Tajemnice Andrzeja Micewskiego

Analizując w rozmowach z oficerami prowadzącymi sytuację i kreśląc scenariusze wydarzeń, czuł się reżyserem polityki władz. A przy okazji załatwiał porachunki z przeciwnikami politycznymi.

21.08.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Kiedy w grudniu 2004 r. pisałem o nim artykuł pośmiertny ("TP" nr 51/04), nie znałem jeszcze akt przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej. Pierwszą teczkę poznałem kilka miesięcy później. Wiedza, jaką posiadłem, jest zresztą niepełna: brakuje akt z okresu do 1956 r., a za lata 60. dysponujemy teczką mocno przerzedzoną. Z drugiej strony dokumenty dotyczące Micewskiego oraz pochodzące od TW "Michalskiego" i TW "Historyka" znajdują się w aktach innych spraw środowisk katolickich. Na pełny obraz uwikłania tego działacza przyjdzie zatem poczekać i z pewnością dokumentacja MSW nie powie nam całej prawdy. Szczególnie w tym skomplikowanym przypadku. W biografii Micewskiego rozwijały się jednocześnie dwa wątki - publicystyki i eseju historycznego oraz aktywności politycznej. Jego pisarstwo, niezależnie od oceny drogi politycznej, bez wątpienia negatywnej, pozostanie w dorobku polskiej kultury.

PAX

Micewski, urodzony w 1926 r., mimo młodego wieku otarł się o wojenną konspirację i był nawet aresztowany. Wojenne doświadczenia - należał do nich konflikt z ojcem - były dotkliwe.

Po wojnie jako działacz Bratniej Pomocy na Wydziale Prawa UW zetknął się z różnymi grupami katolickimi, należał krótko do Stronnictwa Pracy, ale już w 1947 r. przystąpił do grupy "Dziś i Jutro" Bolesława Piaseckiego. Szybko piął się po szczeblach hierarchii tego środowiska, w 1949 r. został sekretarzem redakcji "Dziś i Jutro", a w 1952 r. sekretarzem prezydium Komisji Intelektualistów i Działaczy Katolickich powołanej przez Piaseckiego dla działalności wśród kleru. Po jej stopieniu się w 1953 r. z tzw. księżmi patriotami pozostawał (aż do jesieni 1956) sekretarzem prezydium Komisji Duchownych i Świeckich Działaczy Katolickich. Funkcja ta była de facto funkcją kierownika politycznego, Micewski wygłaszał na zjazdach zasadnicze referaty, był jednym z najważniejszych działaczy ruchu zmierzającego do wkomponowania duchowieństwa w ramy ustroju komunistycznego. Jednocześnie wchodził w skład ośmioosobowego kierownictwa Stowarzyszenia PAX.

Ta prehistoria ma znaczenie, gdyż wtedy Micewski dojrzał i uformował się. Od Piaseckiego i - szerzej - z PAX-u wyniósł przekonanie, że podmiotem polityki jest zawsze władza i tylko ona może być sprawcą zmian. Działalność polityczna polegać więc musi na wejściu w kontakt z władzą. Oczywiście, to władza określa zasady i formy, w jakich pozwala, by na nią oddziaływać. A skoro się chce uzyskać możliwości działania i oddziaływania, trzeba coś władzy dać; sprawić, by uznała sojusznika za potrzebnego. Władza to, oczywiście, partia, ale także aparat bezpieczeństwa.

Do takiego myślenia skłaniała sama historia Piaseckiego: jego rozmowy w 1945 r. z generałem NKWD Sierowem, potem z oficerami polskiej bezpieki. Później ważniejszym od partii partnerem była policja polityczna, zwłaszcza Julia Brystigerowa. Oczywiście działający oficjalnie katolicy nie mogli uniknąć kontaktów z UB, gdyż to UB prowadził na bieżąco politykę wobec Kościoła, jak to przekonująco udowadnia Bartłomiej Noszczak w niedrukowanej jeszcze monografii. Była to jednak niezwykle śliska ścieżka

i łatwo było stoczyć się z rozmów w sprawach praktycznych i politycznych w agenturalność, wykonywanie poleceń, donoszenie na kolegów. Nie wiemy, jak wyglądały rozmowy Micewskiego z funkcjonariuszami UB przed 1956 r., ale możemy z pewnością założyć, że miały miejsce. Sekretarz prezydium Komisji Duchownych i Świeckich Działaczy Katolickich po prostu musiał je odbywać. Musiał też nieraz realizować polecenia idące z resortu.

