Traktat o Kościele

„Problem »Tygodnika Powszechnego«” – tak biskup Karol Wojtyła zatytułował swój raport z 1962 r., którego adresatem był prymas Wyszyński, a który dopiero dziś ujrzał światło dzienne. Co to za dokument?

18.05.2020

Czyta się kilka minut

 Spotkanie z redakcjami „Tygodnika  Powszechnego” i „Znaku” w siedzibie arcybiskupów krakowskich po nominacji abp. Karola Wojtyły na kardynała, czerwiec 1967 r. / Archiwum „Tygodnika Powszechnego” /
Spotkanie z redakcjami „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku” w siedzibie arcybiskupów krakowskich po nominacji abp. Karola Wojtyły na kardynała, czerwiec 1967 r. / Archiwum „Tygodnika Powszechnego” /

Był rok 1961, gdy polscy biskupi ­zaniepokoili się „Tygodnikiem Powszechnym”. Niektórzy z nich pytali, czy może on określać się jako pismo katolickie. Prawdopodobnie wtedy przewodniczący Episkopatu prymas Stefan Wyszyński zwrócił się do metropolity krakowskiego abp. Eugeniusza Baziaka z prośbą o przedstawienie stanowiska. Arcybiskup, który troskę o „Tygodnik” już wcześniej powierzył Karolowi ­Wojtyle – od 1958 r. biskupowi pomocniczemu – jemu też zlecił opracowanie dokumentu, o który poprosił kard. Wyszyński.

W marcu 1962 r. dokument taki, zatytułowany „Problem »Tygodnika Powszechnego«. Próba analizy”, został przekazany kard. Wyszyńskiemu, wraz z wprowadzającym listem bp. Wojtyły. Nieco później (być może na prośbę prymasa) autor przekazał jeszcze „Aneks”. W liście bp Wojtyła wyjaśniał, że jego analiza ma pomóc („według uznania Waszej Eminencji!”) do „ustalenia poglądów na temat katolickości »Tygodnika Powszechnego« w gronie Dostojnego Episkopatu”.

„Starałem się uchwycić problem »Tygodnika Powszechnego« od strony tego wszystkiego, co dlań jest najbardziej istotne i znamienne – pisze przyszły papież. – Istnieje moim zdaniem jakaś zasadnicza koncepcja tego pisma oraz jego wewnętrzna linia. Zdaje mi się przeto, że przyznawanie mu lub też odmawianie prawa do tego [katolickiego] charakteru, jaki ono samo wyznaczyło sobie w podtytule, zależy w pierwszym rzędzie od przyjęcia lub też odrzucenia owej jego zasadniczej koncepcji i linii”


100. ROCZNICA URODZIN JANA PAWŁA II – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


 Bp Wojtyła podejmuje więc problem katolickości „Tygodnika”. Jednak nie jest to ani apologia, ani oskarżenie, lecz traktat o Kościele. Konkretnie: o miejscu i roli w nim ludzi świeckich. 

Przechowywaną w Archiwum krakowskiej Kurii Metropolitarnej kopię tych dokumentów, dotąd niepublikowanych, odnalazł i zamieścił w swojej książce – wydanej niedawno z okazji stulecia urodzin Karola Wojtyły – ks. prof. Jacek Urban, dyrektor tego Archiwum [o książce piszemy w tym numerze – red.]. Objętość dokumentu to kilkadziesiąt stron maszynopisu. Całość publikujemy na naszej stronie internetowej >>>

Katolicki, nie kościelny

Bp Wojtyła zaczyna od zwięzłego przypomnienia historii „Tygodnika”, „który swym ładunkiem treściowym nie miał chyba precedensu”. Pisze, że po 1945 r. wydawanie takiego pisma okazało się potrzebne, bo w polskim katolicyzmie „nagromadziły się w ciągu tegoż dwudziestolecia [międzywojennego] i okupacji pewne nowe energie, które potrzebowały takiej właśnie krystalizacji, zwłaszcza na tle nowych stosunków, jakie po zakończeniu wojny natychmiast się u nas zarysowały”. 

Autor podkreśla, że początkowo „Tygodnik” – w latach 1945-53 wydawany przez Kurię Krakowską – był pismem „nie tylko katolickim, ale wręcz kościelnym”, a jednocześnie „na tle szerokiej dyskusji światopoglądowej (...) jednym z głównych organów, poprzez który wypowiadała się strona katolicka”. Pismo związane z Kurią nie angażowało się politycznie, traktując politykę „li tylko sprawozdawczo”. 

