W jedności podzieleni

Po unijnym referendum, zwycięskim dla jednych, dla innych - niosącym gorycz porażki, warto zapytać o wpływ dyskusji wokół akcesji do Unii Europejskiej na społeczny autorytet i wewnętrzną spójność polskiego Kościoła. A także pokusić się o podsumowanie roli, jaką Episkopat i duchowieństwo odegrały w procesie integracji naszego kraju z Unią.

22.06.2003

Czyta się kilka minut

Jak dowiedział się „Tygodnik”, biskupi nie mieli przygotowanego specjalnego monitoringu dwóch referendalnych dni; frekwencję i szacunkowe wyniki głosowania śledzili w mediach. Do ks. Bogusława Trzeciaka, eksperta Episkopatu ds. integracji europejskiej, nie dotarły też informacje o antyunijnych kazaniach, wygłoszonych w wyborczą niedzielę (prasa donosiła o sporadycznych przypadkach).

Parafialne cenzurowanie

Jednak tydzień wcześniej w wielu parafiach nie odczytano - mimo decyzji Episkopatu - przesłania papieskiego do uczestników Pielgrzymki Narodowej do Rzymu (19 maja), w którym Jan Paweł II poparł starania Polski o członkostwo w UE. Wygłoszone na Placu św. Piotra przemówienie miało być dołączone do referendalnego listu biskupów (z 2 maja).

Jak to wytłumaczyć? Możliwości są trzy. Pierwsza: w historycznym dla kraju momencie zawiodła wewnątrzkościelna organizacja - i przemówienie papieskie, wraz z poleceniem odczytania, nie dotarło na czas do parafii. Druga: proboszczowie zignorowali przełożonych, a pośrednio zlekceważyli Papieża. Tak kulisy tych wydarzeń wyjaśnia także ks. Trzeciak: - Faktycznie, do niektórych parafii, także do mojej, nie dotarło przemówienie papieskie. Ale w niektórych kościołach nie odczytano nawet referendalnego listu biskupów! To była demonstracja niechęci wobec wejścia Polski do UE. Ci księża, którzy nie przeczytali z ambon ani papieskiego przesłania, ani listu Episkopatu kierowali się konkretnymi motywami światopoglądowymi, a dokładnie: „unio-poglądowymi”.

Ale istnieje też możliwość trzecia, „przyziemna”. Wielu proboszczów, z którymi rozmawialiśmy, nie kryło irytacji, że przychodzi czytać im jakiś episkopalny dokument czwartą niedzielę z rzędu. W dodatku połączenie listu Episkopatu z papieskim przemówieniem wydłużało lekturę o wiele ponad czas przeciętnego kazania. Niektórzy (ci bardziej euroscep-tyczni) decydowali się więc na czytanie jedynie listu biskupów, niektórzy zaś (eu-roentuzjaści) jedynie przemówienia Jana Pawła II, lub - często - odnośnego fragmentu tego tekstu.

Ruchoma linia kompromisu

- Dyskusja wokół integracji europejskiej potwierdziła, wbrew wielokrotnie powtarzanym zapewnieniom o jedności, że w niektórych dziedzinach zaangażowania społecznego istnieje w Kościele wyraźny podział - mówi ks. Trzeciak.

Trudno nie odnieść wrażenia, że oficjalnym wypowiedziom Episkopatu w dziedzinie integracji przyświecało hasło: zachować jedność. Gdy dziennikarze zapytali bp. Piotra Liberę, dlaczego biskupi nie zajęli w sprawie wejścia Polski do UE tak wyraźnego stanowiska jak Jan Paweł II, sekretarz Episkopatu wyjaśnił, że stanowisko biskupów jest „wynikiem kompromisu”. I dodał: „Papież ma perspektywę Wiecznego Miasta, widzi i może więcej. Nam nie do końca udało się uwolnić od emocji”.

Za brakiem klarownego „tak” dla akcesji w obu najważniejszych dokumentach Episkopatu (dokument „Biskupi polscy wobec integracji europejskiej” z 21 marca 2002 r. oraz „Słowo Biskupów Polskich w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej” z 2 maja b.r. należy ocenić jako przychylne w tonie wobec struktur europejskich, ale trudno wysnuć z nich bezdyskusyjne poparcie dla polskiego członkostwa) stało kilka powodów. Zdaniem niektórych hierarchów Kościół powinien zachować wstrzemięźliwość w zajmowaniu stanowiska w sprawach ekonomiczno-politycz-nych, inni nie chcieli zaostrzać antagonizmów wśród wiernych, padały też ostrzeżenia przed rozbiciem Kościoła.