Wierny Piaseckiemu i jego linii politycznej był Micewski do 1956 r. Zbuntował się - wraz z kilkoma najbliższymi współpracownikami przywódcy PAX-u - dopiero po Październiku i po rozstrzygnięciu walki o władzę w partii. Oponenci Piaseckiego, zwani secesją, opuścili stowarzyszenie w listopadzie 1956 r. z zamiarem stworzenia nowej organizacji, dostosowanej do trwającej w kraju odwilży. Powstało Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne, którego Micewski był jednym z liderów, i tygodnik "Za i Przeciw", którego był jednym z redaktorów. Po kilku miesiącach jednak przywódca ChSS Jan Frankowski odsunął pozostałych działaczy secesji i Micewski znalazł się na lodzie.

Szukanie miejsca

Lata 1958-59 to czas szamotania się, a zarazem początek kariery Micewskiego-historyka. Wedle nieco późniejszych materiałów SB właśnie w 1958 r. napisał historię PAX-u, której maszynopis dawał w zaufaniu do przeczytania niektórym działaczom katolickim. Była to pierwsza wersja pierwszej części opublikowanej 20 lat później książki "Współrządzić czy nie kłamać?". Przede wszystkim jednak chciał działać.

Zachowywał niechętny dystans wobec wznowionego w 1956 r. "Tygodnika Powszechnego" oraz Klubów Inteligencji Katolickiej. Do PAX-u nie miał powrotu. Pragnął za pieniądze utworzonej przez ChSS spółki "Ars Christiana" wydawać pismo polityczne. Wniósł też znaczny wkład finansowy do spółki "Libella", która od 1958 r. była wydawcą miesięcznika "Więź". Rozmawiał zarówno z Frankowskim, jak z redaktorem "Więzi" Tadeuszem Mazowieckim, badając możliwość przyłączenia się tu lub tam. A jednocześnie roił plan przyszłego połączenia ChSS i "Więzi" w nowy ośrodek katolicki. Przez wiele miesięcy zabiegał o audiencję u Zenona Kliszki, prawej ręki Gomułki, odpowiedzialnego za politykę wyznaniową.

Przygotowując się do tego spotkania, Micewski szkicował jego plan, który wiele mówi o nim samym. Przyszłą grupę trzeba prezentować jako niewyznaniową, argumentując, że będzie to skuteczniejsza forma oddziaływania na wierzących, nieprowadząca do konfliktu z Episkopatem. Koncepcji świeckości nie można mocno lansować, gdyż Kliszko interesuje się przede wszystkim oddziaływaniem na księży. W następnej fazie rozmowy trzeba wrócić do koncepcji miesięcznika przy grupie "Za i Przeciw", który byłby "przeciwwagą »Znaku«, a byłby także na lewo od »Więzi«". W przypadku odrzucenia tej koncepcji "nie należy się spierać, bo rozmówca nie ma zwyczaju znosić sprzeciwu, lecz należy postawić taką alternatywę: samodzielny miesięcznik luźno związany z grupą »Za i Przeciw«, albo rozsądnie minimalistyczna myśl wzmocnienia przez naszą grupę lewicowej części grupy »Znak« i »Więź« przy zachowaniu własnego kontaktu z Partią i zapowiedzi przedstawienia szerszych planów i koncepcji ujednolicenia ruchu katolickiego. (...) Nie należy precyzować, że chcemy wejść do »Tygodnika« lub »Więzi«, lecz do obu tych zespołów jednocześnie, aby wszechstronnie wzmocnić siły lewicowe całej formacji. (...) Można zaproponować, że wstrzymamy się z włączeniem do działalności do momentu przedyskutowania z Partią szerszych koncepcji, o ile by to Partię rzeczywiście interesowało". Przedmiotem rozmów politycznych - konkludował Micewski - "nie jest dochodzenie prawdy materialnej, a osiągnięcie skutku, raczej rezultatu politycznego".

