Ukiyo

Pięknie jest płynąć przełomem Dunajca między jednym deszczem a drugim.

11.06.2012

Czyta się kilka minut

Nikogo z przodu, nikogo z tyłu, siedzimy w pontonie we czwórkę: Małgosia, Maciek, Wojtek i ja, leniwie wiosłujemy, patrząc, jak mgła podnosi się i owija zalesione zbocza, jak kładzie się niczym siwa grzywa na Trzech Koronach, jak przypomina potargany welon na Starej Pannie. Najlepsze rzeczy robi się wtedy, kiedy się nic nie robi. Pracują tylko oczy i od czasu do czasu ramiona; Wojtek mówi, kiedy mamy wiosłować energiczniej, żeby nie zniosło nas na skałki. Wypatrujemy pstrągów, wypatrujemy kleni, wypatrujemy lisa, co ponoć ostatnio pojawił się kilka razy na brzegu rzeki. Wysoko w górze krąży myszołów, obok nas przepatrują wodę dzikie kaczki.

„Dlaczego malarze nie malują deszczu?”, pyta mnie dzień wcześniej Małgosia. „Nie, skąd, malują czasem”, odpowiadam, szybko wertując pamięć w poszukiwaniu przykładów. „Wiesz, to bardzo trudne: pokazać świat w strugach wody. Są takie rysunki, na których deszcz to po prostu szereg równoległych kresek...”. I kiedy to mówię, natychmiast przychodzą mi na myśl drzeworyty Hiroshige, na których kreski nie są idealnie równoległe, choć układają się w mniej więcej równoległe pasma. U japońskiego artysty deszcz jest tylko cieniutką woalką, przez którą widać wszystko, co się dzieje: zaskoczonych wędrowców, szukających schronienia mnichów, rybaków prowadzących łodzie środkiem rzeki. Nie jest to deszcz, który zmywa ze świata kolory i kształty.

Dzień później w Muzeum Tatrzańskim (na pięknie zaaranżowanej wystawie w Willi Oksza) natrafiamy na jeden z pejzaży Rafała Malczewskiego. Deszcz zwisa z nieba niczym kawałek szalika. Tak to zresztą czasem w górach wygląda: po jednej stronie pogodnie, po drugiej pogodnie, pośrodku ulewa. „Jak z książeczki dla dzieci”, mówi Małgosia, a ja przytakuję: on malował właśnie „takie bajeczki”. Malczewski jako jedyny spośród młodszych malarzy „zapowiada się jako syntetyk Tatr”, uważał Witkacy. „Bajeczka” nie jest słowem pejoratywnym – oznacza właśnie zdolność do syntezy, do wydobycia z krajobrazu sensów głębszych, okiem „naturalisty” nieuchwytnych.

Płyniemy i pracujemy oczami „naturalistycznie”. Jest to, co jest. Co jest, widać: wyłożone mgłą krawędzie rzeki, spiętrzające wodę kamienie, samiec kaczki krzyżówki z koloratką pod szyją, czterech turystów czekających na przeprawę na prowizorycznej przystani i łódka przewoźnika przybijająca do brzegu kilka metrów niżej. Przez półtorej godziny nie spada ani kropla deszczu, choć wcześniej lało i będzie lało później, kiedy już wsiądziemy do samochodu. Tyłek mam mokry tylko dlatego, że czasem jakaś fala liźnie brzeg pontonu.

Wypoczynek – czas, w którym niczego się nie poczyna, o niczym się nie myśli, niczego się nie musi. W którym płynie się z prądem – i patrzy tylko po to, by osiągnąć zgodę z tym, co nas otacza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2012