Najważniejszą jednak przyczyną był brak zgody wśród samych biskupów. Nietrudno o przykłady: wypowiedź sufragana sandomierskiego bp. Edwarda Frankowskiego na Jasnej Górze (otwarcie wzywał rolników do głosowania w referendum przeciw integracji) bez wątpienia kontrastuje ze stanowiskiem choćby metropolity katowickiego abp. Damiana Zimonia („We wspólnej Europie trzeba być, zająć należne nam miejsce i »zrobić swoje«”). A przecież dokumenty Episkopatu podpisać musi i bp Frankowski, i abp Zimoń.

Dzięki wypracowaniu kompromisowego stanowiska biskupom udało się zachować jedność, choć napięcia i różnice zdań bywały nieraz dramatyczne (gdy hierarchowie przyjmowali dokument „Biskupi polscy wobec integracji europejskiej”, głosowania dotyczyły poszczególnych zdań). Trzeba też przyznać, że to przede wszystkim eurosceptycy oddali pole: we wspomnianych wyżej dokumentach o zjednoczonej Europie mówi się pozytywnie, wskazując wprawdzie na zagrożenia, nie traktując ich jednak w kategoriach nieusuwalnych przeszkód na drodze do UE, ale raczej wyzwań, którym sprostać winien chrześcijanin-Europejczyk.

Niemal do ostatniej chwili nie było też pewności, czy ze względu na zaostrzające się różnice zdań między biskupami Episkopat w ogóle wyda list poświęcony refren-dum - jeśli tak było rzeczywiście, to jego przyjęcie na majowym Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski również jest sukcesem biskupów popierających wejście Polski do UE. W tym przypadku nie bez znaczenia była m.in. postawa Prymasa, kard. Józefa Glempa, który wiele razy jasno i zdecydowanie opowiadał się
za członkostwem naszego kraju w strukturach europejskich.

Kościół - z klasą, lewica - bez twarzy

Jeszcze w połowie lat 90. w sprawach europejskich panowało w Kościele milczenie, co rodziło wrażenie, że biskupi i księża pozostają co najmniej nieufni wobec integracji. Lody przełamała dopiero wizyta delegacji Episkopatu w Brukseli w listopadzie 1997 r. Biskupi dostrzegli wówczas, że w Unii jest miejsce dla Kościoła, i są zadania, których Kościół powinien się podjąć. Od tej pory wielokrotnie wypowiadali się na temat integracji, być może nawet częściej niż politycy. Kościół zaczął też akcentować duchowy wymiar zjednoczenia, co pozwoliło przenieść unijną dyskusję z poziomu sporu o dopłaty na płaszczyznę refleksji o europejskich wartościach i tożsamości.

Nie wolno też zapominać, że negocjacyjny finisz przypadł na okres rządów lewicy. Prasa sugerowała, że Kościół i SLD zawarły nieformalny pakt o nieagresji: za poparcie biskupów dla integracji (albo choćby życzliwą neutralność) postkomuniści zrezygnują z przedwyborczych obietnic liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. W rzeczywistości o takiej umowie (w sensie dobijania targu przez obie strony) nie było mowy, ale lewica - taktycznie - wycofała się przed referendum z realizacji tych haseł światopoglądowych, które automatycznie zadrażniłyby kontakty z Kościołem.

W grudniu zeszłego roku sekretarz generalny SLD Marek Dyduch uprzedził jednak, że po czerwcowym głosowaniu rząd wróci do planów korekty ustawy antyaborcyjnej. Sama taka deklaracja mogła postawić Kościół w trudnej sytuacji, a katolickim eurosceptykom dać do ręki nowy antyunijny argument. Biskupi umiejętnie rozgraniczyli jednak interes kraju (członkostwo w Unii) od ukłonów SLD w kierunku „twardego” elektoratu lewicy. Tymczasem niemal nazajutrz po referendum premier Miller, który kilka miesięcy wcześniej odciął się od wypowiedzi Dyducha, zapowiedział liberalizację prawa dotyczącego ochrony życia (choć inicjatywa w tej sprawie nie wyjdzie od rządu, tylko od posłów SLD). Ostatecznie zatem Kościół wykazał się propaństwowym instynktem, a cynicznie zgrywający atuty Sojusz wyszedł z całej sprawy - bez twarzy.