Do rozmowy nie doszło, więc swoją wizję Micewski wyłożył w memoriale skierowanym w kwietniu 1959 r. do Biura Politycznego partii. Powtarzał w nim koncepcję utworzenia niewyznaniowego ugrupowania politycznego, złożonego jednak z katolików współpracujących z partią. "Ponieważ w Sejmie większość posłów katolickich należy do Koła »Znak«, opinia katolicka ma błędne wyobrażenie co do pozycji tej grupy jako jedynej »październikowej« grupy katolickiej. Wydaje się, że istnienie kilku ugrupowań powinno być połączone z jasnym stanowiskiem Partii, że przede wszystkim popiera ugrupowania i siły opowiadające się niedwuznacznie za ustrojem socjalistycznym".

Także na ten memoriał odpowiedzi nie było, Micewski nawiązał natomiast bliskie kontakty z sekretarzem Kliszki Markiewiczem. Wśród znajomych przedstawiał się jako jego doradca, Markiewiczowi zaś wyjaśniał meandry powikłanych relacji w środowiskach katolickich. Wreszcie w 1960 r., wobec fiaska swych planów, podjął pracę w "Więzi" (odbyło się to - jak czytamy w materiałach SB - przy silnej opozycji w zespole redakcyjnym).

Na początku lata 1960 r. wyjechał do Wiednia, gdzie mieszkał jego stryj. Stamtąd 2 czerwca wysłał list do Jerzego Giedroycia. Legitymował się pismem polecającym Stefana Kisielewskiego, a po wyrażeniu uznania dla "Kultury" pisał, że z wyrażaną w niej myślą polityczną nie może się zgodzić, po czym wykładał własne stanowisko: nie można jednocześnie opowiadać się za rewizjonizmem socjalistycznym, który wspierała "Kultura", i uważać się za sprzymierzeńca Ameryki.

"Rewizjonizm - tłumaczył - nie może być po prostu elementem penetracji amerykańskiej w Polsce. (...) merytoryczne postawienie na ewolucję ustroju komunistycznego musi odbywać się z pozycji wewnętrzno-socjalistycznych, a więc nie z pozycji życzenia Zachodowi przewagi nad Wschodem, ale z pozycji wiary w ideową ewolucję Wschodu, przy politycznym ostaniu się obozu wschodniego. Polityczne ostanie się obozu wschodniego, przy wewnętrznej ewolucji socjalizmu jest także jedyną perspektywą dla sprawy polskiej racji stanu, wobec problemu niemieckiego. Moja pozycja ideowo-polityczna określa postawienie na demokratyczną ewolucję socjalizmu, przy jednoczesnym przekonaniu o konieczności istnienia obozu socjalistycznego i udziale w nim Polski. W tym ujęciu sojusznikiem Polski jest Rosja, a nie Ameryka. Ta ostatnia może tylko swoją mądrą lub głupią polityką przyspieszać lub hamować korzystne procesy w obozie przeciwnym, do którego należy, i słusznie, Polska. Do tego dodam jeszcze, że pojęcie rewizjonizmu jest niebezpieczne nie tylko taktycznie, ale i merytorycznie. Ponieważ wywołuje ono niebezpieczeństwo trzymania się schematu politycznego z roku 1956. Schemat ten nie może i nie będzie się powtarzał, bo grozi zawsze Budapeszt. (...) Październik był wynikiem jednorazowego układu sił na wielu płaszczyznach wewnętrznych i międzynarodowych. Nowych październików nie należy oczekiwać. Demokratyczna ewolucja socjalizmu będzie następowała nie przez rozwój teorii rewizjonistycznej, ale przez wypieranie w ogóle ideologii socjalistycznej przez praktykę socjalizmu technokratycznego. Oczywiście, umiarkowane ciśnienie opinii opozycyjnej z pozycji socjalistycznych będzie też czynnikiem zmian politycznych" (Archiwum Instytutu Literackiego w Maisons-Laffitte).

