Upadek czerwonego celebryty

Przed jesiennym zjazdem Komunistycznej Partii Chin, który zapoczątkuje wyłanianie nowych władz Państwa Środka, dwie frakcje walczą o wpływy. W atmosferze skandalu z gry wypadł Bo Xilai: wschodząca gwiazda frakcji konserwatywnej.

10.07.2012

Czyta się kilka minut

Bo Xilai jeszcze jako gwiazda chińskiej polityki, tuż przed odwołaniem z wszystkich funkcji; Pekin, 9 marca 2012 r. / fot. AFP / East News
Bo Xilai jeszcze jako gwiazda chińskiej polityki, tuż przed odwołaniem z wszystkich funkcji; Pekin, 9 marca 2012 r. / fot. AFP / East News

Bo Xilai, charyzmatyczny szef partii w Chongqing – prężnie rozwijającym się ponad 30-milionowym okręgu administracyjnym w środkowych Chinach – nie należał do grona tradycyjnych chińskich działaczy partyjnych. Nie prowadził politycznych gier w zaciszu gabinetów – był indywidualistą, lubił rozgłos. Za cel postawił sobie członkostwo w najważniejszych gremiach partyjnych, decydujących o losach kraju. Jeszcze na początku roku uważano go za polityka, który zasiądzie w 9-osobowym Stałym Komitecie Biura Politycznego. Był blisko.

CHIŃSKI JOHN KENNEDY

Bo Xilai podporządkował swą politykę zdobyciu popularności, która miała mu pomóc w dotarciu na szczyty władzy. W ramach niwelowania nierówności społecznych wydawał duże pieniądze na tanie budownictwo mieszkaniowe, z którego korzystały osoby o niskich zarobkach i migrujący pracownicy (w Chinach są oni zjawiskiem masowym). Tym, którzy chcieli się przenieść ze wsi do miasta, ułatwiał przyznawanie tzw. hukou, czyli zameldowania na pobyt stały. Było to przepustką do legalnej pracy, edukacji, kupna mieszkania.

Był też mistrzem PR: pozował na nowoczesnego polityka bliskiego ludowi. On i jego żona uważani byli nawet za „chińskich Johna i Jackie Kennedych”. Xilai łamał przyjęte w społeczeństwie wzorce skrytego i z pozoru bezbarwnego polityka, który stroni od kontaktu z dziennikarzami. – Prowadził politykę w zachodnim stylu, rozmawiał z mediami, pokazywał się publicznie. Był celebrytą – mówi „Tygodnikowi” prof. Athar Hussain z The London School of Economics.

Problemy społeczne rozwiązywał w świetle kamer. Tak było w przypadku strajku kilku tysięcy taksówkarzy, sprzeciwiających się m.in. podwyżce cen paliwa. Zamiast siłowego rozwiązania, Bo Xilai doszedł do porozumienia z protestującymi na oczach milionów telewidzów. Dzięki temu zyskał poparcie biednych mieszkańców Chongqing – widzieli w nim dobrego zarządcę.

Ale miał też licznych przeciwników, którzy widzieli w nim populistę, dostosowującego politykę do realizacji własnych celów i budującego swój wizerunek za publiczne pieniądze. Wielkie sumy wydawane na cele socjalne uszczuplały budżet Chongqing na tyle, że czasami brakowało na wypłaty dla urzędników.

CZERWONY BO

Zarazem zarządca Chongqing nigdy nie krył się ze swoim uznaniem dla Mao Zedonga i popularyzował myśli „Wielkiego Sternika”, twórcy chińskiego komunizmu. Żeby uczcić 60. rocznicę powstania Chińskiej Republiki Ludowej w 2009 r., wysłał esemesy do kilku milionów mieszkańców Chongqingu z cytatami z „Czerwonej Książeczki”, świętej księgi z czasów „rewolucji kulturalnej”. Mieszkańcy miasta czytali „złote myśli” Mao: „Odpowiedzialność i powaga mogą podbić świat, a wartości te reprezentują członkowie Komunistycznej Partii Chin”.

