Urodzeni mordercy

Czy kultura masowa prowokuje szaleńców? A może raczej to przypadki masakr takich jak niedawna z Denver prowokują szaleńcze interpretacje?

12.08.2012

Czyta się kilka minut

Aresztowano Jokera”; „13. ofiara Jokera”; „Zastrzyk śmierci dla Jokera” – pisały po strzelaninie w kinie „Aurora” w Denver polskie brukowce i portale, sugerując wręcz, że postać fikcyjna (Joker to negatywny bohater filmowej trylogii Christophera Nolana z Batmanem w roli głównej) zstąpiła do świata realnego, by strzelać do niewinnych ludzi. W tych komentarzach 24-letni James Holmes, do niedawna doktorant na wydziale neurobiologii, postać jak najbardziej realna (przypomnijmy: podczas premiery trzeciej części trylogii Nolana „Mroczny rycerz powstaje” zastrzelił, powołując się później na postać Jokera, kilkanaście osób, i, podobnie jak bohater filmu, zastawił w swoim domu ładunek wybuchowy-pułapkę, mający pozbawić życia inne osoby), jawi się nie tyle jako jedyny sprawca masakry, ile raczej za tę masakrę „tylko” współodpowiedzialny.

Co w tych interpretacjach nowego? Może to, że teorie zakładające, iż popkultura prowokuje zabójców, wykroczyły tym razem poza łamy tabloidów oraz niektórych portali. Tygodnik „Polityka” – znany raczej z powściągliwości – na okładce swojego wydania upiorny wizerunek opatrzył tytułem „Joker zabija” oraz podtytułem „Jak kultura masowa prowokuje szaleńców”.

Okładka odsyła co prawda do znacznie bardziej zniuansowanego tekstu autorstwa Janusza Wróblewskiego, jednak i on – przyznając, że zależność pomiędzy obrazami popkultury a zbrodniczymi czynami nie jest bezpośrednia i nie stanowi głównej przyczyny zachowań agresywnych – wylicza sytuacje, w których popkulturowe ujęcia przemocy działają inspirująco (m.in. gdy „przestępca, któremu poświęcony jest utwór, zdobywa to, na czym mu zależało bez konsekwencji” oraz kiedy przemoc „zostaje ukazana w sposób realistyczny”).

ODWOŁAĆ PREMIERĘ!

Masakra w Denver to oczywiście nie pierwszy przypadek, przy okazji którego komentatorzy sugerują związek między kulturą masową, a działaniami zabójców. Zwłaszcza że pretekstem do podobnych refleksji bywały również głośne zabójstwa w Polsce.

Na początku tego roku, wraz ze wznowieniem śledztwa krakowskiej prokuratury, powróciła np. na łamy gazet niewyjaśniona do dzisiaj zagadka śmierci Katarzyny Z., krakowskiej studentki, która zaginęła 14 lat temu, i której szczątki – m.in. wypreparowaną skórę – policjanci odnaleźli w Wiśle na początku 1999 r. W komentarzach prasowych, w których media powoływały się m.in. na wypowiedzi policjantów z tzw. „Archiwum X”, zajmującego się niewyjaśnionymi zbrodniami sprzed lat, nie brakowało odniesień do rzekomych inspiracji filmem „Milczenie owiec”. Spekulacje na temat znanego obrazu jako „instrukcji dla zabójców” wróciły też przy okazji głośnej (również małopolskiej) sprawy Kazacha, który zamordował swojego ojca, wypreparowując następnie jego skalp.

Znacznie większy rezonans miały głośne debaty o zasięgu międzynarodowym. Ponad cztery dekady temu Charles Manson, skazany na dożywocie m.in. za inspirowanie i wydanie instrukcji mordu na ciężarnej Sharon Tate (amerykańskiej aktorce, żonie Romana Polańskiego), tłumacząc swoją zbrodnię, powoływał się na popkulturę właśnie (konkretnie na twórczość Beatlesów). Lata 90. to choćby debata wokół „Urodzonych morderców” Olivera Stone’a, przy okazji której mówiono o fascynacji przemocą oraz o wpływie, jaki ma ona wywierać na potencjalnych zabójców.

Podobnych spekulacji dostarczały też tragedie z ostatnich miesięcy i lat. Na początku ubiegłego roku, po tym, jak na podmoskiewskim międzynarodowym lotnisku Domodiedowo doszło do zamachu, w którym zginęło 36 osób, doszukiwano się inspiracji grą komputerową „Call of Duty: Modern Warfare 2”. Również przy okazji masakry na wyspie Utøya przytaczano słowa samego sprawcy Andersa Breivika, który miał się inspirować obrazem „Dogville” Larsa von Triera czy serialem „Dexter” (ukazuje losy seryjnego mordercy).

