Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Anita Piotrowska, autorka recenzji filmowych w „Tygodniku Powszechnym”, laureatka Nagrody PISF za krytykę filmową, przygotowała listę dziesięciu najlepszych filmów roku.
Poniżej znajdą Państwo ich tytuły, zwiastuny, fragmenty recenzji oraz gdzie – jeśli są dostępne – można je oglądać w serwisach streamingowych.
Polecamy również popularną rubrykę Co obejrzeć w weekend, w której co piątek Anita Piotrowska rekomenduje najlepsze nowe filmy i seriale na VOD.
10 najlepszych filmów roku według „Tygodnika Powszechnego”
Miejsce 10: Niedźwiedzie nie istnieją
Jafar Panahi, pozostający w areszcie domowym m.in. za mówienie prawdy, nakręcił fascynujący film. Można go rozkminiać bez końca i na różne sposoby: z perspektywy filozoficznej, politycznej, kulturoznawczej czy jako autotematyczny traktat o samej istocie kina.
Miejsce 9: Skąd dokąd
Nagradzany na całym świecie dokument Macieja Hameli z początku zdaje się rozmyślnie zawężać perspektywę, montując główną kamerę mniej więcej na wysokości samochodowego lusterka wstecznego. I kieruje ją na ludzi, z których każdy jest z nami zaledwie przez kilka minut. Twórca tego filmu był przez wiele miesięcy wolontariuszem kursującym między Polską a Ukrainą. We własnym vanie, kupionym na tę okazję, przewoził cywilów z zagrożonych i zdewastowanych terenów, a jego film jest przede wszystkim świadectwem wielkiej ewakuacji.
Miejsce 8: Poprzednie życie
Mądrość tego filmu, który przez cały czas balansuje między filozoficzną zadumą a melodramatem o pierwszym kochaniu, jest przede wszystkim mądrością jego trojga bohaterów. A składa się na nią zaufanie, zrozumienie, cierpliwość, umiejętność wycofania się – dziwny zestaw w naszych egocentrycznych czasach.
Miejsce 7: Chleb i sól
Czuje się, że Kocur, również wychowany w śląsko-blokowych klimatach, dobrze zna takie dylematy i tych ludzi. Nie tylko dlatego, że główne role zagrali jego kumple, autentyczni pianiści z blokowiska, Tymoteusz i Jacek Biesowie, z których pierwszy jest laureatem wielu międzynarodowych konkursów, z chopinowskim włącznie. „Chleb i sól” jest filmem nie tylko przemyślanym (intelektualnie i filmowo), lecz i zapewne głęboko przeżytym. Naturalność aktorskich „prawdziwków”, zaufanie dla improwizacji, ucho do języka i pewna ręka, jaką reżyser inscenizuje w długich ujęciach życie codzienne, robią wrażenie, jednakże na samym odwzorowaniu swojskiej rzeczywistości reżyser nie poprzestaje.
- Czytaj całą recenzję →
- Czytaj rozmowę Urszuli Honek z Damianem Kocurem, reżyserem filmu →
- Oglądaj na Nowe Horyzonty VOD →
Miejsce 6: Saint Omer
Jak przystało na porządny dramat sądowy, Diop oddaje głos różnym stronom. Obiektywne fakty wydają się miażdżące – matka zostawiła na plaży piętnastomiesięczną córkę, by zabrał ją nocny przypływ. Tyle że oskarżona przyznaje się do winy i zarazem twierdzi, że jest niewinna.
Miejsce 5: Pacifiction
Najnowszy film katalońskiego reżysera zaprasza do całkowitej immersji. Jesteśmy wszak na rajskiej Tahiti, czyli francuskim terytorium zamorskim, w towarzystwie wysokiego komisarza granego przez Benoîta Magimela. Ubrany z kolonialną elegancją urzędnik zdaje się królem życia: sprzyjają mu paryskie władze, zdążył obłaskawić lokalsów, a wolne chwile spędza w nocnym klubie, gdzie przewala się istna menażeria miejscowych i przyjezdnych. Dotychczas De Roller potrafił świetnie lawirować w gąszczu politycznych, biznesowych i obyczajowych niuansów, przychodzi jednak moment, gdy rzeczywistość przestaje być dlań przezroczysta. Pogłoski, że na wyspie francuski rząd ma wznowić eksperymenty z bronią jądrową, co oznaczałoby koniec raju, niszczą spokój bohatera. Po długiej, wprowadzającej w klimat „rozbiegówce” zamienia się „Pacifiction” w hipnotyczny thriller.
Miejsce 4: Tár
W szesnaście lat od ostatniego filmu (po drodze były jeszcze seriale) Todd Field powraca w iście koncertowej formie. Nie on pierwszy odnajduje patologiczne sytuacje, przerosty narcyzmu i niskie pobudki w przybytkach sztuki wysokiej (lista filmów o nieludzkich filharmonikach byłaby całkiem spora). Osadza swoją historię w pełnym skrajności współczesnym Berlinie, między seksualną żądzą a śmiercią tuż za ścianą, między luksusowymi apartamentami a obskurnymi ruderami, pomiędzy przywilejem a przemocą, miłością do sztuki a chorą ambicją, na granicy realności i fantasmagorii.
Miejsce 3: Aftersun
Inspirując się luźno własnymi przeżyciami z dzieciństwa, Wells filmuje ów ledwie dostrzegalny rozpad, obecny też wyraźnie we fragmentarycznej narracji i takiejże optyce „Aftersun”. Dlaczego trzydziestoletni mężczyzna na śródziemnomorskich wakacjach nie śpi po nocach i łka w samotności, musimy sami się domyślić. Reżyserka podsuwa rozmaite sugestie, a w przebłyskach pamięci dojrzałej Sophie ożywają pozornie nieistotne obrazki z hotelu i okolic. Dzięki ojcowskiej apatii dziewczynka miała zresztą liczne okazje, żeby spróbować zakazanych owoców i wiele jej przygód balansowało na granicy ryzyka. Dopiero sama będąc rodzicem dostrzega, ile kosztowały Caluma jej najlepsze w życiu wakacje. Choć przecież intuicyjnie czuła, że coś było nie tak.
Miejsce 2: Czas krwawego księżyca
Jak nakręcić film, który byłby pokazem mistrzostwa, ale nie popisem wielkości? W którym western, melodramat, kino gangsterskie i dramat sądowy nie przykryją (ani nie wyeksploatują) politycznej refleksji, etnograficznego i archiwalnego zapisu, bolesnej przypowieści? I żeby jeszcze był to film sączący się przez trzy i pół godziny niczym wstrzykiwana trucizna, lecz ostatecznie zmierzający ku światłu, jakim może być konfrontacja z prawdą?
Miejsce 1: Duchy Inisherin
Film napisany, zagrany i nakręcony z taką precyzją, nominowany właśnie do dziewięciu Oscarów, kryje w sobie zwodniczą prostotę i pozostaje dziełem otwartym na interpretacje. Nie rozstrzyga za nas, kto miał rację: przebudzony buntownik czy lękający się zmian poczciwiec. I nawet w finałowym katharsis – na dwoje banshee wróżyła.