Ta szczera ocena dobrze oddaje kierunek myślenia Micewskiego, a także kierunek jego zaangażowań i sceptycyzm wobec różnych nurtów opozycji. Kilka miesięcy później, pisząc już z Warszawy, dodawał w nawiązaniu do jednego z artykułów Mieroszewskiego: "Gdyby nie akceptacja socjalizmu, PAX by w ogóle nie istniał, nie mówiąc o takim rozwoju. Także dzisiaj cały nacisk na Znak idzie w akceptację socjalizmu. To jest w Polsce warunek sine qua non działalności politycznej" (tamże).

Werbunek

Rola "obrotowego" rozmówcy Markiewicza, sekretarza członka Biura Politycznego, i chwalenie się tymi kontaktami przed znajomymi, wśród których byli tajni współpracownicy SB, ściągnęło na Micewskiego kłopoty. W notatce SB pisano, że wprowadza on Markiewicza w błąd, przedstawiając swe możliwości jako większe niż w rzeczywistości, a wiadomości uzyskane od niego rozpowszechnia w środowisku katolickim, opatrując złośliwymi komentarzami. Jednocześnie odnotowano znamienną opinię Micewskiego: "Pierwsze skrzypce za 15 lat (...) będzie grał ten, na którego wskaże Episkopat. Należy budować sieć organizacji tak, jak to robił Piłsudski, by w odpowiedniej chwili uchwycić władzę. Trzeba stworzyć silną organizację kadrową".

SB zauważyła, że Micewski pozostaje w otwartym kontakcie z zachodnioniemieckim publicystą Hansjakobem Stehle, któremu dostarcza informacji o sytuacji w środowiskach katolickich, ale także o pracy Sejmu, stosunkach Kościół-państwo, sytuacji w partii itd. Służby dowiedziały się także o poufnym kontakcie Micewskiego z pracownikiem amerykańskiej ambasady Simanisem. Temu ostatniemu miał powiedzieć, że "komuniści nie pozwolą, by katolicy się organizowali, a na otwarty bunt nie można sobie pozwolić, bo w tej chwili nikt nie chce iść do więzienia i siedzieć, bo myśmy siedzieli 5 lat w więzieniu za Niemców i teraz 15 lat, to mamy już więzienia dosyć".

Zawarte w tej notatce dossier było wystarczające, by w MSW zdecydowano się na zasadniczą rozmowę z Micewskim. Przeprowadził ją 29 marca 1961 r. mjr Tomasz Wawrzyniewicz, zastępca naczelnika Wydziału V Departamentu III MSW. Zarzucił on Micewskiemu złośliwe komentowanie i kolportowanie wiadomości politycznych w środowiskach katolickich i wśród osób nieprzychylnie nastawionych do PRL. Broniąc się, Micewski wyjaśniał swą sytuację, ale - jak zanotował oficer - "nie przyznał się do swoich istotnych poglądów, nie ujawnił właściwie żadnych swoich kontaktów". Jednocześnie mówił, że pragnie mieć kontakt polityczny "na odpowiednim szczeblu partyjnym lub MSW, by móc skutecznie pomagać nam na odcinku katolickim. (...) Podkreślał, że nie chce odgrywać roli agenta, bo to prędzej czy później zdyskwalifikuje go w oczach środowiska".

Oceniając tę rozmowę mjr Wawrzyniewicz pisał, że Micewski "był nieszczery, usiłował bagatelizować postawione przed nim zarzuty i faktycznie nie przyznał się do utrzymywania kontaktów z cudzoziemcami". We wnioskach zaś stwierdzał, że opowiada się za podjęciem "próby dogadania się z Micewskim na platformie współpracy typu agenturalnego". Jeśli zaś ten nadal będzie uprawiał "podwójną grę", należy zastosować środki "mające na celu zdyskredytowanie go politycznie i uniemożliwienie mu działalności na odcinku katolickim".