Jednak nie tamten rozdział historii pisma interesuje autora. Dla bp. Wojtyły moment przełomowy to rok 1956. Gdy po „odwilży” w komunistycznej PRL pismo wraca do prawowitej redakcji, Kuria Metropolitalna nie jest już jego wydawcą. Robiony przez tych samych ludzi co przed 1953 r., „Tygodnik” pozostaje katolickim pismem społeczno-kulturalnym, ale wydawanym przez zespół świeckich katolików. Nie jest więc już „w żadnej mierze pismem kościelnym, ale tylko pismem katolickim”. Związek z Kurią Metropolitalną redakcja zachowuje dzięki osobie asystenta kościelnego, mianowanego przez krakowskiego ordynariusza, a kompetencje asystenta dotyczą ortodoksyjności publikowanych materiałów religijnych.

Dzieło katolickiego laikatu

Bp Wojtyła kładzie nacisk na to, że pismo „w swej dzisiejszej postaci to w o wiele większej mierze dzieło katolickiego laikatu, aniżeli w swej [postaci] pierwotnej”. „Tygodnik” sprzed roku 1953 „o wiele bardziej uczył, chociaż także dyskutował”. Obecny przede wszystkim obserwuje i dyskutuje. „Pod pewnym względem socjologia zajęła w nim miejsce ­filozofii i teologii – jest to jednak proces raczej dobrze wyważony, zgodny z ogólną przemianą umysłowości”. Autor dodaje, że „Tygodnik” „jest może teraz bardziej religijny, podczas gdy dawniej był bardziej światopoglądowy i teologiczny”.

Jeśli świeccy katolicy angażują się w wydawanie tego pisma, to dlatego, że czują się odpowiedzialni za Kościół – pisze autor. Nie można zaś być odpowiedzialnym, pozostając „w roli elementu słuchającego (Kościół słuchający) i biernego”. Powstaje nowa sytuacja: pojawienie się „laikatu nauczającego”, będącego dopełnieniem nauczania hierarchicznego.

Świadom uprzedzeń wobec „Tygodnika”, bp Wojtyła stawia zasadnicze pytanie: „Które konflikty wynikają z błędów doktrynalnych, a które są tylko produktem odrębnego sposobu widzenia tych samych prawd i tych samych spraw, innego nieco u świeckich niż u duchownych?”. I dalej opisuje ten „świecki” sposób widzenia i oczekiwań, aby „Kościół był bardziej dla świeckich niż dotąd, bo dotąd był bardziej dla duchownych”. 

Rzecz o doktrynie

„Nauczający laikat” chce być w zgodzie z nauczającym Kościołem – pisze bp ­Wojtyła i podkreśla, że w „Tygodniku” wprawdzie „bywają potknięcia, ale upor­czywego błędu nie ma”, a trzeba też odróżnić błędy doktrynalne od błędów postępowania czy taktyki. 

Podważa też niektóre stawiane „Tygodnikowi” zarzuty. Np. pyta, czy błędem doktrynalnym jest wyczuwalna w „Tygodniku” tendencja, aby katolicyzm ­„polski” (z jego mocnym powiązaniem pierwiastka narodowego z religijnym) zastąpić katolicyzmem „uniwersalistycznym” (powszechnym!). I podaje drażliwy – dla prymasa Wyszyńskiego – przykład entuzjastycznej reakcji ­„Tygodnika” na Sobór Powszechny z ideą zjednoczenia chrześcijan (przypomnijmy, że Sobór Watykański II miał zacząć się za kilka miesięcy, jesienią 1962 r.) oraz pewien dystans, z którym redakcja traktuje Wielką Nowennę millenijną, sztandarowy projekt kard. Wyszyńskiego. 

Akcentowanie uniwersalizmu jest czymś pozytywnym – pisze bp Wojtyła – jednak robi wrażenie désintéressement w stosunku do tego, co jest zwyczajne i przeciętne w polskim katolicyzmie oraz w Kościele w Polsce. To zaś, pisze dalej, musi wywoływać sprzeciw u ludzi, którzy są ściśle związani właśnie z teraźniejszością Kościoła w Polsce, jak hierarchia i duchowieństwo. 

Omawiając jeszcze kilka stawianych „Tygodnikowi” zarzutów (o elitarność czy estetyzm), bp Wojtyła tłumaczy, że aprobata (lub dezaprobata) pisma, aby była sensowna, musi dotyczyć samych założeń i zasad. „Tymczasem u nas – pisze bp Wojtyła, być może mając tu na myśli grono biskupów – zwraca się uwagę na różne szczegóły, tj. na publikacje, które z punktu widzenia katolickiego robiły wrażenie niewłaściwych, bądź w znaczeniu teoretycznym, bądź praktycznym”, nie docierając do istoty rzeczy. „Nie będziemy jednak – konkluduje – akcydentalnych potknięć uważać za przekroczenie granic katolickości”.

