Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Adhortację "Verbum Domini" Benedykt XVI zaadresował do "biskupów i duchowieństwa, osób konsekrowanych i wiernych świeckich", czyli do zdeklarowanych członków Kościoła. Adhortacja jest owocem Synodu Biskupów (5-26 X 2008 r.) zajmującego się Słowem Bożym (czytaj Pismem Świętym) w życiu i misji Kościoła. Ciekawe, że to zgromadzenie episkopatów całego Kościoła zajmowało się tym właśnie zagadnieniem. Czyż nie jest oczywiste, że Biblia jest podstawową inspiracją jego misji i życia? Czyż nie przez Nowy Testament dociera on wprost do słów i myśli Założyciela? Doświadczenie uczy,
że zazwyczaj mówi się o tym, czego nie ma (np. o jedzeniu w czasach głodu, o pokoju w czasie wojny). Być może Papież, wybierając ten temat, chciał Kościołowi uświadomić jakieś braki i zmobilizować siły do szukania środków naprawy.
Dokument porusza wiele spraw, od formacji biblijnej, przez ekumenizm, po detale dotyczące ambony, z której w kościołach czyta się Pismo Święte. Omówienie dokumentu znajduje się w obecnym numerze, a sam dokument (w polskim przekładzie) jest łatwo dostępny w internecie.
Jednym z powracających w nim wątków jest myśl, że chrześcijanin tym się różni od innych, iż w konkretnym życiu kieruje się naukami Pisma Świętego.
Trudno pojąć chrześcijan, którzy Nowego Testamentu nie czytają z braku zainteresowania. Jest to brak zainteresowania własną tożsamością. Można się denerwować na kiepską treść kazań, ale dlaczego samemu nie sięgnąć do źródła i nie sprawdzić, o co naprawdę w chrześcijaństwie chodzi?
Odkrycie może się okazać wstrząsające. Niejeden "dobry parafianin" może przeżyć szok, bo czy w naszym świecie da się żyć, poważnie traktując słowa Chrystusa? Choćby te o przebaczaniu, o traktowaniu potrzebujących, o ubóstwie, czystości, małżeństwie, modlitwie, a zwłaszcza o absolutnym zaufaniu Ojcu Niebieskiemu, co może się wydawać ryzykowne...
Nie, podstawową zasadą chrześcijaństwa nie jest to, "żeby się wszyscy dobrze czuli", ale miłość, która jeśli trzeba, daje życie, aby inni życie mieli.
W punkcie 98. Papież, nawiązując do posiedzeń synodalnych, przypomina "liczne świadectwa, (...) opowiadania osób, które potrafiły żyć wiarą i dawać jasne świadectwo Ewangelii również w reżymach wrogich chrześcijaństwu lub pośród prześladowań". Ma na myśli "świadectwo wielu braci i sióstr, którzy również w naszych czasach oddali życie, by przekazać prawdę o miłości Bożej, objawionej nam w ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Chrystusie".
"W naszych czasach"... W tym roku, zaledwie co, w dniu Wszystkich Świętych w Bagdadzie kilkadziesiąt osób zgromadzonych na modlitwie w katedrze syryjskokatolickiej zabito dlatego, że byli chrześcijanami. Wśród nich trzymiesięczne dziecko, kobietę oczekującą dziecka, dwóch kapłanów...
Niejako rewersem rzeczywistości, którą jest Słowo Boże, są ludzie po dziś dzień oddający życie za wiarę. Te męczeństwa nie są na ogół szczególnie eksponowane przez światowe media. Chętniej się pisze i mówi o skandalach seksualnych i politycznych niż o mordowanych chrześcijanach w Sudanie i tych, którzy zostali zmuszeni do przyjęcia islamu.
Podejrzewa się Kościół katolicki o to, że jest instytucją, która się troszczy wyłącznie o siebie, i to w wymiarach raczej ziemskich. Biskupi na Synodzie jakby się nie przejmowali zarzutami. Raczej szukali dróg ku przyszłości Kościoła, jak Benedykt XVI, który ogłaszając ten "dokument do użytku wewnętrznego Kościoła", jest przekonany, że Kościół z kryzysu wyprowadzić może tylko poważnie przyjęte Verbum Domini, tylko Słowo Boże.