Bo Xilai zapoczątkował też – słynną na cały kraj – kampanię śpiewania przez uczniów, studentów i urzędników pieśni na chwałę Mao. Wymagał, by radio i telewizja wychwalały rewolucję, stawiał pomniki założycielowi ChRL. Wzbudziło to opór intelektualistów: dla nich powrót do dramatycznych czasów, które pochłonęły miliony ofiar, był niebezpieczny dla rozwoju kraju.

Reputację narodowego bohatera Bo Xilai zyskał wreszcie po – zapoczątkowanej w 2009 r. – spektakularnej akcji policyjnej, wymierzonej w zorganizowaną przestępczość. Nikt wcześniej nie odniósł tak dużego wizerunkowego sukcesu. W ciągu roku aresztowano ponad 4 tys. osób, i to nie tylko przestępców, ale głównie skorumpowanych urzędników, sędziów, policjantów i biznesmenów. Na śmierć skazano i stracono kilkanaście osób. Kampania antykorupcyjna cieszyła się poparciem warstw najniżej sytuowanych, bezskutecznie domagających się sprawiedliwości i uczciwości.

Z czasem jednak okazało się, że wizerunek Bo Xilaia-strażnika praworządności – to mit.

Na jaw wyszły przypadki wymuszania zeznań za pomocą tortur, konfiskaty pieniędzy skazanych, fałszywych oskarżeń pod adresem niewinnych ludzi. Tak było w przypadku prawników, którzy bronili oskarżonych, a później sami lądowali za kratami.

Akcja walki z przestępczością miała poparcie Pekinu, dopóki nie zaczęła uderzać w coraz większe grono partyjnych działaczy, których Bo uważał za rywali. Rosła grupa tych, którym na rękę było odsunięcie polityka uznanego za nielojalnego wobec „klasy rządzącej”. Z kolei jawne łamanie prawa wzbudzało oburzenie w środowisku prawniczym. Masowe aresztowania zaczęto porównywać wręcz z „czerwonym terrorem” za czasów Mao.

ZDRADA I MORDERSTWO

Początek końca „czerwonego Bo” nastał w lutym tego roku, gdy jego prawa ręka – szef lokalnej policji Wang Lijun, który nadzorował akcję przeciw przestępczości – niespodziewanie zjawił się w konsulacie USA w stolicy prowincji Syczuan – Chengdu. W obawie o swe życie, Lijun prawdopodobnie wystąpił o azyl polityczny. Amerykanom mógł przekazać informacje o zamieszaniu żony Bo Xilaia, Gu Kailai, w morderstwo brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda.

Inteligentną, atrakcyjną Gu Kailai i jej wpływowego męża od lat łączyły interesy z Brytyjczykiem. Miał on pomagać parze wyprowadzać pieniądze na zagraniczne konta. Według nieoficjalnych źródeł na kilka tygodni przed jego śmiercią, Heywooda i panią Gu poróżniła kwestia jego honorarium. Miał zagrozić, że jeśli nie dostanie żądanej sumy, ujawni proceder prania brudnych pieniędzy. Jego ciało znaleziono w hotelu w Chongqing w listopadzie 2011 r. Jako przyczynę zgonu podano nadużycie alkoholu, a zwłoki skremowano.

– Powiązanie żony Bo z morderstwem obcokrajowca i początkowa próba zatuszowania całej sprawy to prawdziwy powód jego odsunięcia – uważa Kerry Brown, ekspert ds. Chin z Chatham House. Przeciwko Gu Kailai toczy się śledztwo.

Wang Lijun miał dostęp do niejawnych dokumentów. – Czy przekazał Amerykanom tajne informacje? Tego nie wiemy. Ale ten incydent był zbyt poważny, by chiński rząd mógł go zlekceważyć – dodaje prof. Athar Hussain. Tym bardziej że Amerykanie milczą.

