Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
...Nieoczekiwanie, bo kiedy na początku roku partie koalicyjne w końcu doszły w tej sprawie do porozumienia, a kilka miesięcy później dokument przeszedł przez niższą izbę parlamentu, odtrąbiono sukces w trwających ponad 20 lat negocjacjach.
Powodów, dla których sprawa ciągnie się tak długo, jest kilka: jeden to, jak wszędzie, pieniądze (w ostatniej wersji ustawy mowa jest o 5,5 mld euro), a drugi – opinia publiczna. Czesi to jeden z najbardziej zlaicyzowanych narodów w Europie i katolików – czy w ogóle wierzących – jest tam niewielu. Pomysł zwrotu majątku oraz wypłacania odszkodowań nie cieszy się tam poparciem – przeciwnych ustawie jest między 70 a 80 proc. Czechów. Od zawsze przeciwni byli temu pomysłowi socjaldemokraci – obecnie są, co prawda, w opozycji, ale to ich głosy w ubiegłym tygodniu rozstrzygnęły o odrzuceniu ustawy. Wcześniej przeprowadzili też agresywną kampanię z bill¬bordami prezentującymi ustawę jako prezent dla Kościoła od prawicowych partii. Sprawa podzieliła nie tylko polityków, ale też np. artystów i intelektualistów i – jak na zlaicyzowane społeczeństwo – wzbudziła wielkie emocje. Teraz, po niekorzystnym dla kościołów głosowaniu, wróci do niższej izby parlamentu, prawdopodobnie zostanie odrzucona i znajdzie się w punkcie wyjścia: zajmie się nią kolejny rząd.
W całej tej sytuacji za mało mówi się o jednym: nie w tym rzecz, czy kościołom (nie tylko katolickiemu przecież) należy się mniej czy więcej pieniędzy za zajęty przez komunistów majątek. Rzecz w tym, że ustawa miała uniezależnić kościoły, bo na razie duchowni otrzymują od państwa pensje. Po przyjęciu nowego prawa kościoły musiałyby sobie radzić same, a to – w czeskim laickim społeczeństwie – byłoby chyba zdrowsze.