W cieniu Gustawa Adolfa

Jedyny polski sklep spożywczy w Finlandii powstał w miasteczku Rauma, gdzie tysiąc polskich imigrantów pracuje przy budowie elektrowni atomowej.

15.09.2009

Czyta się kilka minut

Polskie delikatesy w fińskim Rauma, za ladą Maria Grężel /fot. Jussi Jalonen /
Polskie delikatesy w fińskim Rauma, za ladą Maria Grężel /fot. Jussi Jalonen /

Wędrując po miasteczku Rauma, na zachodnim wybrzeżu Finlandii, Polak natknie się na znajomy widok. W północnej części starówki, za kanałem i linią kolejową, leży dawna dzielnica robotnicza Syvärauma ("Głęboka Rauma"). Tu, przy głównej ulicy, za tajskimi salonami masażu, a tuż przed zakładem fotograficznym i salonami fryzjerskimi, napotyka się polski napis: "Delikatesy".

To jedyny polski sklep spożywczy w Finlandii. Wygląda jak każdy mały sklep w Warszawie: ot, kawałek Polski, importowany na fińską prowincję. Polska tabliczka "otwarte", polska żywność i etykietki; nawet reklamówki przypominają te w polskich sklepach. Sprzedawczyni Maria Grężel pochodzi ze śląskich Głubczyc, w Finlandii mieszka trzy lata.

"Delikatesy" to jedyny sklep spożywczy w Rauma, gdzie sprzedaje się zza lady. Finowi wyda się to staromodne, ale też urocze i uprzejme. Bo zwyczaj ten zaniknął już w latach 70., gdy standardem stała się samoobsługa. I co może najważniejsze dla fińskiego klienta: w chłodniczej ladzie z mięsem spoczywa bezdyskusyjnie najlepsza kiełbasa w całej Finlandii...

Jednak większość klientów to miejscowi Polacy. Przy budowie pobliskiej elektrowni atomowej w Olkiluoto pracuje ponad 4 tys. ludzi, z czego jedna trzecia to polscy imigranci. Są największą grupą na budowie, a "Delikatesy" założono w kwietniu 2009 r. z myślą głównie o nich. Sklep założyli Piotr Proga i Marcin Zarecki, przedsiębiorcy, którzy w Finlandii żyją od czterech lat i prowadzą własną firmę budowlaną. Dostawy przyjeżdżają co tydzień z Polski. Interes idzie dobrze; szczególny ruch jest w piątki wieczorem.

***

Opóźnienia przy budowie reaktora stały się przyczyną sporu fińskiego przedsiębiorstwa energetycznego TVO z francuskim kontrahentem, firmą Areva. Reaktor miał zostać włączony do sieci w maju 2009 r., teraz termin przesunięto na 2012 r. Projekt przekroczył już budżet o 25 proc., a że pożyczkę gwarantuje rząd francuski, może się skończyć na tym, że za opóźnienie zapłacą francuscy podatnicy. Ale to nie jest zmartwieniem pracowników. Przedłużenie budowy zapewniło im dalsze zatrudnienie, dzięki czemu - w przeciwieństwie do Polaków z Wielkiej Brytanii czy Irlandii - nie muszą wracać do domu.

Obecność międzynarodowego placu budowy przyniosła też korzyści miejscowej gospodarce, trapionej przez recesję. Na zwiększonej liczbie klientów skorzystali detaliści, ale także hostele i restauracje zbierają swoje profity. Oraz - co pokazuje przypadek "Delikatesów" - Polacy przywieźli ze sobą także nowe firmy.

Większość polskich robotników mieszka w barakach w wiosce Eurajoki, 15 km na północ od Rauma. Znana wcześniej jako "najbardziej elektryczna gmina w Finlandii" (ze względu na elektrownię Olkiluoto), dziś określana bywa żartobliwie "najbardziej katolicką gminą w Finlandii". W wiosce liczącej 6 tys. mieszkańców widać obecność tysiąca Polaków. Koegzystencja na tę skalę to nowość: Finlandia wciąż jest krajem jednorodnym etnicznie, imigranci stanowią tylko 3,5 proc. ludności, a większość z nich mieszka w dużych miastach.

