Benedykt, rok pierwszy

Po śmierci Papieża dziekan kolegium kardynalskiego marzył o odpoczynku. Trzy dni wcześniej skończył przecież 78 lat. Tymczasem... "Po wielkim papieżu Janie Pawle kardynałowie wybrali mnie, zwykłego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej. To były pierwsze słowa, które Joseph Ratzinger wypowiedział publicznie jako Benedykt XVI, 265. następca świętego Piotra.

19.04.2006

Czyta się kilka minut

Światowy Dzień Młodzieży, Kolonia, 21 sierpnia 2005 r. /
Światowy Dzień Młodzieży, Kolonia, 21 sierpnia 2005 r. /

Przed tygodniem, podsumowując pierwszy rok pontyfikatu, mówiłem o odwołaniach nowego papieża do nauczania Jana Pawła II, kwestiach dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego, a także papieskiej wizji Europy. W procesie przywracania kontynentowi utraconego ducha Benedykt od początku stawia na młodzież.

Młodzież

Tydzień po wyborze, na spotkaniu z pielgrzymami niemieckimi (25 kwietnia) mówi, jaką otuchą napawał go widok młodych ludzi zgromadzonych wokół zmarłego Papieża, "a tak naprawdę wokół Chrystusa". Dlatego, podkreśla, nieprawdą jest, że młodzi myślą przede wszystkim o używaniu i przyjemności, że są materialistami i egoistami.

Benedykt XVI stawia na młodzież. Ale jak młodzież, "przyzwyczajona" do właśnie zmarłego Papieża, przyjmie jego następcę? Swoistym testem był sierpniowy XX Światowy Dzień Młodzieży, przebiegający pod hasłem "Przybyliśmy oddać Mu pokłon" (Mt 2, 2). Niezwykłym zbiegiem okoliczności (lub raczej: z woli Opatrzności), wyjazd do Kolonii (18 sierpnia) niemiecki papież "odziedziczył" po Janie Pawle II.

Od początku było co najmniej dobrze. Był entuzjazm młodzieży witającej Papieża na lotnisku, było skandowanie "Benedetto!". Jak niegdyś - "Giovanni Paolo!"...

Papież mówi o swojej radości z tego, że podobne wydarzenia niwelują granice między kontynentami, rasami i narodami. Oraz że Jan Paweł II, inicjując Światowe Dni Młodzieży, stworzył okazję o znaczeniu nie tylko religijnym i kościelnym, ale i ludzkim, bo przyczynił się do budowania wspólnej przyszłości. Podkreśla, że spotkanie tak wielu młodych z papieżem jest znakiem żywotności Kościoła. Właśnie, pomimo swego sceptycznego spojrzenia na stan europejskiej kultury, w pierwszych miesiącach pontyfikatu Papież wielokrotnie mówi o żywotności Kościoła i jego sile zdolnej inspirować nowe pokolenia.

Ciekawy jest sposób, w jaki Benedykt XVI zachęca młodzież do spojrzenia na swoje życie w świetle Ewangelii. Proponuje coś, co można by określić jako perspektywę "otwierającą", bez narzucania czegokolwiek. Jakby chciał zapewnić, że wątpliwości czy niewiara nie są czymś, co wzbudza potępienie Watykanu i papieskie anatemy. Tak więc witając młodzież z pokładu statku na Renie, pozdrawia serdecznie również tych, którzy "nie są ochrzczeni, którzy nie znają jeszcze Chrystusa lub nie znaleźli sobie miejsca w Kościele". Mówi następnie, iż być może niektórzy spośród zgromadzonych mogliby odnieść do swojego okresu dorastania słowa, jakimi Edyta Stein, później żyjąca w Karmelu w Kolonii, opisała swoją młodość: "świadomie i z własnej woli zatraciłam zwyczaj modlenia się". Papież wie o współczesnym wyczuleniu na takie słowa jak "demokracja" czy "wolność", starając się wykorzystać je podczas swojego "nauczania z łodzi". Apelując więc o otwarcie na słowa Chrystusa, zachęca: "Udzielcie Mu prawa głosu w tych dniach! Otwórzcie drzwi waszej wolności przed Jego miłosierną miłością". Powtarza też słowa z inauguracji pontyfikatu: "Kto pozwala wejść Chrystusowi [do swojego życia], nie traci niczego - absolutnie niczego z tych rzeczy, dzięki którym życie jest wolne, piękne i wielkie".

