Alchemia uwiedzenia

Wiek XVIII w Paryżu - triumfujący rozum i klasyczna forma. Utopijne projekty i libertyńskie rozpasanie. Wiek bez Boga, ale i wiek nadludzkiego geniuszu. Wiek markiza de Sade i Amadeusza Mozarta. Współczesny pisarz niemiecki Patrick Süskind w tej wieloznacznej epoce osadził historię Jana Baptysty Grenouille'a - i nadał jej kształt charakterystycznej dla tamtego czasu filozofującej powiastki. Niemiecki reżyser Tom Tykwer wypełnił ów kształt soczystym, emanującym zapachami obrazem.

10.01.2007

Czyta się kilka minut

Grenouille i dziewczyna ze śliwkami (Ben Whishaw i Karoline Herfurth) /
Grenouille i dziewczyna ze śliwkami (Ben Whishaw i Karoline Herfurth) /

Bohater filmu Tykwera ma twarz doskonale przezroczystą, niewyrażającą niczego. To my w miarę upływu akcji zaczynamy wypełniać ją znaczeniami. Już sam pomysł, by w głównej roli obsadzić Bena Whishawa, niebudzącego w przeciętnym widzu niepotrzebnych skojarzeń z wcześniejszymi rolami, okazał się trafieniem w sedno tej postaci. Jak pamiętamy z kart powieści, Grenouille, posiadający wyjątkowo rozwinięty zmysł powonienia, sam pozbawiony jest ludzkiego zapachu. Obsesyjnie dąży do wydestylowania tego, co uważa za istotę człowieka, a właściwie anielską część jego natury.

Bez zapachu pozostaje istotą zgoła nieludzką, choć nadzwyczajny dar rozpoznawania najbardziej subtelnych woni czyni zeń kogoś ponad marną kondycją człowieczą. Grenouille to po trosze artysta, "olfaktoryczny geniusz", charyzmatyk, wysłannik innej (piekielnej?) rzeczywistości. Ale dramat Grenouille'a polega na tym, że we własnych oczach pozostaje kimś gorszym, egzemplarzem wybrakowanym i niepełnym.

Ludzki zapach, za którym tęskni, rozbudzając w sobie potwora, jest dlań synonimem duszy i miłości. W swoim marnym życiu nie zaznał bowiem prawdziwego uczucia. Scena jego przyjścia na świat - na targu rybnym, pośród sfotografowanych z bezlitosnym naturalizmem ochłapów, wymiocin i szczurów - bardziej kojarzy się z wydalaniem niż dawaniem życia.

Twórcy filmu nie odtwarzają literalnie niuansów psychologicznej ewolucji bohatera. Oglądamy po prostu kolejne etapy jego życia, które od początku było morderczą walką pomiędzy instynktem przetrwania a okrucieństwem świata. Tykwer przesuwa jednak pewne akcenty. W jego filmie zachłanność młodego demiurga podszyta jest przede wszystkim brakiem miłości. Traktowany jak niewolnik, jak ludzki strzęp bez prawa do elementarnej godności, Grenouille rozpaczliwie łaknie uczucia. Mylnie jednak utożsamia je z uwiedzeniem, a w konsekwencji - ze sprawowaniem absolutnej władzy nad czyimś sercem.

Wciela więc w życie swój morderczy plan i sporządza ekstrakt miłości. W przepysznej scenie finałowej Tykwer dopowiada to, co na kartach książki było jedynie alegoryczne. Jednakże sprowokowany przez bohatera zbiorowy amok erotyczny nie przynosi spełnienia, a jedynie zawstydzenie i tragiczne rozpoznanie. Również wynalazca uwodzicielskiego pachnidła rozpoznaje w końcu swoją klęskę. Posiadłszy cudowny dar zjednywania sobie ludzkich dusz, pozostał tak samo wydrążony jak przedtem.

Tykwer, podążając za literą pierwowzoru, dostrzega w Grenouille'u uosobienie zła w stanie czystym, skrzyżowanie geniusza z bestią. Czyż w tej odrażającej i fascynującej zarazem postaci nie skupia się odwieczna tęsknota człowieka za doskonałą formułą, zdolną uleczyć wszystkie możliwe bolączki tego świata? Czy nie tak właśnie wygląda obłędna postać poznania, żądza dotarcia za wszelką cenę do istoty rzeczy? Czy podobne tęsknoty nie zrodziły demonów przyjmujących postać płomiennych ideologii, utopijnych projektów, mających w pogardzie pojedyncze ludzkie życie?

Przypomnijmy - jesteśmy w wieku XVIII, który znalazł jedyną słuszną odpowiedź na wiele nurtujących człowieka pytań. Grenouille wyposażony w swój cudowny dar próbuje w laboratoryjnym alembiku wydestylować własne szczęście. Tyle że wokół bez przerwy unosi się trupi odór.

