Ucieczka w kino

Zwykła sala, projektor, krzesła, ekran. Dla członków Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Loretanin” to prawie jak dom.

15.11.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. DZIEŁO POMOCY ŚW. OJCA PIO
/ Fot. DZIEŁO POMOCY ŚW. OJCA PIO

Na zdjęciu spora grupa, na dole brat Mariusz i dwaj Andrzeje (większy, Andrzej, i Andrzejek, nieduży). Kładą ręce jedna na drugą, jak siatkarze przed wyjściem na trudny mecz. Zdjęcie było robione ponad dwa lata temu, po pokazie filmu. Andrzeje organizowali projekcje. Jeden z nich nawet odkrył, że świetnie czuje się z mikrofonem w ręce. Medialny typ... Zmarli nagle: jeden na zawał, drugiego ktoś znalazł w pustostanie. Ale ich koledzy kontynuują działalność DKF-u. Wierzą, że dzięki temu odbiją się od dna.


Klub działa już niemal cztery lata – przy ul. Smoleńsk, w nowoczesnym budynku Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, kapucyńskiej organizacji pomagającej osobom bezdomnym. W marcu 2012 r. sami podopieczni zapytali braci kapucynów, czy nie dałoby się wyświetlić jakiegoś filmu. Potem poszło szybko: teraz członkowie DKF-u spotykają się raz w tygodniu, żeby co dwa miesiące organizować pokazy, na które przychodzi nawet setka widzów (rekord frekwencji padł na „Nietykalnych” – opartym na faktach komediodramacie o przyjaźni milionera z chuliganem). Jedni z przytulisk, inni z DPS-ów, jeszcze inni z altanek lub z ulicy. Zawsze jest kawa i ciasto, a po filmie dyskusja. Klubowicze robią bilety (bo co to za kino bez biletów), załatwiają plakaty, zapraszają gości: aktorów, filmoznawców.


– To, że są w grupie, mogą się wypowiedzieć, uczy ich otwartości. Przełamują własne bariery – mówi Dariusz Apostel, opiekun DKF-u i pracownik Dzieła, wielbiciel fantasy (filmowy numer jeden: „Władca Pierścieni”). Niewysoki, z długimi ciemnymi włosami, wygląda raczej na studenta niż na 38-letniego pracownika socjalnego z dużym doświadczeniem (Ośrodek Interwencji Kryzysowej: kontakt z ofiarami przemocy i jej sprawcami; streetwork: praca z narkomanami). Wie, że trzeba się czasem mocno napocić, żeby ktoś w ogóle chciał porozmawiać: – W naszej łaźni pracuje brat Piotr. Tam spotyka osoby bezdomne, które nie szukają żadnego kontaktu z innymi, często interesuje ich tylko wyprane ubranie. Mówi im, że jest taki pan Darek, że prowadzi grupę filmową... Staramy się ich wciągnąć w relację. Bo podstawowym zadaniem DKF-u jest wyrwanie ludzi z izolacji.


Jak powiedział jeden z bezdomnych widzów: każda ucieczka z ulicy, nawet chwilowa, jest jak ucieczka z więzienia.
Apostel koordynuje pracę członków DKF-u. Jest ich sześciu. Trzech Romanów: najstarszy ma 76 lat, bardzo aktywny, chodzi po Tatrach, mieszka w Domu Pomocy Społecznej; dwóm pozostałym udało się wynająć pokój. Pani Ula jest zagrożona bezdomnością, najprawdopodobniej czeka ją eksmisja. Pan Robert i pan Krzysztof mieszkają w przytulisku braci albertynów. Każdy trafił tu z innego powodu, ale kino kochają wszyscy.


Jak Lord Vader
Kiedy Robert miał 10 lat, ojciec jakimś cudem skombinował bilety na „Gwiezdne wojny”. Przed kinem tłumy, koniki – początek lat 80. Chłopiec oglądał film z otwarta buzią.


– Zafascynowało mnie. Zawsze jakoś mnie do kosmosu ciągnęło. Dopuszczam możliwość, że są inne cywilizacje we wszechświecie. To jak z Panem Bogiem: nie można udowodnić, że istnieje, i nie można udowodnić, że nie istnieje – mówi dziś.


„Gwiezdne wojny” oglądał chyba ze sto razy: – Taka filmowa Biblia. Niech sama pani zobaczy: walka dobra ze złem, przejście Vadera na ciemną stronę mocy, rycerze Jedi, zupełnie jak aniołowie... Osobiście utożsamiam się z Lordem Vaderem. Mam tak jak on swoją ciemną stronę.


Tłumaczy, że chodzi o skomplikowaną relację z synem: – Od trzech lat nie mamy kontaktu, on widzi we mnie samo zło. Dobrze, że chociaż córka ze mną rozmawia. Jest... mile zaskoczona tym, co widzi.


Bo, jak dodaje, wcześniej spadł na dno. W Dziele Pomocy uratowali mu życie.


