Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ks. Andrzej Bardecki, wieloletni szef działu religijnego „Tygodnika Powszechnego”, który jako młody kapłan podczas wojny sam zgłosił się na roboty do Niemiec, by potajemnie pomagać wywożonym Polakom, a potem przeszedł gehennę obozów koncentracyjnych, kilka lat przed śmiercią opowiedział niezwykłą historię. Pod koniec lat 90. odwiedziły go dwie starsze panie, jak się okazało, siostry. Zapytały, czy je pamięta. Gdy odpowiedział, że nie, przypomniały mu wydarzenie sprzed 60 lat. Było to przed wojną w Brodach, gdzie Bardecki został po święceniach wikarym. Właśnie osierociła je matka (ojciec zmarł wcześniej). Jako nastolatki zostały bez środków do życia. Mimo to proboszcz koniecznie chciał zapłaty za pogrzeb – miały przynieść choćby pierzynę, jedyną rzecz w ich posiadaniu mającą jakąś wartość. Groził, że nie pochowa matki. Zrozpaczone dziewczynki spotkały młodego wikarego. Oburzyło go zachowanie proboszcza. Wbrew jego zakazowi odprawił pogrzeb za darmo i to – jak przypomniały siostry – w wersji uroczystej (z wszystkimi świecami). Skutek był taki, że do lwowskiego biskupa trafiła skarga od proboszcza na wikarego, a starsza z dziewczynek na długie lata straciła wiarę. Historia ma jednak happy end: Bardeckiemu udało się namówić ją na spowiedź.
Przypomniałem sobie tę opowieść, gdy w TV usłyszałem o 80-letniej matce z Wąbrzeźna koło Torunia, która w ciągu kilku dni straciła dwóch synów i której proboszcz odmówił drugiego pochówku, bo kobieta z braku pieniędzy nie opłaciła pierwszego pogrzebu. Czy ta historia też będzie miała szczęśliwe zakończenie? ©℗