W labiryncie

Tkwimy w kalejdoskopie życia. Rzeczywistość, jaką postrzegamy, jest jedynie refleksem mieniących się wokół świateł. To, które z nich możemy oglądać, zależy głównie od przypadku. Ale czy wyłącznie? Erik Poppe pokazuje, że nie.

21.02.2006

Czyta się kilka minut

Trond Espen Seim (Vidar) /
Trond Espen Seim (Vidar) /

Film Poppego nie ma jednego bohatera. Na opowiadaną historię składają się losy kilku postaci. Samotna kobieta próbująca popełnić samobójstwo, trzydziestokilkuletni facet cieszący się z narodzin syna, zrezygnowany kierowca karetki pogotowia, mali chłopcy, którzy wkrótce mają trafić do sierocińca, więzień wychodzący na dwunastogodzinną przepustkę, Vidar, opiekun z ośrodka dla chorych psychicznie, wreszcie Leon, przebywający w tymże ośrodku młody mężczyzna.

"Hawaje, Oslo" wpisuje się w konwencję filmu-mozaiki, znaną z filmów Altmana ("Na skróty") czy "Magnolii" Paula Thomasa Andersona. Bohaterowie spotykają się ze sobą, łączą ich zbiegi okoliczności i kuriozalne sytuacje, wszystkim zaś rządzi przypadek. Rzeczywistość, na pozór trywialna, przepojona jest niezwykłością. Podobnie - losy postaci. Jednak film Poppego nie ma w sobie nic z kina cudownych przypadków i wesołych opowieści, jakie oglądaliśmy w "Amelii" czy "Bardzo długich zaręczynach" Jean-Pierre'a Jeuneta. To obraz przepojony pesymizmem, rzadko ukazujący lepszą stronę życia.

Sposób konstruowania filmowej rzeczywistości odsyła nas ku skandynawskiej prozie. Ascetyczne kadry wyobcowują bohaterów, osamotnieni stają wobec twardej rzeczywistości. Kolorowe, skąpane w świetle zdjęcia i obecna w tle muzyka to tylko pozory; w istocie styl filmu Poppego jest niemal oschły. Wyjątkowo powściągliwe są dialogi. Świat tego filmu jest światem prostym i okrutnym. Nowo narodzony syn jednego z bohaterów ma rzadką wadę serca skazującą go na śmierć. Vidara nękają okrutne, prorocze sny. Także nieprzystosowany społecznie Leon, ucieczką reagujący na sytuacje, które go przerażają, jest postacią z gruntu tragiczną. Jeśli dołączymy do tego chłopców rozpaczliwie bojących się rozdzielenia po zabraniu do sierocińca, samotnego człowieka pozbawionego wszelkiej nadziei na lepsze życie oraz młodą kobietę, która chce uciec z tego świata, otrzymamy wizję nieskłaniającą do optymizmu.

Film Poppego powstaje na styku dwóch poetyk: skandynawskiej powściągliwości, która nie pozwala na udzielanie łatwych pocieszeń, oraz bliskiej Amerykanom wizji metafizycznej siły, roztaczającej opiekę nad filmowymi postaciami. Bohaterowie ukazywani są w sposób pozbawiony emocji, niemal sadystyczny, z drugiej zaś strony narracyjna swoboda i uroda filmowych kadrów zbliża "Hawaje, Oslo" do amerykańskiej "Magnolii".

Wśród źródeł inspiracji odnajdujemy także filmy Kieślowskiego (przyznaje się do tego sam Poppe). "Żywoty równoległe", które Kieślowski portretował w "Podwójnym życiu Weroniki", tu także nabierają wymiaru filmowej przypowieści. Jednak w "Hawajach..." najgłośniej brzmią echa "Dekalogu". Dzieje się tak głównie za sprawą Vidara. Mężczyzna dręczony przez prorocze sny to postać, która - przynależąc do rzeczywistości filmu - każe patrzeć daleko poza nią. Vidar podejmuje walkę z losem, próbując odwrócić jego nieubłagane wyroki. Jak Anioł, grany przez Artura Barcisia w "Dekalogu", chce ocalić napotkane osoby, przestrzega je o przyszłych wypadkach, sugeruje możliwe rozwiązania... Postacią anielską jest również czarnoskóra dziewczynka, która roznosi listy na jednym z osiedli. Staje u boku Vidara i w potyczce z przeznaczeniem - zdaje się mówić Poppe - oboje nie są bez szans.

"Hawaje, Oslo" to film wyjątkowy na tle norweskiego kina ostatnich lat, osobliwy amalgamat sentymentalizmu i metafizyki oraz chłodnej opowieści o okrucieństwie życia. Z wielu wątków reżyser splata historię o cudownej miłości, o wybawieniu, jakim mogą być inni ludzie, a przede wszystkim - o przypadku. W kalejdoskopie Poppego świetlne refleksy pojawiają się i znikają, nabierają tempa, aby w finale osiągnąć apogeum. Wtedy na bok idzie skandynawska powściągliwość (niezmiennie dyskretne pozostaje jedynie świetne aktorstwo), ustępując miejsca dramatycznej fantazji o ludzkim losie i nieobliczalnej sile miłości.

"Hawaje, Oslo". Reż.: Erik Poppe, scen.: Harald Rosenlow-Eeg, muz.: John Erik Kaada, zdj.: Ulf Brantas, wyst.: Trond Espen Seim, Jan Gunnar Roise, Evy Elise Kasseth Roslen i inni. Prod.: Norwegia 2004, dystryb.: Best Film, premiera: 3 lutego 2006 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2006