festiwalu Conrada.

30.11.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Schauspielhaus Zürich
/ Fot. Schauspielhaus Zürich

Poznałem Go podczas pobytu w Szwajcarii w czerwcu 2010 r. Patriarchalnym wyglądem budził zaufanie i, jak wyznała mi jedna z autorek, choć wyraźnie od niego starsza, roztaczał wokół siebie aurę ojcowskiej troskliwości. Gdy zaczynał mówić, emanował oczytaniem i głębokim zrozumieniem. Ktoś, kto chciał się zajmować literaturą szwajcarską, nie mógł nie znać Wernera Morlanga, bo ten był jej znawcą i propagatorem par excellence. Morlanga przede wszystkim się słuchało, choć oczywiście i on słuchał – rzadkość u ludzi, którzy mają tak wiele do powiedzenia – ale ja przeważnie słuchałem i notowałem. Jeśli on coś notował, to w pamięci, a nazajutrz lub kilka dni po rozmowie serwował konkrety, czyli teksty, mailem lub na papierze.

Jesienią 2011 r. odnowiliśmy znajomość w Krakowie podczas Festiwalu Conrada. Morlang był jednym z gości, z Małgorzatą Łukasiewicz, Łukaszem Musiałem i Arkadiuszem Żychlińskim dyskutował o mikrogramach Roberta Walsera, chyba najważniejszego „swojego” autora, któremu poświęcił 20 lat życia, z tego osiem jako kierownik archiwum Walsera, odszyfrowując jego mikrogramy. Morlang nie powiedział „nie”, gdy podzieliłem się z nim konkretnymi wyobrażeniami na temat projektu antologii poezji niemieckojęzy- cznej Szwajcarii po 1945 r. Mając z jego strony wsparcie i gotowość współpracy, mogłem poważnie pomyśleć o realizacji tego zadania. Przejrzałem kilkaset maili, jakie wymieniliśmy w ciągu wielu miesięcy wspólnych działań, a także potem, gdy zwracałem się do niego o radę. Werner Morlang nie tylko wykonał wtedy tytaniczną pracę, ale był dobrym duchem przedsięwzięcia – i nigdy nie zostawił mnie na lodzie. Wykonał dziesiątki telefonów i rozmów, cierpliwie pisał maile, bo autorów wybraliśmy, bagatela, prawie 80. On znał wszystkich – a jemu się nie odmawiało.

Werner Morlang, 1949–2015, studiował anglistykę i germanistykę (doktorat z Arno Schmidta), przełożył pięć książek. Sam pisał o autorach, którzy go fascynowali – portrety zapomnianych pisarzy, publikowane w latach 90. w czasopiśmie „Du”, ukazały się drukiem jako „So schön beiseit”. Opublikował też swoje długie rozmowy z Gerhardem Meierem o jego twórczości i życiu („Das dunkle Fest des Lebens”).

Zawsze interesowali go ekscentrycy i szczególne przypadki w literaturze światowej, nic więc dziwnego, że w cen- trum jego literackiego uniwersum znajdował się Robert Walser. Do grona jego ulubionych autorów, nie tylko szwajcarskich, należeli też: Aglaja Veteranyi, W.G. Sebald, Gerhard Meier. Można powiedzieć, że tą – jakże wartościową – literaturą spoza głównego nurtu zarażał tłumaczy, którzy trafili do niego na Lindenbachstrasse w Zurychu. Jedną z jego ostatnich inicjatyw była kolekcja literatury szwajcarskiej na Węgrzech, w styczniu pokazywał mi z dumą swoje „dziecko”, pierwsze tomy w jednolitej szacie graficznej. On rzucał pomysł, inni go realizowali...

Oprócz słowa pisanego żywiołem Morlanga było słowo mówione – w cyklu „Fantastyczne podróże” w zuryskim Schauspielhaus oprowadzał publiczność po literaturze, starożytnej i współczesnej, niemieckojęzycznej i obcej. On wygłaszał wprowadzenie i komentował, aktorzy czytali fragmenty. Albo skupiał się na konkretnych gatunkach, jak kryminał czy powieść gotycka, albo na autorach (Lukian, Swift, E.A. Poe, K. Lasswitz, pierwszy twórca niemieckiej SF, Wolter, A. Schmidt). W sezonie 2013/14 prowadził cykl siedmiu imprez „Kawiarnia literacka”: jego bohaterami byli pisarze mniej znani poza niemieckim obszarem językowym, m.in. A. Polgar, L. Perutz, H.C. Artmann. Prezentacją Edith Wharton zdążył nawet rozpocząć następny projekt pod celowo mylącym tytułem „Ladies in Shorts”. Miał się w nim zajmować autorkami gatunku short story z kręgu literatury anglosaskiej.

Namiętnie zbierał książki. Ale nie był kolekcjonerem dla kolekcjonowania. On wszystkie swoje książki czytał i znał. Pamiętam, jak w swoim mieszkaniu pełnym książek z lunatyczną pewnością znajdował tom, o którym akurat rozmawialiśmy.

Literatura była jego pasją przez całe życie. Co go napędzało? Ciekawość naszej egzystencji... Nikt tak dobrze jak on, autentyczny erudyta, nie wiedział, że literatura pozwala odczytywać życie w całym jego bogactwie. Potrafił to również ująć w słowa i przekazać publiczności. Żył dla literatury, bo kochał książki, zwłaszcza pierwodruki. Pasjonowali go różni autorzy. Klaus Merz w wywiadzie dla SFR powiedział wprost, że bez Morlanga literatura w Szwajcarii jeszcze bardziej straci na znaczeniu.

Odszedł człowiek kultury o uniwersalnym formacie. Takich jest mało, a będzie jeszcze mniej. Kto by się zresztą z taką pasją poświęcił literaturze jako osoba prywatna! Nie stała za nim w ostatnich latach żadna instytucja, która byłaby dla niego chlebodawcą. On sam był instytucją. ©

RYSZARD WOJNAKOWSKI (ur. 1956) – germanista i skandynawista, tłumacz literatury niemieckiej, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Inicjator i redaktor serii wydawniczej „Śpiewać to być”, w której publikowana jest współczesna poezja austriacka. W 2007 r. otrzymał nagrodę „Literatury na Świecie”. Przełożył na polski między innymi dzieła H. Bölla, E.M. Remarque’a, R. Musila, G. Scholema czy M. Bubera.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2015