Tygrys jest zmęczony

W powyborczą noc 4 kwietnia komórka słowackiego politologa Michala Vaszeczki zapiszczała o trzeciej nad ranem. To przyszedł SMS od słowackiej agencji informacyjnej SITA: Panie Vaszeczka, możemy zadzwonić?. Po chwili uprzejmy głos w słuchawce zapytał: Panie Vaszeczka, a pan leży czy stoi?. Leżę - odrzekł spokojnie politolog. Po czym dowiedział się, że pierwszą turę wyborów prezydenckich wygrał Vladimir Mecziar.

18.04.2004

Czyta się kilka minut

Przed słowackimi wyborami parlamentarnymi we wrześniu 1998 r. Bratysława była sparaliżowana strachem. Na tyle, że mój mąż, także dziennikarz, natrętnie usiłował mnie zniechęcić do przyjazdu. Dopiero po kilku latach przyznał się, że był wtedy śledzony przez kilku smutnych panów i nie chciał mnie narażać.

Takie doświadczenie było wtedy na Słowacji chlebem powszednim większości dziennikarzy, także zagranicznych. A kiedy okazało się, że mecziarowska partia HZDS wybory co prawda wygrała, ale nie stworzy rządu, pojawiła się nowa obawa: czy Mecziar odda pokojowo władzę pro-zachodniej koalicji. Napięcie rosło. On sam zniknął na długie godziny. A potem pojawił się w telewizji i łamiącym się głosem zaśpiewał ludową piosenkę: “Z Panem Bogiem, ja odchodzę...". Spora część Słowacji odetchnęła z ulgą, a gdy się okazało, że Mecziar naprawdę odszedł, rozradowana młodzież szalała w dyskotekach przy remiksie tej piosenki.

Mecziar zniknął, a Słowacja rozpoczęła wielkie doganianie swoich sąsiadów - Polski, Czech i Węgier - w integracji z NATO i Unią Europejską. Co prawda po kilku miesiącach depresji Mecziar wrócił do polityki i kandydował w pierwszych słowackich bezpośrednich wyborach prezydenckich w 1999 r., ale zawsze kończyło się to tak samo: stałe poparcie przekraczające 20 proc. i absolutna izolacja, uniemożliwiająca jakikolwiek sojusz. Wydawało się, że Mecziar nieuchronnie staje się politycznym kuriozum, z którego można tylko żartować.

W tym roku nikt się już go nie bał. Nikt nie grzmiał, że wybory to walka o przyszłość Słowacji. Powszechne było przekonanie, że powtórzy się scenariusz z poprzednich wyborów: do drugiej tury przejdą Eduard Kukan (szef słowackiej dyplomacji, popierany przez premiera) i, oczywiście, Mecziar. Potem wszyscy rozsądni ludzie zagłosują “przeciw Mecziarowi" i wszystko skończy się dobrze.

Stało się inaczej - i w drugiej turze rozsądni ludzie nie mają na kogo głosować. Do wyboru mają Mecziara i jego dawnego pomagiera Ivana Gaszparovicza. Wszyscy kandydaci partii obozu demokratycznego przegrali z kretesem. “To wstyd, ale nie katastrofa" - mówią jednak zgodnie słowaccy analitycy.

Zabrakło 3644 głosów

W deszczową niedzielę 4 kwietnia pięknie odnowionymi ulicami Bratysławy suną zachodni turyści i rodziny na świątecznym spacerze. W stylowej kawiarni “Mayer" przy rynku Starego Miasta kelnerzy dwoją się i troją, podając aromatyczną kawą i słynne torty: Sissi, Kardinal, Sachera, Truflowy, Makowy... Nikt nie czyta gazet, nikt nie mówi o polityce. W pobliskiej gospodzie “Kruszovicka Izba" siedzi po pracy kilku dziennikarzy słowackiego dziennika “Sme". Oni polityką się interesują i wynik wyborów ich nie cieszy, ale potrafią z niego żartować, podobnie jak z innych afer ostatnich dni - choćby sprawy fałszywych sponsorów rządzącej partii SDKU. Sukces Mecziara jest dla nich szokiem, jak dla wielu, ale już nie tragedią. W końcu Słowacja jest w NATO a za trzy tygodnie będzie członkiem Unii Europejskiej. A jeśli nawet Mecziar wygra drugą turę wyborów, to będzie prezydentem, a nie premierem, więc jego uprawnienia będą znacznie mniejsze.

Drugą turę wyborów prezydenckich zaplanowano na 17 kwietnia. Zmierzą się w niej były premier i przewodniczący HZDS Mecziar i jego były współpracownik, a obecnie przewodniczący konkurencyjnej HZD Gaszparovicz. Z gry wypadł faworyt wszystkich sondaży: szef dyplomacji Kukan. Nadmierna pewność stała się jedną z przyczyn jego porażki. Jego elektorat uznał, że wystarczy, jak pójdzie głosować w drugiej turze. Tym bardziej, że rząd wzywał do bojkotu referendum w sprawie przedterminowych wyborów, które odbywało się tego samego dnia. Głosować za to poszli, jak zawsze zdyscyplinowani, zwolennicy Mecziara: zdobył on niemal 33 proc. głosów. Kukan miał wynik gorszy niż zapowiadano: choć poparcie deklarowało 27 proc. ankietowanych, ostatecznie głos na niego oddało 22 proc. Aby przejść do drugiej tury, w której zapewne by wygrał (w myśl zasady “głosujmy przeciw Mecziarowi") zabrakło mu 3644 głosów. Właśnie o tyle więcej zdobył “czarny koń" Ivan Gaszparovicz.

