Tragedia w Kemerowie

Trzynastoletnia Masza Moroz napisała trzy wiadomości w sieciach społecznościowych: „Chyba się palimy”. „Kocham was”. „Wszystkich”. Masza poszła z kolegami do kina w centrum handlowo-rozrywkowym „Zimowa Wiśnia” w Kemerowie na Syberii. Wybuchł pożar.

26.03.2018

Czyta się kilka minut

Pożar centrum handlowego w Kemerowie na Syberii, 26 marca 2018 r.  / Fot. Sergiej Gawrilenko / Kommiersant / AFP Photo / East News
Pożar centrum handlowego w Kemerowie na Syberii, 26 marca 2018 r. / Fot. Sergiej Gawrilenko / Kommiersant / AFP Photo / East News

Ogień rozprzestrzenił się na trzecim, najwyższym piętrze kompleksu, gdzie usytuowane były sale kinowe i atrakcje dla dzieci. To było niedzielne popołudnie (pożar wybuchł około 16 czasu miejscowego), w „Zimowej Wiśni” było pełno ludzi, którzy przyszli tu całymi rodzinami zrobić zakupy, wziąć udział w imprezach rozrywkowych, załatwić sprawy w bankach. Płomienie ogarniały coraz większe przestrzenie centrum. Ludzie próbowali wydostać się z zadymionych czarnym trującym dymem pomieszczeń. Bezskutecznie. Przejścia przeciwpożarowe okazały się niedrożne, drzwi przy schodach ewakuacyjnych zamknięte na głucho, nie włączyła się sygnalizacja przeciwpożarowa. Kilka osób zdecydowało się na desperacki skok z wysokości trzeciego piętra. Sieci społecznościowe obiegł filmik nagrany telefonem komórkowym przez kogoś, kto stał na ulicy: chłopiec wyskakuje z okna, z którego wydobywa się czarny dym, obija się o ściany, o daszek na drzwiami wejściowymi, spada na ziemię bezwładnie, nieruchomieje. Dziś media podają komunikat, że jedenastolatek znajduje się w szpitalu w stanie krytycznym, reszta jego rodziny zginęła w płomieniach.

W chwili, gdy piszę te słowa, oficjalnie wiadomo o 64 ofiarach śmiertelnych. To nie jest niestety ostateczny tragiczny bilans – rodziny zgłosiły jeszcze kilkadziesiąt osób, które prawdopodobnie znajdowały się w centrum w chwili, gdy wybuchł pożar. Pogorzelisko cały czas jest przeszukiwane przez zastępy ratowników. Pożar ugaszono po dwunastu godzinach, po czym znowu pojawiły się płomienie. Niemal na całej powierzchni zawalił się dach.

Na wieść o pożarze centrum zbiegli się krewni i znajomi tych, którzy pozostali w środku. Ich relacje, publikowane dziś przez media, stawiają włosy na głowie. Olga Lillewiali, cytowana przez portal Meduza.io: „Przez sześć godzin staliśmy na ulicy, nikt do nas nie wyszedł. Centrum zostało otoczone przez policję o godzinie 17.30. Policjanci zachowywali się bardzo agresywnie. Biegaliśmy po ulicy, nie chcieli nas wpuścić, nikt nikogo nie informował. Nad budynkiem unosiły się kłęby dymu, nasze dzieci płonęły, a my mogliśmy tylko na to patrzeć. W sztabie [akcji ratowniczej] siedzieli ludzie, jedli kanapki, nic nie wiedzieli”. Na miejscu tragedii nie pojawił się gubernator obwodu kemerowskiego Aman Tulejew, sprawujący władzę na Kuzbasie od niepamiętnych czasów. Tłumaczył, że wioząca go kolumna samochodów (z ochroną osobistą itd.) przeszkadzałaby ratownikom. Władza już tak dalece oderwała się od społeczeństwa, że gubernatorowi nie przyszło do głowy pofatygować się na miejsce tragedii na piechotę.

Wczorajszy wieczór spędziłam na czytaniu wiadomości napływających z Kemerowa, głównie w reagujących szybko mediach społecznościowych. Wiele było głosów: „W Kemerowie tragedia porównywalna z Biesłanem – zginęło tyle dzieci, a w centralnej telewizji w najlepsze trwa wieczór wychwalania geniuszu Putina”. Faktycznie Pierwszy Kanał, Rossija i NTW – trzy ogólnokrajowe stacje telewizyjne – nadawały swoje sakralne seanse uwielbienia dla umiłowanego przywódcy, gdzieś na marginesie mimochodem wspominając o pożarze w Kemerowie; podawano, że mogło zginąć około dziesięciu osób. Z godziny na godzinę relacje w mediach społecznościowych oddawały coraz większe oburzenie ludzi taką sytuacją – milczeniem telewizji, Kremla, brakiem reakcji miejscowych władz, bezradnością służb, fatalnym stanem zabezpieczeń przeciwpożarowych i tak dalej. Często w komentarzach pojawiały się takie: „To jest właśnie putinowska Rosja: elita kradnie, państwo pieniądze wyrzuca się na rakiety, skorumpowane władze nie dbają o bezpieczeństwo ludzi”.

Nazwisko Maszy Moroz i jej mamy, Poliny znajduje się na opublikowanej liście śmiertelnych ofiar tragedii. RIP.

Tekst pochodzi z bloga 17 mgnień Rosji Anny Łabuszewskiej

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej