W otchłani i w gorączce. Kino Nowych Horyzontów

Kino „nowohoryzontowe” często łamie schematy i miesza porządki, by zbudować zupełnie nową jakość.

07.04.2023

Czyta się kilka minut

Benoît Magimel jako De Roller i Pahoa Mahagafanau jako Shannah   / MATERIAŁY PRASOWE
Benoît Magimel jako De Roller i Pahoa Mahagafanau jako Shannah / MATERIAŁY PRASOWE

Słowo „nowohoryzontowy” nie figuruje w Słowniku Języka Polskiego, nie jest też (jeszcze) dopuszczalne w grach typu Scrabble. Jednak weszło już do języka wewnętrznego bywalców wrocławskiego festiwalu Nowe Horyzonty – jako określenie kina spoza głównego nurtu, ekscentrycznego w treści i formie.

Nie każdemu musi kojarzyć się pozytywnie, może być synonimem pretensjonalności, snobizmu czy „snujstwa”. Ci jednak, którzy zainwestują w takie kino swój czas, a w trakcie seansu będą mieć szeroko otwarte oczy i głowę, mogą zostać szczodrze wynagrodzeni. Przed nami jego reprezentacyjna próbka, czyli trzy tytuły z ubiegłorocznej edycji, dostępne w ramach ogólnopolskiego przeglądu.

W tych filmach rzeczywiście czas płynie wolniej (lub po prostu inaczej), stąd ich często ponadprzeciętny metraż. W alpejskiej wiosce z „Kawałka nieba” Michael Koch wciąga nas w jednostajny rytm kolejnych dni, tygodni, pór roku. W najpiękniejszych okolicznościach przyrody łudzi „żywotem człowieka poczciwego”, bowiem miłość łącząca bohaterów – młodą listonoszkę i jej świeżo upieczonego męża „z nizin” – właśnie na skutek działania natury musi przejść heroiczną próbę.

Kiedy u Marca zostaje zdiagnozowany guz mózgu i mężczyzna traci kontrolę nad impulsami, Anna musi wybrać między bezpieczeństwem swoim i dziecka a dobrostanem chorego. Idąc za głosem serca, wbrew naciskom z zewnątrz, próbuje to rozdarcie po swojemu zszywać. Podobnie robi szwajcarski reżyser, który w ciasnym, kwadratowym niemal kadrze zderza ze sobą naturalizm życia wiejskiego i powściągliwą grę naturszczyków z obezwładniającą urodą górskich pejzaży. A przypowieść o sile uczucia z... musicalem.

Umieszcza bowiem w scenerii Alp profesjonalny chór, komentujący na wzór greckiej tragedii zdarzenia i nastroje. Chorałom towarzyszą bollywoodzcy tancerze (w okolicy właśnie powstaje kolejny indyjski przebój) oraz potraktowany z ironią najntisowy hit „What Is Love”. Co bynajmniej nie umniejsza surowej powagi filmu – kino „nowohoryzontowe” często łamie schematy i miesza porządki, by zbudować zupełnie nową jakość.

Tego rodzaju przekroczeń chętnie dokonuje Michelangelo Frammartino, którego „Le quattro volte” wygrało trzynaście lat temu festiwal we Wrocławiu. Włoski reżyser również wyspecjalizował się w filmach „górskich”, wyrosłych z dziewiczych niemal krajobrazów rodzinnej Kalabrii, z historii poddanych rytmowi natury czy wręcz panteistycznych w swej wymowie. Najnowszy jego tytuł, „Pod ziemią”, ma formę jeszcze bardziej hybrydową, łącząc dokumentalne obserwacje z inscenizacjami i filozoficznym namysłem.

Głównym bohaterem ponownie jest sędziwy pasterz, ale historia jego odcodzenia wpisana została w nowy kontekst: wyprawy speleologicznej z 1961 roku, czego efektem było odkrycie podziemnej groty Bifurto, trzeciej co do głębokości na świecie. Podczas gdy północ kraju ulega przyspieszonej modernizacji, mieszkańcy Południa znają nowoczesność wyłącznie z jedynego we wsi telewizyjnego ekranu. Kiedy w Mediolanie strzelają w górę wieżowce, jesteśmy świadkami powolnego schodzenia do wnętrza Ziemi.

