Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dlatego już teraz Tusk zaczął ingerować w polską politykę. Po wyborach parlamentarnych spotkał się z Grzegorzem Schetyną i wybił mu z głowy ogłoszenie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej kandydatką PO na prezydenta.
Czy Tusk wystartuje sam? Decyzję poznamy zapewne na początku przyszłego roku. Jak sugerują jego stronnicy, już w listopadzie mógłby zacząć podróże po kraju, by wysondować, czy jest szansa na wywołanie fali entuzjazmu, która dawałaby szansę na pokonanie Andrzeja Dudy.
Nie wykluczając startu, Tusk wysyła też sygnały, że kandydatem opozycji mógłby zostać lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. – Donald chce mieć różne opcje i długo będzie podejmował decyzję. To dla niego poważna rozgrywka – mówi wpływowy polityk opozycji.
Ta kampania – opowiada inny polityk, bliski Tuskowi – miałaby być odwróceniem ról z 2015 r. Wówczas Bronisława Komorowskiego PiS prezentowało jako polityka niesamodzielnego i opowiadającego głupie dowcipy. Teraz Komorowskim miałby być Duda, atakującym – Platforma.
Po wyborach europejskich, w których PiS zmiotło opozycję, stronnicy Tuska byli pewni, że zrezygnuje on z zaangażowania w polską politykę. Wyglądało na to, że Kaczyński jest wszechmocny. Po wyborach sejmowych Tusk poczuł się pewniej. Choć wygrał PiS, to wyniki są niekorzystne dla Kaczyńskiego: ma kruchą większość, rozbrykanych koalicjantów, stracił monopol na prawicy, nie ma większości w Senacie.
Kłopoty władzy to dla Tuska szansa. Dlatego, czy wróci jako kandydat na prezydenta, czy też główny strateg opozycji antypisowskiej – to w sumie bez znaczenia. Bo wróci. W każdej z ról mocno namiesza w Platformie. Jego ludzie już montują bunt przeciwko Grzegorzowi Schetynie. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl. Stale współpracuje z „TP”