Upragnione zdrowe dziecko

Kościół protestuje przeciwko nowej metodzie leczenia chorób mitochondrialnych. O co chodzi w tym sporze?

08.02.2015

Czyta się kilka minut

Pierwsze dziecko zmarło 28 godzin po porodzie. Ostatni syn dożył 21 lat. Sharon Bernardi z Sunderland w Wielkiej Brytanii oglądała śmierć siedmiorga dzieci – niczym współczesna matka machabejska. O ile jednak powodem śmierci dzieci biblijnej bohaterki byli źli ludzie, o tyle tu zawiniła zabójcza choroba genetyczna zakłócająca pracę komórkowych mitochondriów.

Mitochondria to małe organella, które w każdej ludzkiej komórce produkują energię. Posiadają własny kod genetyczny, który kieruje ich pracą. Do organizmów potomnych trafiają za pośrednictwem żeńskich komórek rozrodczych – zatem każdy z nas posiada je od matki. Czasem w ich materiale genetycznym pojawiają się szkodliwe mutacje, będące przyczyną tzw. chorób mitochondrialnych. Prowadzą one do uszkodzenia mózgu, zaniku mięśni, niewydolności serca i ślepoty, niekiedy – jak w przypadku dzieci Sharon Bernardi – do śmierci. Średnio jedno na 6500 dzieci rodzi się z chorobą mitochondrialną.

W ubiegłym tygodniu brytyjska Izba Gmin przegłosowała ustawę legalizującą metodę unikania tych groźnych chorób wykorzystującą komórki jajowe dwóch kobiet. Choć metoda wywołuje kontrowersje, uzyskała dużą przewagę: 382 do 128 głosów. Jeśli ustawę zatwierdzi Izba Lordów, Wielka Brytania stanie się pierwszym krajem, w którym osoby z wadliwym mitochondrialnym DNA będą mogły rodzić zdrowe dzieci.

Metoda opracowana na uniwersytecie w Newcastle polega na przeniesieniu jądra z komórki jajowej matki, posiadającej chore mitochondria, do komórki jajowej dawczyni ze zdrowymi mitochondriami, z której wcześniej usunięto jądro. Tak spreparowana komórka jajowa z materiałem genetycznym matki i zdrowymi mitochondriami dawczyni zapładniana jest metodą in vitro. Powstały zarodek przenoszony jest w odpowiednim stadium do macicy kobiety pragnącej mieć zdrowe potomstwo. W drugiej wersji tej metody wykorzystuje się także komórki jajowe, ale już po wniknięciu plemnika w komórkę – materiał genetyczny przenosi się w fazie przedjądrzy (kiedy geny matki i ojca jeszcze się nie połączyły).

Dla części krytyków to przykład manipulacji na ludzkim genomie. Ich zarzut jednak jest nieporozumieniem, gdyż myli genom znajdujący się w jądrach komórek z DNA mitochondrialnym. Oba mają różne zadania: pierwszy odpowiada za naszą tożsamość, drugi – za funkcjonowanie komórek. – Mitochondrialne DNA nie wpływa na nasze widoczne cechy – w mitochondriach jest niewiele genów, i są związane głównie z przemianą materii – mówi prof. Ewa Bartnik, ekspert od mitochondrialnego genomu. Faktem jest, że dziecko w komórkach (dokładniej: w mitochondriach) będzie miało kilkadziesiąt genów niepochodzących od matki. Osoby po przeszczepach mają jednak tysiące komórek z innym genomem niż własny.

Poważniejsze zarzuty dotyczą procedury in vitro i niszczenia zarodków. Oficjalny sprzeciw w imieniu Konferencji Episkopatu Anglii i Walii wyraził bp John Francis Sherrington. „Chociaż Kościół ma świadomość cierpienia, jakie powodują choroby mitochondrialne, i rozumie nadzieje na znalezienie alternatywnych metod leczenia, to jednak jest zdecydowanie przeciwny procedurom, w których skład wchodzi niszczenie ludzkich embrionów – powiedział. – Embrion jest nowym ludzkim życiem wraz z jego potencjałem. Musi być szanowane od chwili poczęcia, a nie wykorzystywane jako materiał jednorazowego użytku”.

Obrońcy metody zauważają, że w procedurze wykorzystuje się komórki jajowe dopiero będące w fazie zapłodnienia, ich nowy genom jeszcze się nie ukonstytuował. Trudno zatem mówić już o embrionie. Poza tym w pierwszej wersji metody dokonuje się manipulacji po prostu na komórkach jajowych, co nie jest kontrowersyjne etycznie.

Ostatnią przeszkodą jest odrzucana przez Kościół procedura in vitro, ale i ona wydaje się do pokonania. W ocenie działań medycznych związanych z prokreacją Kościół kieruje się zasadą, że akceptowane jest to działanie, które nie zastępuje aktu małżeńskiego, tylko pomaga w osiągnięciu jego naturalnego celu. Taką procedurą jest np. metoda LTOT (low tubal oocyte transfer), polegająca na przeniesieniu komórki jajowej do jajowodu, gdzie może być zapłodniona spermą z odbytego stosunku. Jedyna przeszkoda ma naturę praktyczną: metoda transferu jąder jest kosztowna, a metoda LTOT ma niższą skuteczność niż in vitro. Niewiele osób stać będzie na taką niepewność. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2015