Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Egzoplanety wykrywa się więc głównie przez precyzyjny, długotrwały pomiar natężenia światła gwiazd – taką metodą posługuje się m.in. odchodzący powoli na emeryturę teleskop kosmiczny Kepler.
Jeśli wyobrazimy sobie morze gwiazd „rozsypanych” w przestrzeni, orbity obiegających je planet będą ustawione pod najróżniejszymi kątami względem ziemskiego obserwatora. Niektóre układy planetarne widzimy więc „z góry”, inne pod kątem, jeszcze inne zaś „z boku”. W ostatnim przypadku każda planeta danego układu będzie co jakiś czas – ściśle mówiąc, raz na swój rok – przechodziła przed macierzystą gwiazdą (to tzw. tranzyt), a pół roku później na chwilę się za nią schowa.
Z naszej perspektywy oznacza to delikatne, ale i regularne osłabienie intensywności światła tej gwiazdy na czas, w którym niewielki fragment jej tarczy zostaje zasłonięty przez planetę. Systematyczna (i bardzo pomysłowa!) analiza takiego sygnału, czasem uzupełniana innymi źródłami danych, pozwala wyczytać z niego takie informacje jak rozmiar planety, jej odległość od gwiazdy czy nawet masę i przybliżony skład chemiczny.