Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przed kamerą, dajmy na to, we własnej osobie Pan Marian, za nim dwóch panów w dresach i złotych łańcuchach. Pan Marian pragnie, łaknie oświadczyć:
„Powodowany troską o przyszłość izby... byłem gotów złożyć urząd... byłem gotów, dopóki nie stwierdziłem, że jednak nie złożę... stałem się brutalnej gry politycznej przedmiotem, a wolałbym podmiotem... a zatem... jako że niekłamany autorytet mojej osoby nie pozwala mi złożyć... więc nie złożę... tylko... ustabilizuję swoje stabilne kierownictwo najwyższej izby kontroli... i nie dam się kontrolować... więc nic nie złożę, poza oświadczeniem... byłem gotów złożyć urząd, ale tere fere nie złożę... bo ruszyliście mojego syna... więc napomnknę: dobro Ojczyny nie pozwala mi złożyć, po prostu... rodziny się nie rusza, Prezesie... więc napomknę: Lech Kaczyński, Lech Kaczyński, Lech Kaczyński!... będę kontynuował: Lech Kaczyński, Lech Kaczyński, Lech Kaczyński, Lech Kaczyński, Lech Kaczyński... przypominam: świętej pamięci Lech Kaczyński!
Na zakończenie pragnę bardzo serdecznie podziękować za liczne pocztówki, faksy, maile i telefony z wyrazami wsparcia i otuchy od wielu Polaków, nie tylko akowców... i jeszcze dodam: Lech Kaczyński. Dziękuję”.
Kamera stop. Panowie w dresach i złotych łańcuchach wyciągają telefony, żeby zadzwonić do Pana Mariana z wyrazami wsparcia i otuchy. Dzielą się swoimi wyrazami. Pan Marian wzruszony, dzwoni do syna z wyrazami otuchy i wsparcia.
W tym czasie w innej niż najwyższa izba – izbie szpitalnej – sceneria przedstawia białe tło oraz Pana Jarosława, który właśnie obejrzał Taśmę Mariana... i cedzi do koordynatora służb specjalnych: „Panie Mariuszu, Pan Marian ruszył mi brata!”.
Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina, a rodziny się nie wybiera. I nie rusza. A jak już się ruszy, to święty Boże nie pomoże. Porachunki rodzinne są najgorsze. ©