Tajna historia Chin

Jak "cud gospodarczy" możliwy był w kraju, który formalnie nie przeszedł radykalnej transformacji ustrojowej, a jego podbudową pozostaje ideologia komunistyczna?

31.05.2011

Czyta się kilka minut

Haikou, południowe Chiny, 2010 r. / fot. Gao Lin HK / Imagine China / Corbis /
Haikou, południowe Chiny, 2010 r. / fot. Gao Lin HK / Imagine China / Corbis /

Zdaniem ekspertów w latach 1958-60 w Chinach zmarło z głodu około trzydziestu milionów ludzi" - czytamy w książce Liao Yiwu "Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych". Znajdziemy w niej m.in. drastyczne opisy powodowanych głodem aktów kanibalizmu. W niektórych regionach częste były przypadki mordowania dzieci - własnych lub cudzych - dla pozyskania ich mięsa do spożycia. "To wielka szkoda, że straciliśmy więcej obywateli w czasie pokoju niż podczas wojny" - mówi jeden z bohaterów, emerytowany urzędnik państwowy. "Partia popełniła poważne błędy. Minęło pół wieku, a jej przywództwo wciąż nie przedstawiło ludowi oficjalnego wyjaśnienia tego stanu rzeczy. To smutne".

Smutne, ale prawdziwe. Strategia dzisiejszych władz jest bowiem dziecinnie prosta, by nie powiedzieć: infantylna. Polega na wypieraniu ze społecznej świadomości pamięci o niedawnej a niechlubnej przeszłości, pomijaniu jej milczeniem, przy jednoczesnym akcentowaniu jasno rysującego się jutra: "Partia Komunistyczna rzadko dziś mówi o przeszłości i zachęca ludzi do tego, żeby patrzyli w przyszłość".

Na książkę Liao Yiwu złożyły się rozmowy z blisko trzydziestoma obywatelami chińskimi, których łączy nie tyle ubóstwo materialne, ile status społeczno-symbolicznego wykluczenia. Na ich losy można spojrzeć jako na warianty tej samej historii, o cenie, jaką przyszło płacić zwykłemu człowiekowi za decyzje, projekty i rozstrzygnięcia zapadające ponad jego głową, w sferach niedosiężnych dla jego indywidualnej egzystencji. Procesy determinujące jego byt często pozostawały po prostu poza horyzontem jego rozumienia. Najpierw było to zwycięstwo ideologiczne i ekonomiczna porażka komunistów, potem zaś sukces ekonomiczny i ideologiczna indyferencja ich następców.

W jednym i drugim przypadku życie pojedynczego człowieka okazało się nie mieć dla państwa ani samoistnego, suwerennego znaczenia, ani wartości. "Partia komunistyczna i rząd są bezlitosne" - żali się Tian Zhiguang, któremu urząd bezpieczeństwa na mocy niedorzecznych oskarżeń zamienił życie w koszmar, czyniąc go kryminalistą, wyrzutkiem, a w końcu żebrakiem. A życie, które nie ma znaczenia i wartości dla państwa jako prawodawcy i gwaranta porządku symbolicznego, przestaje mieć je także w relacjach interpersonalnych: "Dzisiaj ludzie są bardziej jadowici od węży i skorpionów. W latach 60. i 70. krzywdzili się nawzajem z powodu kampanii politycznych Mao. W latach 90. krzywdzą się nawzajem, żeby zarobić więcej pieniędzy. Ludzie są podli i samolubni. A Konfucjusz nazywał Chiny krajem łagodności i uprzejmości".

***

Jak doszło do gospodarczej katastrofy i jak był możliwy późniejszy sukces? Główne przyczyny tej pierwszej to absurdalne ruchy ekonomiczne komunistycznego rządu, który objął władzę w 1949 r., a zwłaszcza spektakularnych porażek kolejnych akcji Mao Zedonga, takich jak kampania Wielkiego Skoku Naprzód w 1958 r. Wezwanie narodu chińskiego do szukania sposobów masowej produkcji żelaza i stali miało sprawić, że Chiny dogonią państwa uprzemysłowione, takie jak Stany Zjednoczone. "Do naszego domu pogrzebowego wpadały grupy młodych ludzi z żądaniem, żebyśmy przerobili piec kremacyjny na piec do wytapiania żelaza i stali". Inny bohater książki opowiada, jak to podczas studiów "na środku uniwersyteckiego boiska wybudowaliśmy wielki piec i usiłowaliśmy produkować żelazo, żeby wesprzeć ogólnonarodową kampanię uprzemysłowienia kraju" - wspomina przedsiębiorca pogrzebowy Zhang Daoling. Żelazo, produkowane w sposób urągający zdrowemu rozsądkowi, okazało się oczywiście do niczego. "Wielki Skok Naprzód okazał się wielką katastrofą. Partia musiała zmienić politykę, a radykalne idee Mao trzeba było odłożyć na później".