Dbałość o język adekwatny, nastrojony na fale młodzieżowej wrażliwości, słychać także podczas wieczornego czuwania modlitewnego (w sobotę 20 sierpnia). Choćby wówczas, gdy Papież przekonuje, iż tylko święci są prawdziwymi reformatorami i "jedynie od świętych, jedynie od Boga bierze początek prawdziwa rewolucja, decydująca o przemianach świata". Benedykt, który miesiąc wcześniej w Dolinie Aosty mówił włoskim księżom o błędnym rozumieniu dziejów przez Marksa oraz o klęsce rewolucji roku 1968, teraz w inny sposób formułuje tę myśl wobec młodzieży: "to nie ideologie zbawiają świat, lecz jedynie wpatrywanie się w żyjącego Boga". Nawiązując zaś do hasła kolońskiego ŚDM prosi, by pomimo zła, które zdarza się także w Kościele, młodzi wraz z papieżem przyłączyli się "ze wszystkimi naszymi wadami i słabościami do procesji świętych, którą rozpoczęli Mędrcy ze Wschodu".

Nazajutrz (21 sierpnia) podczas Mszy wieńczącej ŚDM, w głębokim i na pewno niełatwym przemówieniu na temat istoty Eucharystii, Benedykt mówi o jej niezbywalnym znaczeniu w życiu chrześcijańskim. Prosi młodzież, by nie dała się odwieść od udziału w niedzielnej Mszy, zachęca do odkrywania bogactwa liturgii i sakramentów. Przestrzega przed "religią" traktowaną jako produkt konsumpcyjny i będącą niekiedy źródłem dochodów, oraz przed poszukiwaniem religii "na własną rękę". Taka religia "jest wygodna, ale gdy przychodzi kryzys, pozostawia nas samym sobie". Zachęca wreszcie do inspirowanego chrześcijaństwem zaangażowania na rzecz najbardziej potrzebujących, których nie można zostawić na pastwę losu.

Obecność Benedykta wśród młodzieży nie ograniczyła się do celebr i przemówień. Oto np. zgodnie ze zwyczajem zapoczątkowanym przez Jana Pawła II, Papież zaprosił na obiad dwanaścioro młodych osób z pięciu kontynentów. Po spotkaniu nie kryli oni wielkiego wrażenia "promieniowaniem" Papieża, który w jednej chwili potrafił nawiązać kontakt ze swoimi gośćmi. Podziwiali "duchowy charakter rozmowy".

To, że styl tego Papieża jest inny, nie ulega wątpliwości. Benedykt jest bardziej powściągliwy, mniej spontaniczny, nie tak żywiołowy: wynika to nie tylko z różnicy wieku w chwili wyboru (kard. Ratzinger był w tym momencie o 20 lat starszy), ale także z różnic osobowościowych i stylu pracy, jaki każdy z nich miał za sobą. Ale równie pewne jest, że choć kard. Ratzinger nie spędził tylu lat jako duszpasterz młodzieży, to jednak doskonale wie, co ją boli, czego szuka, jakie ma wątpliwości. "Braki" w duszpasterskiej praktyce rekompensuje świetną obserwacją współczesnego świata, zwłaszcza zaś kultury europejskiej.

Dowodzi tego wspominane już improwizowane przemówienie do księży we włoskim Introd z 25 lipca [omówione w poprzedniej części - "TP" nr 16/2006 - red.], w którym Papież przypominał, że kapłani muszą być odpowiednimi partnerami dla młodych ludzi, umiejącymi dawać "inteligentne odpowiedzi na pytania, jakie rodzą nasze czasy: czy Bóg jest jeszcze potrzebny? Czy jest jeszcze rzeczą rozsądną wierzyć w Boga? Czy Chrystus jest tylko postacią z historii religii, czy rzeczywiście jest Obliczem Boga, którego wszyscy potrzebujemy? Czy można dobrze żyć, nie znając Chrystusa?".