Pytania o Episkopat

Z drugiej strony po jednoznacznym poparciu przez Papieża akcesji do Unii, pojawiły się komentarze, że Jan Paweł II znów uratował honor polskiego Kościoła, decydując się na gest, na który nie stać było biskupów. Takie opinie wpisują się w tezę od lat powtarzaną na łamach prasy: że Kościół w Polsce żyje od pielgrzymki papieskiej do pielgrzymki papieskiej, że własny autorytet buduje niemal wyłącznie na autorytecie Jana Pawła II, że cierpi na decyzyjny marazm, a rozwiązanie drażliwych problemów albo odkłada udając, że ich nie ma, albo czeka na interwencję Watykanu.

- W przypadku Kościoła w Polsce nie ma sensu liczyć na gwałtowne zwroty i radykalne gesty czy oświadczenia - uważa Natalia Jackowska, autorka książki „Kościół katolicki w Polsce wobec integracji europejskiej”. - Stanowisko Episkopatu wypracowywane jest metodą dialogu i wymiany myśli; te wartości powinniśmy - zwłaszcza w Polsce -docenić i potraktować jako zaletę, a nie wadę.

Można kwestię postawić też inaczej: skoro Episkopat, ze względu na strukturę organizacyjną i specyfikę Kościoła polskiego, nie zawsze potrafi podejmować szybkie decyzje, tym większa odpowiedzialność spada na każdego z biskupów. I trzeba jasno powiedzieć, że wejście Polski do UE jest w kościelnym kontekście zasługą nie tylko Papieża, ale również pracy kardynałów: Józefa Glempa, Henryka Gulbinowicza, Franciszka Macharskiego, abp. Henryka Muszyńskiego, abp. Józefa Życińskiego, abp. Damiana Zimonia, abp. Tadeusza Gocłowskiego, abp. Alfonsa Nos-sola, bp. Tadeusza Pieronka i bp. Alojzego Orszulika, by wymienić tylko tych najbardziej znanych.

Od początku w debacie przedreferendal-nej dominowało przekonanie, że wynik głosowania zależy przede wszystkim od stanowiska Kościoła. Taka wiara wzięła się zapewne stąd, że większość argumentów eurosceptyków dotyczyła zagrożenia religijnej egzystencji narodu, ochrony życia, niebezpieczeństwa inwazji kultury masowej i cywilizacji śmierci. Czy faktycznie Kościół przesądził o frekwencji i wyniku referendum?

- Socjologom niezwykle trudno jest wymierzyć, na ile stanowisko Kościoła zaważyło na głosowaniu - mówi prof. Tadeusz Szawiel. - Ale mogę postawić ogólną tezę, że moim zdaniem czytelny, gdy chodzi o poparcie dla Unii, list Episkopatu, a przede wszystkim słowa Jana Pawła II, miały spory wpływ na decyzje Polaków.

Przeciwną opinię wyraziła prof. Lena Kolarska-Bobińska z Instytutu Spraw Publicznych: jej zdaniem tylko 3 proc. uwzględniło zdanie Papieża, podejmując decyzję w referendum.

- O frekwencji i wynikach głosowania -uważa ks. Trzeciak - przesądził nie tyle Kościół, co autorytety - kościelne (ogromne znaczenie papieskiego przemówienia), ale także społeczne i polityczne.

- To dzięki Kościołowi udało się przekroczyć 50-procentowy próg frekwencji - twierdzi Natalia Jackowska. - Oddziaływanie duchowieństwa, obojętnie na rzecz, czy przeciw akcesji, mobilizowało wiernych do udziału w referendum. Przecież do ważności referendum przyczynili się również ci, którzy głosowali przeciw - a Kościół równie skutecznie mobilizował i zwolenników, i przeciwników integracji.

Czy przedreferendalna dyskusja osłabiła czy wzmocniła autorytet Kościoła? Na to pytanie także mamy różne odpowiedzi. Ks. Trzeciak, ekspert Episkopatu ds. europejskich, uważa, że autorytet Kościoła nieco ucierpiał na skutek antyunijnej agitacji części duchownych i świeckich. - Ta działalność pokazała wielu ludziom Kościół zamknięty w sobie, przesadnie emocjonalny, krótkowzroczny.

Z kolei Natalia Jackowska jest przekonana, że autorytet Kościoła wyszedł z unijnej debaty wzmocniony, bowiem pokazała ona bowiem, iż zaangażowanie Kościoła w życie publiczne ma charakter ponadpartyjny i potrafi jednoczyć społeczeństwo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2003