Wiele wypowiedzi zebranych przez chińskiego autora można potraktować jako argumenty na poparcie tezy, iż każda rewolucja ostatecznie kończy się dyktaturą, ignorującą i gwałcącą prawa jednostki: "wtedy cały kraj był jak jedno wielkie więzienie. Partia kontrolowała każdy aspekt życia - jedzenie, picie, sikanie, sranie, narodziny, małżeństwo i śmierć". Podejmowana z historycznej perspektywy refleksja zazwyczaj jest jednoznaczna: "Żyliśmy w społeczeństwie bezprawia. Najwyższym prawem w kraju były słowa Przewodniczącego Mao. To były pomylone czasy".

Niebagatelną podporą dla komunistycznej ideologii, także w jej totalitarnym wymiarze, była oczywiście - i znów: jak zawsze i wszędzie - motywacja psychologiczna: "Ja pochodzę z rodziny prostych robotników. Rewolucja kulturalna dała mi szansę podeptania tych, którzy byli ode mnie lepsi. To było coś wspaniałego. Nie mogłem się tym nasycić". Odwoływanie się do prostych instynktów oraz forsowanie czarno-białej wizji świata, w której jasno określone dobro przeciwstawia się jednoznacznie wskazanemu złu, okazywało się nad wyraz skuteczne i prowadziło do postaw i zachowań bezkompromisowych, niepodlegających jakimkolwiek negocjacjom: "W tamtych czasach równie wielka jak miłość do rewolucji i podziw dla Przewodniczącego Mao była w nas nienawiść do tych, którzy naszym zdaniem działali przeciwko Przewodniczącemu".

Krytyczna rewizja i opamiętanie przychodzą z reguły po czasie, zawsze za późno: "Pamiętam, że podczas rewolucji kulturalnej mieliśmy poczucie, że jesteśmy niepokonani, i chcieliśmy zbawić za pomocą komunizmu cały świat. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak skończę. Nawet sam siebie nie umiem zbawić".

Co znamienne, zaangażowani w owych czasach po stronie komunizmu często akcentują swoją "czystość i niewinność", zwłaszcza wobec pozbawionej jakichkolwiek ideałów rzeczywistości obecnej: "Walczyliśmy o swoje przekonania. Broniliśmy Przewodniczącego Mao i rewolucji komunistycznej. Każdy, kto stawał rewolucji na przeszkodzie, zasługiwał na karę. Dzisiaj większość ludzi nie ma już duchowych ideałów. Liczy się tylko pieniądz. Ludzie się zabijają o pieniądze. Kobiety za pieniądze sprzedają własne ciała. Skorumpowani urzędnicy wyrzekają się dla pieniędzy swoich zasad i łamią prawo. Syn potrafi udusić matkę, żeby dostać jej pieniądze. Pieniądze niszczą duszę tego kraju. Gdzie się podziały ideały komunistyczne? Ech". Rzeczywiście, w owym dyskretnym uroku komunizmu anonsuje się pewna "niewinność", ale też i naiwna, bezkrytyczna - a przez to tragiczna i niebezpieczna - jednostronność.

***

Zmiana kursu w chińskiej gospodarce, mniej wyraźnie w polityce, nastąpiła gdzieś na przełomie lat 70. i 80., po objęciu władzy przez Deng Xiaopinga, który "otworzył" Chiny na zachodni kapitał i sukcesywnie - oraz wybiórczo - wprowadzał elementy gospodarki rynkowej. "Na szczęście, w latach 80. Chiny się zmieniały. Ludziom wolno było prowadzić interesy". Ideologia zaczęła ustępować ekonomii, a komunizm kapitalizmowi. Wszelkie gesty, zmiany postawy i reformy chińskiego rządu miały swoją widoczną, interesowną motywację: "Pod koniec lat 70. i w latach 80. Chiny zaczęły prowadzić politykę »otwartych drzwi«. Nagle posiadanie krewnych za granicą stało się modne. Rząd rozwinął czerwony dywan dla Chińczyków mieszkających poza granicami Chin, licząc na to, że będą inwestowali w kraju".

Złagodzono też politykę religijną, ludziom wolno było otwarcie wyznawać swoją wiarę. Zelżała cenzura. Wszystko to jednak w granicach dalekich jeszcze od demokratycznych standardów: "Dzisiaj Partia pozwala mówić, co się myśli, i rozluźniła kontrolę polityczną, więc ludzie czują, że wszystko im wolno, i się cieszą. Ale jak kogoś za bardzo poniesie, to partia wyśle go do obozu pracy. Potem taki będzie żył z podkulonym ogonem w obozie przez dziesięć, dwadzieścia lat".