W teczce brak dokumentów, w których opisano dalszy ciąg tej sprawy. Nie wiemy, jak wyglądała kolejna rozmowa z Micewskim, jak go osaczano i jak próbował się bronić. Nie wiemy też, jak długo to trwało.

Czy wyjeżdżając w 1963 r. do Austrii i Niemiec, był już "pozyskany"? Być może, niemniej musiał wykazywać opór lub nielojalność, skoro w dokumencie z października 1965 r. czytamy, że TW "Michalskiemu" anulowano zastrzeżenie wyjazdu za granicę. W późniejszych dokumentach są wzmianki, że 1 marca 1965 r. został zarejestrowany przez departament IV MSW jako TW do numeru 1203. W sierpniu tego roku w piśmie do wiceministra spraw wewnętrznych Franciszka Szlachcica oficer wnioskował o wypłacenie TW "Michalskiemu" 200 dol. w związku z jego wyjazdem do Anglii, Francji, Włoch i Austrii. W czasie tej podróży "Michalski" miał rozpracować związki katolickiego działacza z Londynu Jana Tokarskiego z Radiem Wolna Europa i paryską "Kulturą", samą "Kulturę", działacza emigracyjnego Stronnictwa Pracy Konrada Sieniewicza oraz jego i Stanisława Gebhardta kontakty z watykańskim dyplomatą Agostino Casarolim.

Były to niezwykle ambitne zadania. Nie wiadomo, w jakim stopniu Micewski się z nich wywiązał. O tym, że "misja" nie mogła się zakończyć zupełnym fiaskiem, świadczy wniosek zastępcy dyrektora departamentu IV MSW płk. Zenona Gorońskiego z 10 września 1966 r. do wiceministra Szlachcica o wypłacenie TW "Michalskiemu" 50 dol. na wyjazd do Francji, gdzie ma rozeznać sytuację wokół "Kultury" oraz nastroje w piśmie katolickim "Esprit".

Odwrotna strona medalu

W tym czasie stawał się Micewski głośnym publicystą historycznym. Jego drukowane w "Więzi" studia i szkice ukazały się w 1965 r. w książce "Z geografii politycznej II Rzeczypospolitej". Książka odegrała ważną rolę w budzeniu wolnej od komunistycznego schematyzmu historiografii Dwudziestolecia, zebrała pochwały także na emigracji. Na falach Radia Wolna Europa Adam Ciołkosz mówił, że książka ta "to jest po raz pierwszy snop prawdziwego światła rzuconego na historię Polski okresu międzywojennego".

Maciej Morawski, wówczas korespondent RWE w Paryżu, wspomina, że przybywając z kraju Micewski przywoził niezwykle cenne informacje i interpretacje wydarzeń, mówił o stosunkach Kościół-państwo i konfliktach w PZPR. Odbiorcą tych wiadomości był dyrektor Jan Nowak, wiele z nich wykorzystywano w programach radiowych. Jednocześnie Micewski nie ukrywał sceptycyzmu co do szybkich przemian w Polsce i dawał do zrozumienia, że ma kontakty z MSW.

Podczas zagranicznych podróży przyszły autor "Współrządzić czy nie kłamać" nie tylko rozmawiał z emigracyjnymi publicystami i działaczami, ale też korespondował. W archiwum Instytutu Literackiego znajdują się kolejne listy do Jerzego Giedroycia. Pisząc 26 września 1964 r. z Wiednia, Micewski ponownie podejmował polemikę z "Kulturą": "Wybór istnieje dziś między suwerennością a demokratyzacją, obie rzeczy są niemożliwe. Tito i Rumuni są zamordystami, a tak ich chwalicie. Gomułkę za to krytykujecie, choć też wybrał suwerenność, odrzucając demokratyzację. Ale oczywiście suwerenność na szlaku Moskwa-Berlin musi być mniejsza niż w Bukareszcie". List zawierał też wiadomości o ostatnim zjeździe partii (ile skreśleń mieli Gomułka, Moczar, czołowi puławianie) oraz tekst przemówienia Kisielewskiego na zjeździe Związku Literatów, z zaznaczeniem, że to nie do publikacji. W czerwcu 1967 r. Micewski pisał, że "staliniści w Polsce stanowią wielkie i prawdziwe niebezpieczeństwo. Chwilowo blokują się oni z Moczarem i aparatem Gierka i Strzeleckiego przeciw Żydom i Cyrankiewiczowi, ale chcą iść jeszcze dalej. Pocieszający jest tylko ich poziom umysłowy - są zupełnie infantylni".

