Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest oczywiste, że soborowe otwarcie na świat władza próbowała wygrywać dla siebie. Ale fakt ten nie ma żadnego związku z religijną wartością czy wręcz koniecznością Soboru dla współczesnego Kościoła.
Piórem Janusza Poniewierskiego przypominamy zaangażowanie Karola Wojtyły w prace Soboru i jego recepcję w Polsce. Metropolita krakowski nie bał się promować otwarcia Kościoła na świat, np. przez aktywizowanie świeckich, mimo świadomości związanych z tym zagrożeń. "Na jednym z pierwszych spotkań komisji głównej synodu krakowskiego Wojtyła przestrzegał przed możliwymi prowokacjami ze strony SB - mówi "Tygodnikowi" bp Tadeusz Pieronek, ówczesny sekretarz synodu. - Nic takiego się jednak nie wydarzyło, a synod okazał się unikalnym w skali polskiej wydarzeniem religijnym, jeżeli chodzi o zaangażowanie świeckich".
Nie jest tajemnicą, że wizja duszpasterska metropolity krakowskiego różniła się od polityki Prymasa. Nie ma sensu tych wizji przeciwstawiać. Obie służyły Kościołowi w PRL-owskiej Polsce. Jest oczywiste, że Kościół ten zawdzięcza przetrwanie i społeczną pozycję niejednej osobie.