"Pachnidło" jest przykładem adaptacji kongenialnej. Z jednej strony nie wstydzi się swojej literackiej proweniencji, dochowując wierności dziełu, a nawet stawiając za kadrem typowego XVIII-wiecznego narratora (w tej roli głos Johna Hurta - podobnie jak w "Dogville" czy "Manderlay" von Triera), objaśniającego swym mentorskim tonem wszelkie moralne subtelności. Z drugiej - cóż za wspaniały paradoks! - film ani przez moment nie szeleści papierem. Mówi do nas językiem kina, odwołując się do wszelkich możliwych zmysłów. W filmie wszystko intensywnie pachnie: ludzka skóra, włosy, gnijące resztki, zioła, kamienie...

Wszystko też zdaje się wabić swoją niepow­tarzalną quasi-dotykalną fakturą. Tykwer powołał do życia świat samoistny, wypełniony własnym konkretem, a zarazem niepozbawiony jakiejś ulotnej, magicznej aury. Stworzył trochę jakby rewers bajkowej "Amelii", równie sugestywnego filmu Jean-Pierre'a Jeuneta. Tyle że tutaj mamy do czynienia z wizją iście diabelską, niepozostawiającą nadziei tym, którzy do tego świata wchodzą.

Ogromne napięcie rozsadzające od środka film Tykwera bierze się ze zderzenia dwóch sprzecznych porządków. Celebrowaniu urody przedmiotu, wyzierającej z każdego kadru sensualnej poezji, towarzyszy brutalna diagnoza ludzkiej natury - słabej, ulegającej podszeptom ślepych zmysłów, dającej się mamić fałszywym idolom. Najbardziej tragiczna scena filmu to ta, w której bohater, będący najboleśniej doświadczoną ofiarą Grenouille'a, ulega w końcu jego diabelskiemu urokowi i, miast egzekwować zem­stę, skamle o przebaczenie.

W świecie wykreowanym przez Süskinda i Tykwera Bóg umarł, miłość stała się własną karykaturą, zło jest siłą najbardziej pociągającą ze wszystkich, zaś niewinność - niczym więcej jak wiązką fluidów możliwych do odtworzenia przez zdolnego alchemika. Takich szarlatanów - pełnych faustowskiej pychy naukowców, polityków, artystów, medialnych celebrities, rozpylających wokół swe uwodzicielskie, ale jakże ulotne pachnidła - spotykamy dzisiaj na każdym kroku. Ale w tym krzywym zwierciadle odbija się również każdy z nas, nasze drobne manipulacje, destrukcyjne tęsknoty, narcystyczne zapatrzenia. Nic dziwnego, że w scenie egzekucji Tykwer i Whishaw próbują znacznie bardziej uczłowieczyć swego bohatera. Grenouille to diabeł w każdym z nas.

Powieść Süskinda ze względu na swą specyficzną materię przez lata uchodziła za modelowy przykład książki niefilmowej. O przeniesieniu jej na ekran marzyli najwięksi alchemicy ekranu: Tim Burton, Stanley Kubrick, Ridley Scott, a w Polsce Jan Jakub Kolski. Dzieła dokonał reżyser, którego uznawało się nieledwie za utalentowanego opowiadacza i pomysłowego rzemieślnika (by wspomnieć "Biegnij, Lola, biegnij", "Księżniczkę i wojownika" czy arcypoprawne "Niebo" według scenariusza Kieślowskiego i Piesiewicza).

Tym razem również można by zarzucić młodemu artyście niejedno: przede wszystkim czołobitną dosłowność w potraktowaniu scenariusza i literackiego oryginału (w adaptacji wzięło udział dwóch nie lada specjalistów w tej dziedzinie: znany z "Upadku" Bernd Eichinger i Andrew Birkin od "Imienia róży"). Rozkapryszonego konesera zrazić może również nieludzka, wzięta jakby z ducha samego Grenouille'a, perfekcja filmu: surrealistyczne, ociekające widowiskowym przepychem zdjęcia, doskonale skonstruowana intryga sensacyjna, operowa sztuczność - przeszywająca na wskroś, ale jednak dystansująca. Nie można jednak zarzucić filmowemu "Pachnidłu" tego, co było największym grzechem i przekleństwem samego Grenouille'a: wychodząc z kina, nie musimy wstydzić się powierzchownego uwiedzenia.

"PACHNIDŁO" ("The Perfume: The Story of a Murderer") - reż.: Tom Tykwer; scen. (na podst. powieści Patricka Süskinda): Andrew Birkin, Bernd Eichinger, Tom Tykwer; zdj.: Frank Griebe; muz.: Reinhold Heil, Johny Klimek, Tom Tykwer, wyst.: Ben Whishaw, Dustin Hoffman, Alan Rickman, Rachel Hurd-Wood i inni; prod.: Niemcy 2006; dystryb.: Gutek Film / Max Film. W kinach od 12 stycznia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2007