Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najlepiej wyraził to, jak zwykle, Carlo Ancelotti. „Naprawdę po tym wszystkim chce mnie pani pytać o piłkę?” – zareagował na pierwsze pytanie tradycyjnego pomeczowego wywiadu. Prowadzony przez niego Real Madryt przegrał właśnie 1:0 z Valencią, ale wynik był ostatnią rzeczą, która w tamtym momencie liczyła się dla doświadczonego (jako piłkarz i trener spędził pół wieku w świecie futbolu) Włocha. Rzecz w tym, że jeden z najlepszych zawodników jego drużyny, 22-letni brazylijski skrzydłowy Vinícius Junior, musiał przez cały ten mecz wysłuchiwać z trybun rasistowskich obelg. „Jeśli stadion wydaje małpie okrzyki, a trener myśli o zdjęciu zawodnika z tego powodu, to coś jest nie tak z tą ligą” – grzmiał Ancelotti, domagając się od władz hiszpańskiej piłki stanowczej reakcji. „Zachowania rasistowskie powinny kończyć mecz – i powiedziałbym to samo nawet gdybyśmy wygrywali 3:0”.
Nie był to pierwszy taki przypadek w kończącym się właśnie sezonie, ale tym razem czara goryczy się przelała. „W tej lidze rasizm jest normalny – napisał w mediach społecznościowych sam Vinícius. – Konkurencja uważa to za normalne, hiszpańska federacja też, a przeciwnicy do tego zachęcają. Tak mi przykro. Rozgrywki, które kiedyś należały do Ronaldinho, Ronaldo, Cristiano i Messiego, dziś należą do rasistów”. W obronie zawodnika stanęli nie tylko koledzy z drużyny i nie tylko liczne inne gwiazdy futbolu, ale także wielu rodaków. O rasistowskich incydentach w świecie hiszpańskiej piłki mówił prezydent Lula na szczycie G7. W Rio de Janeiro w geście solidarności z Viníciusem wyłączono iluminację pomnika Chrystusa na skałach Corcovado. „Rasizm będzie istniał tak długo, jak istnieje bezkarność i pobłażliwość” – skomentował legendarny brazylijski napastnik Ronaldo.

Na tym polega sedno problemu: choć Viníciusa Juniora obrażano już z trybun wielokrotnie, incydenty te dotąd raczej bagatelizowano, a w hiszpańskich mediach próbowano je wręcz… usprawiedliwiać prowokacyjnymi rzekomo zachowaniami samego piłkarza. Szybki i błyskotliwy drybler, bajeczny technik miał nadmiernie cieszyć się ze zdobywanych bramek, manifestacyjnie tańczyć i epatować samozadowoleniem, co irytowało ponoć tych, dla których jego świetna gra – w tym sezonie zdobył 23 bramki i 21 razy asystował przy golach kolegów – oznaczała porażki drużyn, którym kibicują. Ci, którzy śledzą debaty na portalach i w telewizjach Półwyspu Iberyjskiego, przyznają, że o „nieopanowaniu” i „lekceważących zachowaniach” Brazylijczyka mówiono w nich więcej niż o spotykających go groźbach śmierci, ciskanych z trybun bananach, imitowaniu odgłosu małp i wulgarnych przyśpiewkach. Nawet po tym, jak w niedzielę domagał się reakcji na płynącą z trybun falę nienawiści, szef La Liga Javier Tebas uznał za stosowne go pouczyć: „Zamiast krytykować i znieważać La Ligę, powinieneś się lepiej doinformować – napisał na Twitterze w reakcji na protest Viníciusa. – Nie bądź podatny na manipulacje. Upewnij się, że rozumiesz nasz obszar kompetencji i pracę, którą wspólnie wykonujemy”.
Trudno nie przywoływać w tym kontekście pojęcia „blame victim”, w którym ofiarę przestępczych zachowań uznaje się za współwinną. Fakt, że Vinícius nie milczy, że obelgi nie spływają po nim, że w trakcie meczu podchodzi do sędziego i wzywa do reakcji, przedstawia się czasem jak strój zgwałconej kobiety. A przecież to nie on jest problemem, tylko ludzie, którzy zamiast karać sprawców przestępstw wydają się ich usprawiedliwiać.
„Życzenia śmierci, powieszona lalka, wiele obraźliwych okrzyków – napisał zawodnik Realu w mediach społecznościowych. – Kreuje się opinię, że to odosobnione przypadki. A tak nie jest. To zdarzenia, które mają miejsce w hiszpańskich miastach (a nawet w programach telewizyjnych)”. Od chwili, gdy padły te słowa, miejscowa policja aresztowała siedem osób, a klub z Walencji zapowiedział dożywotni zakaz stadionowy dla wszystkich, którzy wykonywali rasistowskie gesty wobec ich autora. „Klub zdecydowanie potępia tego typu zachowania, które nie odpowiadają wartościom Valencii CF i jej przekonaniom” – głosi stosowne oświadczenie. Hiszpańska minister ds. równości Irene Montero wezwała do uchwalenia nowej ustawy antyrasistowskiej, która pozwoliłaby łatwiej ścigać sprawców podobnych przestępstw. Wszystko to jednak działania nawet nie tyle nieadekwatne, co potężnie spóźnione. Zresztą konfrontującego się z prześladowcami – i stawiającego nieprzyjemne pytania organizatorom czy sponsorom rozgrywek – piłkarza Realu nie da się chyba zadowolić kolejnymi działaniami na pokaz.
Tego meczu nie może przegrać. Nie tylko dlatego, że futbol – wbrew temu, co wydaje się ignorantom i frustratom – opowiada światu o tym, że wszyscy ludzie są równi.