Niezależnie od trafności – a raczej nietrafności – tych prostych skojarzeń, medialne interpretacje musiały i muszą robić wrażenie na samych dystrybutorach dzieł, które miały jakoby posłużyć za swoiste instrukcje zbrodni. Muszą, skoro skłaniają nawet do odwoływania emisji filmów (vide europejska premiera „Mrocznego rycerza” w Paryżu).

– W latach 90., kiedy dokonano masakry w jednej ze szkockich szkół, Warner Bros. wstrzymał na terenie Wielkiej Brytanii dystrybucję „Urodzonych morderców” – przypomina Mariusz Czubaj, antropolog kultury, znawca problematyki kultury masowej i autor powieści kryminalnych. – Z kolei po strzelaninie w Erfurcie w 2002 r. Niemcy zrezygnowali z wyświetlania filmu Davida Finchera „Siedem”. Jeśli odczytywać popkulturę jako nieustanną grę wizerunków (a tym przecież również ona jest), to podobne sytuacje rzeczywiście stawiają twórców i dystrybutorów w niekorzystnym położeniu. Idę jednak o zakład, że o rzekomym związku Holmesa z Jokerem za pół roku większość ludzi zapomni. Zwłaszcza widzowie, którzy ochoczo pójdą na kolejne filmy. To natura popkultury: nieustanna cyrkulacja produkcji artystycznej oraz krótka pamięć widza, którą niektórzy twórcy przyjmują z ulgą.

TROP DONIKĄD

Nawet jeśli konkretne przypadki zbrodni i ich interpretacje istotnie wyparują ze zbiorowej pamięci, będzie co jakiś czas powracał (oby nie powrócił, chciałoby się powiedzieć, zważywszy kontekst rozważań) interpretacyjny refren spektakularnych zbrodni: jeśli popkultura nie jest w nim jedynym oskarżonym, to z pewnością współodpowiada za zło tego świata na równi z innymi – jednostkowymi już – czynnikami, takimi jak historia rodzinna czy społeczna każdego ze sprawców.

To właśnie te ostatnie czynniki stanowią przedmiot zainteresowania psychologów i medyków sądowych badających zabójców oraz ich ofiary – „popkulturowy klucz” do wyjaśniania kryminalnych zagadek wywołuje u nich raczej pobłażliwy uśmiech.

– Kiedy wyszła na jaw sprawa Katarzyny Z., rzeczywiście szokowała nawet fachowców – mówi „Tygodnikowi” dr Tomasz Konopka z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej UJ CM. – Początkowo wydawało się, że to przypadek bez precedensu, później jednak okazało się, że podobne już były. Tyle że odniesienia do „Milczenia owiec” są zbyt proste. Równie dobrze można snuć hipotezy o inspiracji opublikowanym tydzień przed zaginięciem dziewczyny w jednej z lokalnych gazet zdjęciem fresku św. Bartłomieja z Kaplicy Sykstyńskiej, przedstawiającym postać odartą ze skóry. Podobne hipotezy są niesprawdzalne, ponadto niczego nie wnoszą do sprawy, bo pomijają motyw czynu.

– Pewnie pana rozczaruję, ale muszę to powiedzieć już na wstępie: przez 30 lat pracy nie spotkałam się z choćby jednym przykładem zabójstwa, o którym mogłabym z czystym sumieniem powiedzieć, że został spowodowany albo choćby zainspirowany filmem, grą komputerową czy jakimkolwiek innym czynnikiem popkulturowym – zaczyna rozmowę Teresa Jaśkiewicz-Obydzińska, psycholog z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, od lat zajmująca się tzw. profilowaniem psychologicznym nieznanych sprawców oraz badaniami podejrzanych i oskarżonych o zabójstwa, zaznaczając, że jej wnioski podziela zdecydowana większość kolegów po fachu. – Przez lata pracy przyglądałam się szczegółowo dziesiątkom przypadkom zabójstw i mogę powiedzieć, że odpowiedź na pytanie o przyczyny jest znacznie bardziej skomplikowana.