Misja świeckich

Biskup Karol Wojtyła był świadom uprzedzeń części Episkopatu. W swym tekście chciał nade wszystko przedstawić „Tygodnik” jako realizację misji świeckich w Kościele, jej specyfikę, różną od misji osób duchownych.

Wiedział, jak świeccy potrafią irytować duchownych, zwłaszcza biskupów, oraz jak duchowni są postrzegani przez świeckich. Chciał też doprowadzić do zaprzestania ataków na „Tygodnik” z powodu jednej czy drugiej niefortunnej publikacji. Znając dobrze ludzi ze środowiska „Tygodnika” i „Znaku”, cenił ich poważne zaangażowanie religijne i chronił przed zagrożeniami, których był, jak widać, świadom. Cenił ich, ale nie idealizował. Jako obrońca był skuteczny, bo może dzięki tamtym polemikom „Tygodnik” do dziś pozostał katolickim pismem społeczno-kulturalnym.

Napisane przez 42-letniego krakowskiego biskupa pomocniczego opracowanie zostało wysłane do kard. Stefana Wyszyńskiego z datą 7 marca 1962 r. Zawarta w nim obrona katolickości „Tygodnika” – bo tekst niewątpliwie jest obroną, choć wcale nie bezkrytyczną – opiera się na jego wizji miejsca i roli świeckich w Kościele. Dodajmy, że takiej wizji, jaką odnajdziemy później w soborowym dekrecie o apostolstwie świeckich („Apostolicam actuositatem”), ogłoszonym w 1965 r. 


CZYTAJ TAKŻE: „TYGODNIK POWSZECHNY HISTORIA” WYDANY NA 40. ROCZNICĘ WYBORU KAROLA WOJTYŁY NA PAPIEŻA >>>


Bp Wojtyła jest przekonany, że „Tygodnik” urzeczywistnia właśnie ideę odpowiedzialności świeckich za Kościół. Pisze: fakt, że „jest on [»Tygodnik«] dzisiaj daleko bardziej niż poprzednio dziełem grupy świeckich katolików, każe nam zwrócić szczególną uwagę na jego stosunek do Kościoła, jako (...) religijnej społeczności, w której na plan pierwszy wysuwa się kapłaństwo oraz hierarchia z nim związana (...). Polski laikat reprezentowany (...) przez zespół »Tygodnika Powszechnego« zdaje sobie sprawę z tego”.

Dalej czytamy: „Świadomość ta nie uchyla jednak (...) potrzeby zaznaczenia swoistej odrębności własnego zaangażowania. (...) Laikat współczesny to nie jest tylko prosta obecność świeckich w Kościele, oznacza on przede wszystkim ich zaangażowanie połączone z poczuciem odpowiedzialności za Kościół. Jedno i drugie musi zakładać jakieś własne widzenie Kościoła i wszystkich jego spraw – własne to nie znaczy bynajmniej nieortodoksyjne, niemniej oznacza zawsze w jakiś sposób »świeckie«. Stoi poza tym widzeniem inne powołanie doczesne, inna formacja, inne warunki i styl życia itd. To wszystko nie może pozostawać bez konsekwencji. Odpowiedzialność świeckich za Kościół w którymś miejscu musi dotknąć doktryny – wynika to z samej istoty tej odpowiedzialności: nie można być odpowiedzialnym za Kościół, pozostając w roli elementu słuchającego (Kościół słuchający) i biernego, musi się wówczas w jakiś sposób »głosić« bodaj z pozycji wyznawcy, jeśli jeszcze nie »nauczać«. A jednak przy dzisiejszej organizacji życia kulturalnego i umysłowego wychodzi to w ostatecznym rachunku na jakieś »nauczanie«”.

Nowe ujęcie, nowe zadania

Bp Wojtyła ostrzega, że między tymi, którzy „z urzędu i posłannictwa” nauczają w Kościele, a laikatem „nauczającym” mogą powstawać konflikty. Wtedy – powtórzmy przytoczony już powyżej cytat – podstawowe pytanie brzmi: „Które konflikty wynikają z błędów doktrynalnych, a które są tylko produktem odrębnego sposobu widzenia tych samych prawd i tych samych spraw, innego nieco u świeckich niż u duchownych?”. 