Powstaje pytanie, jak te listy interpretować. Czy zawarte w nich informacje i opinie były uzgodnione z oficerami MSW, czy przeciwnie: pisząc do Giedroycia Micewski pozwalał sobie na luksus szczerości? A jeśli tak, to co przekazywał na ten temat oficerom? Na to pytanie brak odpowiedzi do czasu, gdy znajdą się sprawozdania składane przez niego po powrocie.

Z teczki Micewskiego wynika, że jednocześnie sam był rozpracowywany. Miał wokół siebie agentów, którzy go inwigilowali i pisali donosy. Byli to m.in. TW "Czechowski" i TW "Teresa".

Marzec

Wchodząc do zespołu "Więzi", Micewski szybko popadł w konflikt z redaktorem naczelnym pisma Tadeuszem Mazowieckim, wspierając jego konkurenta Janusza Zabłockiego. Jak czytamy w "Informacji" Departamentu IV MSW z września 1963 r., Mazowiecki i jego grupa faworyzują "ludzi o poglądach ortodoksyjno-klerykalnych" oraz zmierzają do podporządkowania "Więzi" koncepcjom "Znaku". Grupa Zabłockiego zaś zamierza podjąć kroki w kierunku usunięcia Mazowieckiego, a jej przedstawiciele szukają poparcia u władz.

Popierając Zabłockiego, Micewski nie zaniechał planów stworzenia nowego ośrodka. W grudniu 1964 r. zwierzył się TW "Czechowskiemu", że ma zamiar dążyć do połączenia "Więzi" z ChSS i podjął już pewne rozmowy z działaczem tego stowarzyszenia. Dodał, że pewnie będzie to secesja paru osób z "Więzi".

Warto pamiętać o jego pogardliwej ocenie moczarowców, wyrażonej w liście do Giedroycia, skoro wiadomo, że właśnie z tą grupą aparatu łączył swoje nadzieje. Alians ten dyktowały niewiara w demokratyzację i uznanie za ważniejsze poszerzania suwerenności, ale nie bez znaczenia były też zapewne kontakty z oficerami MSW, na czele którego stał Moczar. Niemal w przededniu wydarzeń marcowych Micewski rozmawiał z płk. Gorońskim, zastępcą dyrektora Departamentu IV. Zrelacjonował przebieg Berlińskiej Konferencji Pokojowej, ujemnie mówiąc o Aktion Suenezeichen (Znaki Pokuty) jako podszytej amerykańskim wywiadem. Omówił też obszernie sytuację w "Więzi" i w warszawskim KIK nie oszczędzając różnych osób, w tym Zabłockiego. Wspomniał też o relacjach posłów Znaku z kard. Wyszyńskim.

W marcu 1968 r. podzielił się z TW "Maksem" niepokojem w związku z użyciem siły przez władze. "Potępia rzekomo antyinteligenckie wystąpienia działaczy partyjnych, w tym również I sekretarza KC PZPR. Zdaniem TW Micewski wykazuje nawet pewną solidarność z reakcyjną grupą literatów". Jednocześnie jednak wraz z Zabłockim napisał artykuł zawierający poparcie dla grupy Moczarowskiej we władzach. Do jego druku nie dopuścił Mazowiecki, przesądzając tym samym definitywnie o linii ideowej miesięcznika.