Oto ściągawka przekazana przez Benedykta duszpasterzom młodzieży. Z tego będą ich pytać. Lekcja będzie długa.

Dokumenty

25 stycznia ukazała się, oczekiwana ze szczególnym zainteresowaniem, pierwsza encyklika Benedykta XVI. Szczególnym, ponieważ świat oczekiwał na potwierdzenie, że pancerny kardynał nie stracił impetu. Nawet przewodniczący Papieskiej Rady "Cor Unum" abp Paul Cordes ujawniając treść dokumentu dwa dni przed publikacją przyznaje, że po byłym prefekcie Kongregacji Nauki Wiary "mogliśmy spodziewać się innych tematów, jak np. osoba Jezusa czy bioetyka". Mogliśmy spodziewać się też np. rozprawy o zgubnych skutkach mentalności postmodernistycznej, wolności teologii czy duchowych mieliznach europejskiego ducha. Innym razem. Teraz Papież napisał traktat o miłości.

"Deus Caritas est" to próba zdefiniowania, czym jest miłość, pokazania różnych jej wymiarów i odcieni (miłości erotycznej między kobietą i mężczyzną nie wyłączając). Część druga to apoteoza bezinteresownej i konkretnej miłości bliźniego ukazanej jako powinność każdego chrześcijanina. Zdaniem abp. Cordesa, poświęcona miłości encyklika stanowi okazję do przezwyciężania stereotypu Kościoła ślepego i bezbarwnego. Niemal tuż po wydaniu encyklika stała się bestsellerem w kilku krajach, we Włoszech osiągając sprzedaż grubo ponad milion egzemplarzy.

Ale encyklika, niezależnie od jej ciężaru gatunkowego, jest ważna także w świetle ekskluzywnego wywiadu Papieża dla TVP, wyemitowanego 16 października. Benedykt zadeklarował w nim mianowicie, że sam nie zamierza pisać wielu encyklik, a raczej dopomóc światu w przyswojeniu ogromnej spuścizny poprzednika, papieża Soboru.

Innym ważnym wydawnictwem pierwszego roku pontyfikatu jest Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego - rodzaj przewodnika ogarniającego panoramę wiary katolickiej. Kard. Ratzinger był odpowiedzialny zarówno za opracowanie "głównego" Katechizmu wydanego w roku 1992, jak i obecnego Kompendium stanowiącego jego autoryzowany "wyciąg". W specjalnym motu proprio z 28 czerwca Benedykt XVI wyraża nadzieję, że publikacja ta, choć przeznaczona dla każdego chrześcijanina, może też służyć "wszystkim ludziom żyjącym w świecie tak pełnym rozproszeń i rozmaitych przesłań".

Opracowanie, ilustrowane dziełami sztuki różnych epok, ma formę dialogu. Jest to - jak tłumaczy Papież w homilii w dniu prezentacji - niejako dialog między nauczycielem a uczniem, złożony z serii pytań, "które przyciągają uwagę czytelnika, zachęcając go do nieustannego odkrywania wciąż nowych aspektów prawdy swojej wiary".

Spotkania

Panoramę pierwszego roku pontyfikatu należy wzbogacić o nieoczekiwane (nie tylko z uwagi na "pancerną" aurę Papieża) spotkania następcy św. Piotra. Przede wszystkim z lefebrystami: 24 września Papież przyjął delegację schizmatyckiego Bractwa św. Piusa X z jego przełożonym bp. Fellayem. Po spotkaniu, o którego przebiegu właściwie niewiele wiadomo, zaczęto zadawać pytanie, czy oznacza to otwarcie perspektyw na powrót lefebrystów do jedności z Kościołem. Tradycjonaliści zostaną powitani "z otwartymi ramionami" - odpowiedział 23 marca kard. Dario Castrillon Hoyos, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa i przewodniczący specjalnej komisji do dialogu z Bractwem. Zaznaczył jednocześnie, że wymaga to dalszych rozmów. Okazuje się, że dialog z tradycjonalistami był jednym z (zaproponowanych przez samego Papieża) tematów spotkania Benedykta XVI z Kolegium Kardynalskim w związku z konsystorzem.