Dalej czytamy, że „nauczanie” laikatu, którego przejawem jest właśnie działalność pisarsko-publicystyczna „Tygodnika” i „Znaku”, wynika „ze swoistego »świeckiego« sposobu widzenia Kościoła i różnych jego problemów”. 

Jakie są cechy znamienne tego sposobu widzenia – pyta Wojtyła i odpowiada: to „nowe ujęcie Kościoła”. Otóż „Kościół ma być bardziej dla świeckich niż dotąd, bo dotąd był bardziej dla duchownych (...). Kapłaństwo to nie (...) statyczna godność, ale (...) dynamiczne zadanie (...). Kapłani istnieją nie dla siebie, lecz dla świeckich. (...) Stosunek świeckich do duchownych układa się na zasadzie mocno stawianych postulatów, na zasadzie przede wszystkim żądania, a nie przede wszystkim uznania. Taka zasada tkwi bardzo głęboko w samej koncepcji współczesnego laikatu. (...) Gdy laikat zaczyna w swoisty sposób »nauczać« (...) zasada żądania może się skrystalizować nawet w swoisty »antyklerykalizm ludzi wierzących« (...). W imię zrozumienia samej istoty kapłaństwa stawia się żądania oraz poddaje krytyce sposób życia, a jeszcze bardziej sposób duszpasterzowania, ze szczególnym naciskiem na sposób nauczania”.

Rozmowy i listy

Opracowując swój tekst o „Tygodniku” – będący właściwie małym traktatem o laikacie w Kościele – bp Wojtyła nie wiedział, że za dwa lata, w 1964 r., zostanie arcybiskupem metropolitą i sam będzie musiał wziąć odpowiedzialność za katolickość pisma, którego redakcja mieściła się (i mieści nadal) przy ul. Wiślnej, w oficynie pałacu arcybiskupów krakowskich. 

Jako krakowski arcybiskup i przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Świeckich, a niewątpliwie także z racji łączących go z ludźmi „Tygodnika” więzów przyjaźni, Karol Wojtyła czuł się odpowiedzialny za to pismo nie tylko „urzędowo”. „Tygodnik” leżał mu na sercu. Świadczy o tym choćby fakt, że mniej więcej co miesiąc zapraszał do siebie redaktorów „Tygodnika” i „Znaku” na Franciszkańską, na długie i czasem niełatwe rozmowy. Świadczy o tym także wymiana listów o sprawach najbardziej istotnych z redaktorem naczelnym Jerzym Turowiczem. Ta więź nie wygasła po wyborze na Stolicę św. Piotra.

W tej współpracy nie zabrakło „napięć i konfliktów”, o których pisał w 1962 r. Rozumiał interlokutorów – co nie znaczy, że się ze wszystkim zgadzał. Przedmiotem sporów nie były jakieś niefortunne incydenty, lecz zasady. 

Widzenie duszpasterskie, widzenie dziennikarskie

Korespondencję Karola Wojtyły z Jerzym Turowiczem opublikowaliśmy w 2006 roku. Uważna lektura tych listów pozwala stwierdzić, że w toczonych sporach zderzały się dwa sposoby widzenia zjawisk tego świata: duszpasterski i dziennikarski. 

Kwestią kluczową było to, jak w redagowaniu pisma mają się do siebie informacja (o Kościele po Soborze) i formacja (religijna), którą kardynał nazywał „inicjacją” lub „pedagogiką wiary”. Abp Wojtyła uważał, że misją katolickiego pisma jest nade wszystko formacja i jej powinno być podporządkowane wszystko. Z informacji, które mogłyby zakłócić proces formacyjny, pismo katolickie powinno jego zdaniem raczej rezygnować. 

Redaktor w odpowiedzi zapewniał, że pojawiająca się w jego piśmie krytyka ludzkiego pierwiastka w Kościele wynika z miłości do Kościoła, z troski, by działo się w nim lepiej. Kardynał nie przyjmował tego do wiadomości, wracał do idei inicjacji. To ona, a nie krytyka, musi być punktem wyjścia refleksji nad realizacją Soboru. „Krytyka Kościoła nie może spełniać funkcji pozytywnej – i dlatego trudno w niej dostrzec prawdziwą miłość Kościoła (...). Miłość bowiem nie może się wyrażać przede wszystkim w krytyce. Z relacji choćby międzyludzkich wiemy, że zasadniczym wyrazem miłości nie może być krytyka, lecz afirmacja” (list z 3 lipca 1969 r.). 