Po tej aferze odsunięcie Bo Xilaia od władzy było kwestią czasu: w marcu został odwołany ze stanowiska szefa partii w Chongqingu, a miesiąc później zawieszono go w prawach członka Biura Politycznego i Komitetu Centralnego. Oficjalnym powodem jest podejrzenie „poważnego wykroczenia dyscyplinarnego”. Co to oznacza, można się domyślać.

Następne tygodnie dostarczały kolejnych elementów niespotykanej – jak na Chiny – politycznej układanki. Powołując się na nieoficjalne źródła, „New York Times” opisał, jak Bo Xilai i Wang Lijun podsłuchali rozmowę prezydenta Hu Jintao ze śledczym z urzędu antykorupcyjnego. Centrala w Pekinie nakazała służbom bezpieczeństwa przeprowadzenie tajnego śledztwa, dotyczącego działalności gospodarza Chongqing i jego podwładnych. To, co zrobił Bo Xilai, było faktycznie czymś poważnym: zdano sobie sprawę, że skoro jest zdolny do podsłuchiwania najważniejszych polityków, może posunąć się jeszcze dalej, by zdobyć władzę.

WALKA O WPŁYWY

Moment pozbycia się Bo Xilaia nie jest przypadkowy: ma miejsce na kilka miesięcy przed XVIII zjazdem Komunistycznej Partii Chin. Wyłoni on najważniejsze gremia partyjne: Komitet Centralny, Biuro Polityczne KC oraz Stały Komitet Biura Politycznego. Potem, wiosną 2013 r., z funkcją przewodniczącego ChRL pożegna się Hu Jintao, a fotel premiera opuści Wen Jiabao.

Usunięcie popularnego „czerwonego Bo” interpretowane jest jako dowód na rywalizację o wpływy między frakcją konserwatystów, z którą był on utożsamiany, oraz frakcją liberałów, której przedstawicielami są przewodniczący Państwa Środka i szef rządu. Według działaczy partyjnych, Bo złamał niepisane reguły, że „swoich” się nie atakuje. Wychodził przed szereg, grał na siebie, kreował się na gwiazdę, co wzbudzało krytykę działaczy, nieuznających odstępstw od norm zdyscyplinowanego polityka trzymającego się linii partii.

Niebezpieczna dla stabilności i rozwoju kraju była też jego polityka kontroli państwa w sferze gospodarki i kampania ożywienia kultu Mao. I choć nazwisko Bo Xilaia nie padło, potępił go sam Wen Jiabao podczas konferencji prasowej, podsumowującej doroczną sesję parlamentu: premier zaznaczył, że tragedia na miarę „rewolucji kulturalnej” może się powtórzyć, jeśli nie będą wprowadzane reformy polityczne i gospodarcze.

CHIŃSKA GRA ZESPOŁOWA

Skandal z udziałem tak wpływowego polityka pokazuje, że Komunistyczna Partia Chin nie jest monolitem. A na takim wizerunku zależy działaczom partyjnym. Gdy w prasie zagranicznej pojawiły się opinie, że odsunięcie Bo Xilaia ma związek z walkami frakcyjnymi, chińskie media rządowe zaczęły krytykować zachodnich dziennikarzy za rzekomą chęć zdestabilizowania kraju. Dawano do zrozumienia, że artykuły są inspirowane przez państwa zachodnie, które nie mogą pogodzić się z rozwojem Chin i liczą na ich upadek – jak kiedyś w przypadku ZSRR.

Usunięcie Bo Xilaia daje teraz przewagę liberałom, choć nie musi się ona przełożyć na układ sił na szczycie władzy. Podział miejsc nastąpi zapewne w drodze kompromisu, koniecznym dla zachowania stabilności w partii. Miejsce Bo Xilaia zajmie pewnie inny konserwatysta, ale mniej ambitny, zdyscyplinowany i grający zespołowo.

Dla indywidualistów-celebrytów miejsca w Komunistycznej Partii Chin nie ma.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2012