Miesiąc wcześniej, 29 sierpnia, Papież przyjął w Castel Gandolfo dysydenckiego teologa Hansa Künga. Zdaniem Luigiego Accatolego, watykanisty "Corriere della Sera", spotkania te "nie przyniosły rozwiązania żadnej kwestii, ale przełamały lody, w jakich przez ćwierćwiecze Wojtyły zamrożone były stosunki z kołami dysydenckimi w Kościele". Natomiast komentator dziennika "La Repubblica" Marco Politi, dla którego wiadomość o spotkaniu z Küngiem była "gromem z jasnego nieba", uważa, że rzuca ono światło także na wcześniejsze spotkanie Papieża z Orianą Fallaci (26 sierpnia, rozmowa dotyczyła głównie wyzwań, przed jakimi stawia Zachód świat islamu). Zdaniem publicysty, oba te spotkania dowodzą, że Papież "pragnie poznać niepokoje współczesnej myśli w relacji do wiary, etyki, tożsamości religijnej i społeczeństwa". Przytacza też słowa Künga, wypowiedziane po rozmowie z Benedyktem XVI: "To nie jest papież, który byłby wpatrzony w przeszłość i zamknięty w sobie".

Był to także rok pierwszego konsystorza Benedykta XVI. 25 marca insygnia kardynalskie wręczył 15 purpuratom (w tym abp. Stanisławowi Dziwiszowi). Wraz z nowo mianowanymi, Kolegium Kardynalskie liczy obecnie 193 członków, z których prawo wyboru papieża ma 122 hierarchów. W październiku natomiast, nad tematem "Eucharystia źródłem i szczytem życia i misji Kościoła" obradowało XI zwyczajne zgromadzenie ogólne Synodu Biskupów, zwołane jeszcze przez Jana Pawła II, który także ów temat wyznaczył. Benedykt XVI podtrzymał tę decyzję, ale zarządził skrócenie obrad o tydzień.

Zwieńczeniem roku Eucharystii była uroczysta Msza, podczas której Papież dokonał pierwszej i jedynej, jak dotąd, kanonizacji (23 października). Wśród pięciu osób wpisanych w poczet świętych znaleźli się także dwaj Polacy, kapłani obrządku łacińskiego z archidiecezji lwowskiej: tamtejszy arcybiskup Józef Bilczewski (1860-1923), niezwykle oddany zgłębianiu tajemnicy Eucharystii, i ks. Zygmunt Gorazdowski (1845-1920) - założyciel wielu dzieł dobroczynnych oraz Zgromadzenia Sióstr św. Józefa. Warto dodać, że Benedykt XVI zarządził powrót do zwyczaju, zarzuconego w 1968 r. przez Pawła VI, że papież przewodniczy jedynie kanonizacjom, beatyfikacji zaś dokonują w jego imieniu kardynałowie.

Pierwsza Wielkanoc Benedykta XVI. Co przejdzie do historii? Na pewno - a może przede wszystkim - pewien gest, mocniejszy od słów. Zdjęcie Papieża leżącego krzyżem na posadzce Bazyliki obiegło w Wielki Piątek cały świat. Na coś podobnego nie zdecydował się żaden bodaj papież: sytuacja zaskoczyła nawet ceremoniarzy.

Podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej Benedykt XVI poświęca cały passus postaci Judasza, co komentatorzy uznają za polemikę z medialnym rozgłosem, jaki nadano "Ewangelii Judasza" i spekulacjom na temat jego "rehabilitacji" przez Kościół (Papież twardo podkreśla m.in., że dla Judasza "pieniądze są ważniejsze od komunii z Jezusem, ważniejsze od Boga i jego miłości"). Do medialnej wrzawy wokół postaci Iskarioty oraz mającego wkrótce wejść na ekrany filmu "Kod Leonarda da Vinci" nawiązuje nazajutrz w obecności Papieża o. Raniero Cantalamessa. W kazaniu podczas liturgii wielkopiątkowej Kaznodzieja Domu Papieskiego ubolewa: "Chrystus dziś sprzedawany jest nie przywódcom Sanhedrynu za trzydzieści srebrników, lecz wydawcom i księgarzom za miliony dolarów".

Wielki Piątek to także pierwsza droga Krzyżowa Benedykta XVI. Przed rokiem, jako kardynał, prowadził ją w zastępstwie gasnącego Jana Pawła II, obecnie, jako jego następca... Postać papieża Wojtyły wspominana jest w Koloseum kilkakrotnie, m.in. w rozważaniach przygotowanych przez abp. Angelo Comastriego. Znamienne, że Jan Paweł II, wymieniony w rozważaniach przy stacji XII (Jezus umiera na krzyżu), pojawia się tu w gronie świętych i błogosławionych. Sam Papież, wspominając o "męstwie wiary Jana Pawła II", podkreśla, że Droga Krzyżowa nie jest po prostu nagromadzeniem ciemnych stron historii świata i krzykiem protestu, który nic nie zmienia, ale "drogą miłosierdzia i zbawienia, które stawia tamę złu, a którą ukazywał nam i której nauczał nas Jan Paweł II". Tak oto Benedykt XVI, który rozpoczął pontyfikat z Janem Pawłem II, wraz z nim "domyka" pierwszy rok swojej posługi, a dzień później - także 79. rok życia.

Muzyka

Przez pierwszy rok pontyfikatu Benedykta XVI niemal nieustannie porównywano z wielkim poprzednikiem. Nie ulega wątpliwości, że od 19 kwietnia z Watykanu dobiegają dźwięki innej symfonii (wtajemniczeni mówią też o fortepianowych dźwiękach muzyki Mozarta...).

Jan Paweł II dynamicznie i gruntownie przeorał świadomość, otworzył serca i umysły nie tylko katolików. Nawet nie tylko chrześcijan. Być może obecny pontyfikat będzie czasem mozolnego zasiewu tak przygotowanej gleby? Może przygotuje wiosnę Kościoła, o której tak marzył Jan Paweł II?

To jest pontyfikat odmienny od rządów papieża Wojtyły. Ale czyż nie odmienny także od przewidywań, iż wybór kard. Ratzingera będzie oznaczał regres chrześcijaństwa, zwłaszcza w Europie? Że zamknie dialog ekumeniczny? Szczególne połączenie umysłowości wytrawnego teologa i intelektualisty oraz gorliwego chrześcijanina dało efekt pozwalający żywić nadzieję na głęboki dialog ze współczesnym światem. Światem jak nigdy dotąd wymieszanym kulturowo i religijnie, który musi odpowiedzieć sobie na kilka kluczowych pytań: o fundament aksjologiczny, na którym chce budować przyszłość, o granice eksperymentów biomedycznych, dialog z islamem.

Benedykt XVI precyzyjnie wykłada racje chrześcijaństwa i zaprasza do dialogu na temat prawdy wszystkich, którzy jej szczerze szukają. Wspólnym gruntem ma być godność człowieka, poszanowanie jego praw, pokojowa przyszłość świata.

Żadnych anatem, poczucia wyższości, ryglowania wrót. Jak mówi kard. Arinze, Papież nie używa "kościelnego młota". Rygoryzm? Tak, ale tam tylko, gdzie chodzi o niezbywalne prawdy wiary, gdzie idzie o - znany przecież powszechnie - depozyt Kościoła.

To prawda, że w Watykanie grana jest dziś inna symfonia. Być może należałoby mówić raczej o czymś bardziej kameralnym.

Ale czy Msza h-moll zawsze i każdego porusza bardziej niż Wariacje Goldbergowskie?

Tomasz Królak (ur. 1963) jest zastępcą redaktora naczelnego i kierownikiem działu krajowego KAI.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2006