CZYTAJ TAKŻE

HISTORIA PEWNEGO KŁAMSTWA: Fragmentem listu papieża Jana Pawła II do Jerzego Turowicza na 50-lecie „TP” od lat bije się w pismo i w jego redaktora. Odsłaniamy kulisy manipulacji tym dokumentem >>>


W liście z 13 marca 1968 r. kardynał pisał do Turowicza: ,,szczególny problem naszych czasów rodzi się stąd, że prasa oraz inne środki społecznego przekazu myśli rozpowszechniają w błyskawicznym tempie oraz w szerokim zasięgu wszelkie nowości w dziedzinie religijnej. Nowości te dają czasem łatwą okazję do zgorszenia. Dzieje się tak bądź dlatego, że to, co owe środki przekazu podają, bywa nieraz ujmowane zbyt powierzchownie i przez to zniekształcane – bądź też ze względu na różne okoliczności, na jakie życie religijne napotyka w poszczególnych krajach – bądź wreszcie dlatego, że nie dość bierze się pod uwagę znaczenie podawanej nauki. Niejednokrotnie w takim nieroztropnym rozpowszechnianiu nowości biorą udział nawet księża, osoby zakonne, teologowie czy wychowawcy, nie wykazując dostatecznej troski o »pedagogikę wiary«”. 

W drodze do ideału

Nie ma wątpliwości, że Karol Wojtyła, także potem jako Jan Paweł II, dobrze rozumiał aspiracje świeckich w Kościele, że nie obruszał się na ich krytyczne głosy dotyczące funkcjonowania kościelnych instytucji i ludzi Kościoła. Jako papież mówił o tym m.in. do polskich biskupów, podczas podróży do Polski w czerwcu 1997 r.: „O ile sytuacja dawniejsza zyskiwała Kościołowi ogólne uznanie – nawet ze strony osób i środowisk »laickich« – to w sytuacji obecnej na takie uznanie w wielu wypadkach nie można liczyć, trzeba raczej liczyć się z krytyką, a może nawet gorzej. Trzeba zdobywać się na discernimento: akceptować to, co w każdej krytyce może być słuszne. A co do reszty: jest rzeczą jasną, iż Chrystus zawsze będzie »znakiem sprzeciwu« (por. Łk 2, 34)”.

Myślę, że dla biskupa Wojtyły kreślona przez niego w 1962 r. wizja Kościoła, w którym harmonijnie uzupełniają się misja duchownych i misja świeckich, była raczej idealnym celem niż realną rzeczywistością. Starał się ten cel przybliżyć, świadom, że pełna jego realizacja jest utopią. Inicjatywy świeckich otaczał opieką, był przeciwnikiem pospiesznych potępień. Z drugiej strony zdecydowanie i nieustępliwie bronił katolickiej doktryny wiary, której strzeże Urząd Magisterski Kościoła.

Jednak – uznając wartość krytyki Kościoła – źle ją znosił, zwłaszcza na łamach katolickiego „Tygodnika”. Nie dowierzał zapewnieniom – jak widzieliśmy w cytowanym już liście – że owe krytyki są wyrazem miłości do Kościoła. 

Wątek miłowania Kościoła wróci jeszcze po latach – w liście z 5 kwietnia 1995 r. na jubileusz powstania „Tygodnika”. Papież, odnosząc się do sytuacji po upadku komunizmu, napisał: „Kościół w »Tygodniku« nie znalazł, niestety, takiego wsparcia i obrony, jakiego miał poniekąd prawo oczekiwać; »nie czuł się dość miłowany« – jak kiedyś powiedziałem”. 

Niechętne interpretacje tamtego listu, sugerujące potępienie czy odwrócenie się papieża od naszego pisma, zaskoczyły samego Jana Pawła II. Pytał mnie wtedy, jak może temu zaradzić, jak okazać życzliwość i szacunek dla „Tygodnika”. Ostatecznie Jan Paweł II postanowił, że w bardzo napiętym programie kolejnej wizyty w Polsce musi się znaleźć czas na spotkanie z Jerzym Turowiczem. Przez to spotkanie chciał powiedzieć, że z „Tygodnikiem” (czytaj: z laikatem w Kościele) może się spierać, może coś oceniać krytycznie, ale nie ma zamiaru go skreślać. ©℗


ARTYKUŁ POCHODZI Z KOLEJNEGO NUMERU "TYGODNIKA POWSZECHNEGO", KTÓRY OD ŚRODY W KIOSKACH, A JUŻ WE WTOREK W E-WYDANIACH.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2020