Polscy robotnicy, rzecz jasna, nie osiedlili się na stałe, a zatem i ich kontakty z miejscowymi są luźne - po części z uwagi na barierę językową, po części zaś ze względu na to, że i Polacy, i Finowie uchodzą za równie nieśmiałych i zdystansowanych. Mimo to, ci pierwsi stali się częścią tutejszej codzienności, a Eurajoki zyskała własną Polonię.

Po dniu pracy ulubionym celem części Polaków jest miejscowy pub; inni wolą kupić sześciopak w markecie i spędzić wieczór w barakach (ze względu na fińskie przepisy dotyczące alkoholu, "Delikatesy" nie sprzedają polskiego piwa). W niedzielne popołudnie można też spotkać kilkunastu mężczyzn grających w piłkę na podwórku miejscowej szkoły. Inni wciągnęli się w wędkowanie, jeszcze inni wynajmują kajaki i wiosłują, rzeką i po wybrzeżu. Dzięki pomocy polskiej ambasady, biblioteka wiejska w Eurajoki ma już kolekcję polskiej literatury.

Za to fiński przechodzień czuje się zaskoczony wylewnością ich powitań na ulicy. W chłodniejszej i bardziej samotniczej fińskiej kulturze uściski dłoni i poklepywanie po ramieniu nie są widokiem codziennym w przypadku ludzi, którzy stale się widują.

***

Dzięki elektrowni odrodziła się instytucja "atomowego księdza", która funkcjonowała już przy budowie dwóch pierwszych reaktorów w latach 70. Dziś stanowisko to objął luterański pastor Sakari Leppänen, doświadczony misjonarz, człowiek twardy, lecz empatyczny, który zanim został duchownym, służył w wojsku i był kierowcą ciężarówki. Gdy Leppänen na ekumeniczny sposób służy wszystkim, życia duchowego polskiej wspólnoty dogląda o. Peter Gebara. Urodzony w Chorzowie, mieszka w Finlandii od 1991 r. i jest proboszczem w rzymskokatolickiej parafii w mieście Turku.

Miejscowa wspólnota udostępniła Polakom swój kościół. W każdą niedzielę o. Gebara przyjeżdża więc z Turku, by odprawić nabożeństwo rzymskokatolickie w 206-letniej drewnianej świątyni w Eurajoki. Jak na ironię, kościół nosi imię Gustawa Adolfa - jednak nie słynnego króla-wojownika Gustawa II Adolfa, lecz pobożnego luterańskiego monarchy Gustawa IV Adolfa, ostatniego króla, który władał zarówno Szwecją, jak i Finlandią.

Polaków, którzy uczestniczą w popołudniowych mszach, jest chyba więcej niż Finów na porannym nabożeństwie luterańskim. Na obczyźnie msza przypomina im o domu, a religia stanowi chyba - także - rodzaj społecznej siatki bezpieczeństwa: wspiera emocjonalnie.

***

Dyskusja o skutkach imigracji i o multikulturze toczy się dziś w Finlandii nieustannie. Choć ta mała polska kolonia na zachodnim wybrzeżu jest tymczasowa, nawet krótka obecność Polaków wzbogaciła życie w Eurajoki i Rauma. A gdy nadejdzie koniec recesji, niedobór pracowników dostarczy nowej energii do dyskusji wokół imigracji. Miasteczko Rauma zastanawia się nad długofalowym planem zachęcania imigrantów do zamieszkania tu na stałe.

Można mieć przynajmniej nadzieję, że gdy skończy się budowa reaktora, "Delikatesy" tu zostaną. Sklep stał się już częścią krajobrazu Syvärauma. Wielu by za nim tęskniło.

Przełożył MK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2009