Kiedy do sztabu HZD - partii, którą Gaszparovicz założył po kłótni z Mecziarem dwa lata temu - wpadli dziennikarze, pytając o reakcje przewodniczącego na niespodziewany awans do drugiej tury, nikt nie wiedział, gdzie jest. Jak się okazało, spał. Rozbudzony, na pytanie jaka jest różnica między nim a Mecziarem, odpowiedział: “Nazywam się Gaszparovicz". Trafnie. W niesławnych czasach słowackiej izolacji w połowie lat 90. Mecziar był premierem, a Gaszparovicz przewodniczącym parlamentu i ponosi swoją część odpowiedzialności za ówczesne łamanie demokratycznych standardów. Od przeszłości się nigdy nie odciął, twierdząc “robiliśmy, co było trzeba".

W przeciwieństwie do niego Mecziar zna już smak ostracyzmu i od kilku lat stara się nie mówić nic szczególnie kontrowersyjnego. Prawdopodobne zatem, że będzie za wszelką cenę starał się o przepustkę na zachodnie salony. Gaszparovicz może być mniej ugodowy. Tym bardziej, że wspiera go największa populistyczna partia opozycji Smer, której celem są przedterminowe wybory. Prezydent Gaszparovicz będzie zatem atakował rząd Mikulasza Dziurindy, a jego z kolei upadek może przekreślić odważne słowackie reformy gospodarcze. Choć brzmi to jak absurd, prezydent Mecziar prawdopodobnie może wspierać Dziurindę - i o takim cichym porozumieniu mówi się w bratysławskich kawiarniach od dawna.

Jednak zdaniem Mariana Leszko, słowackiego publicysty i autora książki o mecziaryzmie, były premier nie jest zdolny do przemiany i jest bardziej niebezpieczny od Gaszparowicza. - Dla Gaszparowicza prezydentura jest celem, ukoronowaniem kariery politycznej. Dla Mecziara jest środkiem do jeszcze większej władzy - mówi Leszko w kawiarni nieopodal pałacu prezydenckiego. Tam schował się po wyborczej porażce obecny prezydent Rudolf Schuster: poparło go tylko 7 proc. Nie pomogło ani wetowanie reformatorskich ustaw, ani rozpisanie populistycznego referendum o skróceniu kadencji parlamentu właśnie na dzień wyborów prezydenckich, w których sam kandydował. W czerwcu Schuster będzie musiał wyprowadzić się z pałacu.

"Wszyscy są umoczeni"

Zagraniczni dziennikarze nie mogą zrozumieć Słowaków. Przecież mają wszystko: NATO, Unię Europejską, dynamiczną gospodarkę, 19-procentowy podatek liniowy, inwestorzy walą drzwiami i oknami... A Słowacy mimo to wybierają polityków, którzy w latach 90. wepchnęli ich kraj w europejską “szarą strefę", obok Białorusi i Serbii.

Kiedy jednak rozmawia się ze Słowakami, widać wielkie zmęczenie polityką, niekończącymi się skandalami i reformami, które wprowadza się wszystkie równocześnie. “Ja tam nie wiem, kto wygrał, bo mnie to nie interesuje" - mruknął taksówkarz w drodze z bratysławskiego dworca. “Wszyscy oni są tak samo umoczeni" - dodał i to nastawienie oddaje nastroje słowackiego społeczeństwa. Można oczywiście powiedzieć, że rząd musi prowadzić tak ostrą politykę, chcąc nadrobić zaległości właśnie z lat mecziaryzmu. Jednak nawet nieliczni już zwolennicy Dziurindy przyznają, że przyczyną utraty popularności koalicji rządzącej jest arogancja premiera.

Nawet w sprawie wyborów głowy państwa. - Wcześniej nieoficjalnie mówiono o wspólnym kandydacie - przypomina Leszko. - Miał nim być Martin Butora, były ambasador Słowacji w Waszyngtonie. I byłby to kandydat do zaakceptowania dla wszystkich ugrupowań koalicyjnych. W międzyczasie Dziurinda przestał się jednak z kimkolwiek liczyć. O tym, że wystawił Kukana, koalicja dowiedziała się z telewizji. Butora wystartował ostatecznie jako kandydat obywatelski (zdobył 6,5 proc.).

Klęska demokratów w pierwszej turze pokazuje, że autorytarny styl sprawowania władzy jest już nie do zaakceptowania ani przez obywateli, ani przez partnerów w rządzie. I właśnie pytanie o przyszłość rządu jest teraz najważniejsze. Dla obecnej koalicji nie ma bowiem alternatywy. W przypadku przedterminowych wyborów władza przejdzie w ręce populistów z partii Smer, a to oznacza wycofanie się przynajmniej z częściS reform, które dały Słowacji miano “środkowoeuropejskiego tygrysa".

- Dziurindzie Słowacja zawdzięcza członkostwo w NATO i Unii. Ale to on ponosi odpowiedzialność za to, co się stało - wzdycha ciężko Vaszeczka.

Kiedy polityczne salony w Bratysławie z zafrasowania drapią się po głowach, życie toczy się gdzie indziej. Najnowszy inwestor na Słowacji, Hyundai/Kia, cztery dni po wyborczej niedzieli z pompą położył kamień węgielny pod fabrykę pod Żyliną. A w bratysławskich kawiarniach coraz częściej słychać niemiecki: przedsmak rychłej integracji z pobliskim Wiedniem. Już dziś wielu Wiedeńczyków decyduje się na dużo tańsze, a urokliwe mieszkanko w Bratysławie. Dunaj w końcu ten sam, kawa tak samo dobra, tort Sachera znacznie tańszy.

A hiacynty zasadzone przed Operą pachną przepięknie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2004