Na początku XXI w. pracował jako asystent projektanta klimatyzacji w dużej firmie, miał świetną pensję: do 4 tys. zł na rękę. Pan Robert: – Gdy idę po Krakowie, patrzę z dumą. Hotel, Galeria Kazimierz, Biblioteka Jagiellońska – te klimatyzacje to wszystko moje projekty.
Upadek był bolesny: rozwód, rozstanie z dziećmi.


– Strasznego doła złapałem. Zostawiłem w Krakowie wszystko. Było we mnie tyle bólu, nienawiści, bezradności. Bałem się, że przez zemstę zrobię coś złego. Wyjechałem jak najdalej, nad morze, mieszkałem w schronisku, czasami na ulicy – wspomina.


Kiedy wrócił, spał po klatkach. I był sam, strasznie sam: – Nawet bezdomni wiążą się w grupy. Ja się izolowałem kompletnie. Piłem też w samotności.


A jednak był bardzo głodny ludzi. Mówi, że dopiero teraz na nowo się ich uczy.
Do Dzieła trafił w styczniu 2015 r., w ostatnim porywie instynktu samozachowawczego. Czuł się wrakiem.
– Brat Piotr, opiekun DKF-u, mył mnie w łaźni z największego brudu, co będę pani opowiadał... Potem wszystko stało się tak szybko... W ciągu miesiąca przeszedłem metamorfozę. Trafiłem do DKF-u. Teraz mam możliwość wyrzucenia tej energii, która się przez te lata we mnie nagromadziła.


Może opowiadać godzinami, nie tylko o Vaderze i kosmosie. Lubi robić zdjęcia ludziom, koniecznie z zaskoczenia, bo pozowane nigdy nie jest dobre.
– Zapamiętać sekundę – tłumaczy.


Ciotka we łzach
Pani Ula w DKF-ie jest od września. Świetlistych mieczy, walk, wojny w kinie nie lubi: – Nie moja bajka.
Wcale się nie wstydzi, że czasem sobie popłacze. Na czym? Ot, choćby taki „Król Lew”. Kiedy mały Simba traci tatę.
– Siedziałam z siostrzenicą w kinie. Ona cała w wypiekach, a ciotka obok cała we łzach – śmieje się pani Ula.
Dla niej kino jest po to, by coś w sobie oswoić albo czegoś się pozbyć. Jakichś emocji. Dziś lubi filozoficzne filmy: Kim Ki Duka, kino japońskie. Kiedyś było inaczej: łykała filmy akcji, Bondy.


– Żyłam w pędzie, śruba dokręcona na maksa – wspomina. Artystka po ASP, miała bogate życie towarzyskie, organizowała wystawy, konserwowała dzieła sztuki. Ale to ciężki zawód, chemikalia okropne się wdycha. Kilka lat temu życie nagle zwolniło. W rękach i nogach Uli zaczęły zanikać mięśnie. Pracować już nie może, bo pracy nie ma, a ze zdrowiem dramat... Mieszkanie makabrycznie zadłużone, jest zagrożona eksmisją: – Wiszę na włosku.
Czasem mówi sobie: koniec, trudno, wyląduję na ulicy. Czasem nie.


– Przeszłam już różne etapy. Od walki po totalne zrezygnowanie, depresję, kłócenie się z Bogiem, i to na głos, w mieszkaniu. Ale... kiedyś znalazłam porzuconą kotkę. Wzięłam ją do siebie. I choćby nie wiem co, ona musi mieć zmieniony żwirek, podane jedzenie. Może to zabrzmi śmiesznie, ale Mikusia zmobilizowała mnie do życia. Zmusiła do codziennej aktywności.


Tę kotkę wzięła przez nieboszczyka.
– Najpierw ją dokarmiałam. Kiedyś przechodzę koło jej kamienicy, a tu policja, proszę nie wchodzić. Potem się dowiedziałam, że tam znaleziono trupa. Włosy mi na głowie stanęły. Myślę: Matko Boska, ja tu w dzień się będę bała przyjść. No i ją wzięłam.


Sama kotka jednak to trochę za mało. Pani Ula: – Jestem osobą samotną. I chociaż nie muszę stale przebywać w tłumie, to jednak klub zaspokaja moją potrzebę bycia w stadzie, po prostu. Poza tym mogę skonfrontować samą siebie z innymi i zobaczyć, czy nie zdziwaczałam, czy nie zwariowałam zupełnie.


W domu najlepiej
Kolejny pokaz 25 listopada. W demokratycznym głosowaniu członkowie wybrali „Teorię wszystkiego”, historię sparaliżowanego geniusza, Stephena Hawkinga.


Dariusz Apostel planuje też wyjście do prawdziwego kina. Chociaż... Kiedy w marcu hucznie obchodzili trzecie urodziny DKF-u, też mieli iść do kina. Ale wszyscy stwierdzili, że wolą zostać na miejscu, w Dziele przy Smoleńsk, porozmawiać.


I jakoś mu się zrobiło tak bardzo, bardzo miło. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2015