Z takiej otchłannej perspektywy patrzy reżyser na skończoność człowieczego życia, na cykliczność natury i wiecznotrwałość podziemnych jaskiń, ukrytych dotąd przed ludzkim okiem. Dla widza przeglądu ten film może być wyzwaniem największym, ponieważ trudno go zaklasyfikować lub oswoić. Zanurzony w ciemnościach, chwilami na granicy widzialności, za to czujnie wsłuchany w podziemne odgłosy, skłania przede wszystkim do kontemplacji. Oglądamy kino „chtoniczne”, pozbawione łatwej fotogeniczności i będące zaprzeczeniem Herzogowego gawędziarstwa; rozpięte między pokorą twórcy a jego brawurą.

Jeńców nie bierze także Albert Serra, autor filmu „Pacifiction”, bez wątpienia najciekawszego w tym zestawie. Wcześniej, poprzez „Śmierć Ludwika XIV” (2016) i „Liberté” (2019), opowiadał o uwięzieniu w ciele – powoli umierającym albo kompulsywnie spółkującym, a równocześnie dyskutował z szeroko rozumianą pornografią. Przesiąknięta fizjologią królewska sypialnia i nocny las, gdzie XVIII-wieczni libertyni próbują testować ostatnie granice (nie tylko ciała), stawały się sceną zakazanego spektaklu, czyniąc z widzów niezręcznych podglądaczy.

Dla odmiany, najnowszy film katalońskiego reżysera zaprasza do całkowitej immersji. Jesteśmy wszak na rajskiej Tahiti, czyli francuskim terytorium zamorskim, w towarzystwie wysokiego komisarza granego przez Benoîta Magimela. Ubrany z kolonialną elegancją urzędnik zdaje się królem życia: sprzyjają mu paryskie władze, zdążył obłaskawić lokalsów, a wolne chwile spędza w nocnym klubie, gdzie przewala się istna menażeria miejscowych i przyjezdnych. Dotychczas De Roller potrafił świetnie lawirować w gąszczu politycznych, biznesowych i obyczajowych niuansów, przychodzi jednak moment, gdy rzeczywistość przestaje być dlań przezroczysta. Pogłoski, że na wyspie francuski rząd ma wznowić eksperymenty z bronią jądrową, co oznaczałoby koniec raju, niszczą spokój bohatera. Po długiej, wprowadzającej w klimat „rozbiegówce” zamienia się „Pacifiction” w hipnotyczny thriller.

Ma w sobie coś z Conradowskiego „Nostromo” i poniekąd „Jądra ciemności”, a trochę z fantasmagorii „Miasteczka Twin Peaks”. I tak, jak w pierwszej części filmu Serry półsłówka i mikroobserwacje odsłaniały w dyskretny sposób postkolonialny charakter relacji panujących w dzisiejszej Polinezji Francuskiej, tak druga część to już powolny zjazd w dół czy osuwanie się w mrok. Komisarz wypatrujący nerwowo okrętu podwodnego coraz mniej ufa temu, co widzi, i tym, z którymi rozmawia. Wobec rządowego i, być może, globalnego spisku, czuje się marnym pionkiem. A reżyser, jego operator Artur Tort oraz Marc Verdaguer i Joe Robinson jako autorzy transowej muzyki elektronicznej tworzą aurę, którą za innym mistrzem chciałoby się nazwać „tropikalną gorączką”. Nie chodzi wyłącznie o jej intensywnie zmysłowy charakter, lecz również o cyniczną politykę, ukazaną tu niczym narastający, nieuleczalny stan zapalny. Transseksualna aktorka Pahoa Mahagafanau w roli zaprzyjaźnionej z komisarzem Shannah doskonale uosabia wszechobecną na ekranie dwuznaczność i tajemnicę. I jeśli szukać słowa, które połączyłoby ze sobą te trzy kompletnie różne tytuły z Nowych ­Horyzontów, byłoby nim właśnie to ostatnie. ©

 

NOWE HORYZONTY TOURNÉE:

KAWAŁEK NIEBA (A Piece of Sky/Drii Winter)

reż. Michael Koch. Prod. Szwajcaria/ /Niemcy 2022,

POD ZIEMIĄ (Il buco)

reż. Michelangelo Frammartino. Prod. Włochy/Francja/ /Niemcy 2021,

PACIFICTION

reż. Albert Serra. Prod. Francja/Hiszpania/ /Niemcy/Portugalia 2022.

Harmonogram pokazów na stronie www.nowehoryzonty.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2023

W druku ukazał się pod tytułem: W otchłani i w gorączce