Wkrótce też kraj oficjalnie wciąż komunistyczny zaczęły trapić bolączki typowe dla zgoła odmiennego ustroju, które najkrócej chyba wyraża konstatacja: "Każdy goni, żeby zarabiać pieniądze". Krytyka współczesnych Chin głoszona jest zwłaszcza, ale nie tylko, ze strony tych, których życie jeszcze niedawno zorganizowane było wokół celów i zatrudnień czysto ideologicznych, a troska o dobro materialne usuwana była ze świadomości jako coś wstydliwego i niegodnego. "Dzisiaj wszyscy mówią o pieniądzach, komunizm już nikogo nie obchodzi". "Rząd chiński mówi, że Chiny to kraj socjalistyczny, ale prawda jest taka, że stał się całkowicie kapitalistyczny". Krytyka ta bywa czasami bezlitosna: "Widzi pan jakąś różnicę między cesarzem Qin Shi Huangiem a naszą dzisiejszą władzą? Ciągle gonią za zyskiem dla siebie i swoich potomnych". Często też podaje w wątpliwość wartość "cudu gospodarczego", zadając pytanie o to, czy jego cena nie okazała się zbyt wielka: "Czasy się zmieniły. Absolwenci wyższych uczelni nie są już takimi idealistami jak my kiedyś. Teraz każdy szuka dobrze płatnej pracy w firmie międzynarodowej. Czasami już sam nie wiem, kto miał rację, stary Mao czy stary Deng. Czy to dobrze, że Chiny otwarły drzwi na Zachód, czy lepiej byłoby, gdyby zostały zamknięte?".

***

Kształtowana przez wieki struktura chińskiego charakteru narodowego sprawiła, że w "kraju niebiańskiego smoka" zupełnie inaczej, niż w Europie, wyglądało doświadczenie komunizmu i inaczej przyswajane są elementy rzeczywistości kapitalistycznej. Swoista filozofia uległości, godzenia się z rzeczywistością i wszelkimi zewnętrznymi ograniczeniami, czy też, z innej strony, ich ignorowanie, buddyzm, konfucjanizm - wszystko to sprawia, że Chińczycy, przynajmniej do niedawna, doświadczali swojego bycia-w-świecie w sposób zupełnie różny od przeciętnego przedstawiciela Zachodu. Przejawia się to np. w odpowiedzi, jakiej udzielił pewien opat na pytanie autora, jak mu się udało przetrwać te wszystkie kampanie polityczne? "Budda mówi: »Jeśli ja nie pójdę do piekła, to kto?«. Musiałem cierpieć, żeby odkupić winy z poprzedniego wcielenia. Inaczej to cierpienie spadłoby na kogoś innego. Tak dodawałem sobie sił do życia. W końcu po prostu pogodziłem się z ciężkim losem". Z kolei pewien chłop, któremu zabobonni współziomkowie żywcem spalili żonę, za co musiał ich podjąć wystawną ucztą w geście wdzięczności, stwierdza po prostu: "To, co zrobili, było dla mojego dobra". Inny zaś kapitalistyczne reformy wita z filozoficznym dystansem: "Słyszałem, że niedługo znów wolno nam będzie sprzedawać i kupować ziemię. Ech, będzie więcej właścicieli ziemskich i bogaczy niż wcześniej. Wszystko jest cykliczne". Wszystko jest cykliczne, nie ma sensu wierzgać przeciwko losowi.

Widziane od strony masowo generowanych przez siebie wykluczonych, społeczeństwo chińskie prezentuje się, zgodnie z diagnozą Giorgia Agambena, jako bierne ciało poddane gigantycznym procesom odpodmiotowienia. "Stąd bierze się zmierzch polityki, która wymaga istnienia autentycznych tożsamości (ruch robotniczy, mieszczaństwo itd.), i triumf ekonomii (oikonomia), a więc czystego działania władzy nienastawionej na nic innego poza własną reprodukcją" (Agamben "Czym jest urządzenie?"). Nie jest to, przyznaję, podsumowanie zbyt optymistyczne. Pocieszający jest jednak sam fakt istnienia kogoś takiego jak Liao Yiwu, który obdarza nas książką, dowodzącą, że on sam jest w pełni świadom podobnych zagrożeń. W tym przypadku być świadomym oznacza - zachować podmiotowość.

Liao Yiwu "Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych", z angielskiego przekładu Wen Huanga tłumaczyła Agnieszka Pokojska, Czarne, Wołowiec 2011

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2011