Nasza rozmówczyni z góry zastrzega, że nie zamierza dzielić się rozważaniami na temat „portretu psychologicznego” samego Jamesa Holmesa i innych podejrzanych o głośne zbrodnie – na podstawie samego medialnego przekazu po prostu nie uda się go stworzyć. – Mogę jednak powiedzieć, że popkulturowe tropy, jakimi podążyła natychmiast po masakrze jedna z amerykańskich stacji telewizyjnych, a w ślad za nią wiele polskich mediów, są zadziwiająco powierzchowne – mówi psycholożka.

Jakie czynniki są wobec tego istotne w odpowiedzi na pytanie o przyczyny zabójstw? – Raczej pytałabym, dlaczego niektóre osoby szukają takich a nie innych treści w przestrzeni popkultury? Dlaczego w ten a nie inny sposób te treści „pożytkują”? Jaka historia rodzinna stoi za sprawcą? Jakie dzieciństwo, młodość, relacje rówieśnicze? Dla psychologa nie jest najważniejsze, co sprawca zadeklarował jako źródło inspiracji, istotniejsze jest to wszystko, co wydarzyło się w jego życiu wcześniej – dodaje biegła sądowa.

Według psychologów i kryminologów sama „scenografia” zabójstwa – nawet jeśli zapożyczona z filmu czy gry komputerowej – nie ma najbardziej istotnego znaczenia w interpretacji przyczyn. – To motyw ukierunkowuje działania, również te, które tylko towarzyszą zabójstwu – mówi psycholożka. – Inscenizacje na miejscu, używanie określonych przedmiotów, zostawianie ciała w określonej pozycji, inscenizowanie czegoś, co przypomina grób, a więc cała „wizytówka”, którą zostawia sprawca, są ściśle związane z jego indywidualnymi cechami osobowymi. A ewentualne „inspiracje”, nawet jeśli wystąpią, są po prostu wtórne wobec czegoś, co w człowieku indywidualne. Tymczasem w medialnych interpretacjach skupiamy się niepotrzebnie tylko na tym, co mogło wyzwolić zbrodnię czy jakiś agresywny czyn, i co miało jedynie charakter „naciśnięcia spustu”.

Zależności pomiędzy popkulturą a zbrodniami nie widzi również Mariusz Czubaj. – Gdy dochodzi do jakiejś masakry, natychmiast grzebiemy w biografii takiego osobnika, doszukując się tego, jakich używał gier komputerowych, jakiej słuchał muzyki, i jakie filmy oglądał – mówi kulturoznawca. – Zapomina się jednocześnie o tym, że odbiorcami tych samych gier i filmów są również setki tysięcy innych osób na świecie, i jakoś nie mają one krwiożerczych zamiarów. Breivik twierdził, że jest fanem serialu „Dexter”. Ale ja też jestem fanem serialu „Dexter”! I mam znajomych, którzy są fanami tego serialu, a jednak nie wybierają się oni na żadną wyspę z arsenałem broni, by strzelać do ludzi.

W książce „Psychopaci są wśród nas” (Znak 2006) – poświęconej w większości zupełnie innej tematyce: analizie osobowości psychopatycznej – Robert D. Hare, znany kanadyjski psycholog, pisze, że ekstremalne doznania kinematograficzne „mogą wywierać korzystny wpływ na ludzi psychicznie zdrowych, przypominając im o niebezpieczeństwach i zniszczeniach wywoływanych przez psychopatię. Mogą jednak również stać się potężnym wzorcem dla osób, które mają słabo rozwinięte standardy wewnętrzne, poważne problemy psychiczne lub poczucie wyobcowania w społeczeństwie”. Nawet jednak uznanie owego „potężnego wzorca” zakłada wtórność ewentualnych inspiracji – to dysfunkcje osobowości prowadzą do wykoślawionego odbioru dzieła, a nie na odwrót.

CONAN DOYLE CZYTA RZECZYWISTOŚĆ

– To, co wymyślają niektórzy zabójcy, przekracza wyobraźnię autorów – uważa Teresa Obydzińska-Jaśkiewicz. – Sprawcy wymyślają rzeczy, które później są w popkulturze powtarzane – dodaje Tomasz Konopka, przytaczając przypadek samobójstwa sprzed lat, które zrobiło wrażenie na śledczych.

– Na środku mostu znaleziono człowieka z raną postrzałową głowy – opowiada Konopka. – Wyglądało to na zabójstwo, ale gdy policja dokładnie przeszukała przestrzeń pod mostem, okazało się, że leży tam pistolet, do którego przywiązany był sznurek oraz ciężarek. A więc było to samobójstwo upozorowane na morderstwo, które, jak się później okazało, przypomina we wszystkich szczegółach scenariusz z pewnego opowiadania Arthura Conan Doyle’a. Szybko jednak się okazało, że również i w tej sytuacji źródłem była rzeczywistość: to Doyle wzorował się na przypadku, na który natrafił w aktach sądowych z końca XIX wieku.

– To popkultura znacznie częściej czerpie z życia – zgadza się Mariusz Czubaj. – Ze śledztw, akt sądowych, opisów prawdziwych zbrodni. Choć zdecydowana większość zbrodni to czyny dość prymitywne, „szwagier szwagra siekierką”, zdarzają się przecież przypadki bardzo skomplikowane, przy których opisie, muszę przyznać, zadrżałaby mi ręka.

Podobnych oporów nie miała jednak cała rzesza twórców, choćby filmowych, przenosząc motywy prawdziwych zbrodni na ekrany, by przywołać choćby – opisanego przez R.D. Hare’a we wspomnianej książce „Psychopaci są wśród nas” – Edwarda Geina, seryjnego zabójcy, który został uznany za niepoczytalnego, a którego czyny stały się motywami filmów takich, jak „Psychoza”, „Teksańska masakra piłą mechaniczną” czy „Milczenie owiec”.

„Od Jagona do Normana Batesa, od doktora Jekylla do Harry’ego Lime’a, od Humberta Humberta u Vladimira Nabokova do Lelanda Palmera/Boba u Davida Lyncha – logika nikczemności podlega nieustannemu badaniu w świecie fikcji, na papierze, scenie i ekranie. Kiedy zawiedzie potęga wyobraźni, pisarze i aktorzy czerpią inspirację z ponurej rzeczywistości: wspominają Kubę Rozpruwacza, Lizzie Borden, Dicka i Perry’ego, Gary’ego Gilmore’a, Charlesa Mansona, nie mówiąc już o Adolfie Hitlerze, Józefie Stalinie i Ryszardzie III” – pisze Hare, cytując opublikowany na początku lat 90. w „New York Timesie” artykuł „Przymilanie się do psychopaty, który czai się głęboko wewnątrz”.

Ta ponętność zła, chęć jego podglądnięcia, zmierzenia się z nim – naturalna tak dla twórców, jak i widzów – nie mogła ominąć również współczesnych mediów, które ze światem zbrodni współistnieją w sposób cokolwiek dwuznaczny: już to sprawców potępiając, już to kreując ich niemal na kolejnych bohaterów popkultury.

– Bez mediów nie mielibyśmy pewnie nawet niektórych przejawów terroryzmu, bo utraciłyby one sens – zauważa Mariusz Czubaj. – Dopiero w latach 70., za sprawą chociażby Davida Berkowitza, Teda Bundy’ego czy Charlesa Mansona, pojawił się w amerykańskiej kulturze seryjny morderca. I uczyniono z niego w gruncie rzeczy gwiazdę. Kobiety pisały do nich listy, oni sami tworzyli w więzieniu swoje autobiografie, media opisywały ich losy. Kiedy z kolei pojawiła się historia z Josefem Fritzlem, natychmiast znaleziono jego lokalnych „pobratymców”: mieliśmy „polskiego Fritzla”, zapewne pojawili się też niemieccy i węgierscy „Fritzlowie”. Można powiedzieć, że proces kreowania potworów na bohaterów jest w naszej kulturze procesem konsekrowanym.

Od tego poglądu daleko jednak do uznania sprawstwa bądź współsprawstwa popkultury w zbrodniach popełnianych w jak najbardziej realnym życiu. Gdyby związek ten był taki prosty, cele – nie tylko przecież amerykańskich – więzień zapełniłyby się widzami „Mrocznego rycerza...” i wielu innych obrazów. A na razie trafiają do nich na szczęście „tylko” ci, którzy nie zechcieli odczytać artystycznej konwencji zgodnie z intencjami twórców. Nawet oni jednak – w najgorszym razie – „zapożyczyli” film lub scenariusz, biorąc je jedynie jako formę, „scenografię” dokonanego przez siebie okrucieństwa.

To trochę za mało, by po kolejnej tragicznej masakrze sadzać popkulturę – nawet z jej najbardziej okrutnymi obrazami – na ławie oskarżonych obok Andersa Breivika czy Jamesa Holmesa. Nie dajmy się zwariować: Joker i Holmes to jednak dwa osobne byty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2012