Micewski nie dołączył jednak do stworzonego przez Zabłockiego Ośrodka Dokumentacji i Studiów Społecznych. Trudno ocenić, na co liczył, ale jego liczne i gęste notatki z rozmów z oficerami MSW na temat sytuacji w "Więzi", KIK-u, Kole Posłów Znak, relacjonowanie poufnych rozmów i zebrań stanowią porażający materiał. Mówił, że "najlepiej byłoby, aby przestała wychodzić »Więź«, a utworzyć nowe pismo. Przejęcie przez Zabłockiego »Więzi« spowoduje zarzut ze strony krakowskiego środowiska, że Zabłocki i Micewski są agentami". Opisując KIK zadenuncjował Andrzeja Wielowieyskiego, że "był szefem politycznym młodzieży KIK biorącej udział w demonstracjach". Nie hamował się też przed ujawnianiem kulis spraw kościelnych. Przyznawał, że radzi ks. Alojzemu Orszulikowi z Sekretariatu Episkopatu, by biskupi nie wydawali listu w sprawie antysemityzmu, a tym samym nie wtrącali się w sprawy wewnątrzpartyjne i nie bronili "stalinowców". Oficer prowadzący rozmowę zanotował: "TW »Michalski« wyraźnie chciał, aby władze zrobiły użytek z przekazywanych informacji, niektóre wielokrotnie powtarzając".

We wrześniu 1968 r. Micewski radził płk. Gorońskiemu, by sprawę Koła Posłów Znak w nowej kadencji rozegrać jak najpóźniej; partia powinna wywrzeć nacisk, inaczej bowiem "przeforsują swoich, tzn. Mazowieckiego, Stommę, ewentualnie Wilkanowicza ze środowiska krakowskiego czy też Wielowieyskiego z Warszawy". Sugerował, by sekretarz KC rozpoczął indywidualne rozmowy z kandydatami na posłów, a nie rozmawiał z grupą. W grudniu nadal suflował rozgrywanie sytuacji w "Znaku". Mówił, by Stommę pozostawić jako posła, ale "dodać 4-ch pozytywnych działaczy, co skrępowałoby politycznie Stommę i utraciłby on zaufanie Krakowa, natomiast środowisko »Tygodnika« nie mogłoby podjąć żadnej akcji". Jednocześnie opowiedział o poufnym zebraniu przedwyborczym środowiska Znaku w Ożarowie, szczególnie negatywnie oceniając Mazowieckiego i Wielowieyskiego. Mimo to przestrzegał przed próbą dokonania zupełnego przewrotu w ruchu Znak, gdyż zespół musi się cieszyć względnym zaufaniem Episkopatu i "TP".

W lutym 1969 r. mówił Gorońskiemu, że po wygaśnięciu mandatu poselskiego Mazowieckiego najlepszym wyjściem byłoby wywarcie przez Urząd do Spraw Wyznań presji na usunięcie go z redakcji "Więzi". Jednocześnie wcale nie był obrońcą interesów Zabłockiego. Poparcie jego starań finansowych dla ODiSS powinno być uwarunkowane tym, "by w przyszłym roku przejął »Więź«, a nie tworzył nowej instytucji".

Trudno oprzeć się wrażeniu, że analizując sytuację i kreśląc te scenariusze Micewski czuł się reżyserem polityki władz wobec Znaku, zwłaszcza rozgrywania Koła Posłów Znak. Mógł liczyć, że za pośrednictwem MSW wpływa na politykę partii, kreuje sytuację polityczną. A przy okazji załatwiał porachunki z politycznymi przeciwnikami i rywalami.

Skuteczność tych rad była niewielka. Mazowiecki pozostał posłem, chociaż decyzje personalne w sprawie Koła Znak rzeczywiście podjęto w ostatniej chwili. Zabłocki otrzymał pieniądze dla ODiSS, a walka o przywództwo w "Więzi" została zakończona. W maju 1970 r. Mazowiecki mógł powiedzieć Micewskiemu, by nie przychodził do redakcji, ale pracował w domu.

Stanowisko zajęte w Marcu mocno nadwyrężyło jego pozycję w ruchu Znak, a kontakty z MSW były na tyle intensywne, że mogły budzić podejrzenia. Nie miał ich chyba Stefan Kisielewski, o czym świadczą nie tylko zapiski w "Dzienniku", ale też wtajemniczenie wyjeżdżającego za granicę Micewskiego w swoje sprawy wydawniczo-finansowe z Giedroyciem, w tym upoważnienie do pobrania znacznej kwoty pieniędzy (było to najpewniej honorarium za książkę wydaną przez Kisiela pod pseudonimem Staliński). W aktach nie odnalazłem wzmianki, by o tych faktach "Michalski" poinformował SB. Co więcej: w czerwcu 1969 r. Micewski złożył Giedroyciowi propozycję "wydania bez mojej zgody mojej książki o PAX-ie". Rekomendował też wydanie książki Władysława Bieńkowskiego: "jest to książka analizująca na przykładzie marca 1968 r. powtarzające się w komunizmie zjawisko sięgania po władzę przez policję"; książka Bieńkowskiego "Motory i hamulce socjalizmu" ukazała się w Paryżu w 1969 r.

Micewski myślał też o dłuższym pobycie na Zachodzie dla uwzględnienia w planowanych książkach wydanej tam literatury dotyczącej Dwudziestolecia. W 1969 r. opublikował w Czytelniku zbiór esejów "W cieniu marszałka Piłsudskiego", za który dostał nagrodę "Polityki". Podpisał też z Wiedzą Powszechną umowę na biografię Romana Dmowskiego.

W czerwcu 1969 r. informował Giedroycia, że w czasie minionych wydarzeń okazało się, iż "Kościół i Kardynał nadal twardy wobec partii w sprawach katolickich nie chce iść z lewicą marksistowską i demokratyczną. Kościół nasz jest nadal narodowy i prawicowy i nie ufa liberalnym ateistom, w szczególności Żydom, powołując się na fakt, że oni najwięcej zaszkodzili religii. Podkreślam, że referuję tu poglądy Kościoła, a nie własne. Poglądy te są oczywiście wygrywane przez partię i jej nacjonalistów. Mamy więc pewien fenomen powtórzenia się układu przedwojennego, z jednej strony obóz kościelny, a z drugiej liberalny i ateistyczny. Osobiście wątpię, czy zmieni się to nawet, gdy wymrze połowa obecnych biskupów".

Zarazem kolejny raz prosił Giedroycia o zachowanie szczególnej ostrożności w kontaktach z nim. Czy była to tylko gra, czy raczej dbałość o konspirowanie kontaktów z "Kulturą" przed MSW?

Verum

W 1970 r. Micewski wystąpił do władz o zgodę na utworzenie niewielkiego wydawnictwa. Tak zrodziło się Verum, gdzie w 1971 r. ukazała się biografia Romana Dmowskiego: najpoważniejsza praca o przywódcy endecji, jaka ukazała się po wojnie w kraju i taką pozostająca aż do lat 80. Jej drukowi towarzyszyły jednak trudności ze strony cenzury i porażka finansowa; nie dał też spodziewanych dochodów druk modlitewnika. Wiosną 1972 r. Micewski musiał zwolnić kilku pracowników.

Verum nie było tylko wydawnictwem, ale przede wszystkim ośrodkiem, który miał służyć pogłębieniu podziałów w ruchu Znak. Plany i zamierzenia związane z tym przedsięwzięciem Micewski uzgadniał z dyrektorem Urzędu do Spraw Wyznań Aleksandrem Skarżyńskim oraz płk. Gorońskim. Jak sam mówił, "obaj mi powiedzieli, że z uwagi na długoletnie doświadczenie w pracy na odcinku katolickim byłoby niecelowe, żebym ja z tego odcinka schodził i szedł do pracy w instytucji państwowej". Potem "dwukrotnie chodziłem do płk. Morawskiego, którego znam od 20 lat, gdy byłem jeszcze w PAX-ie przed październikiem" (płk Stanisław Morawski był dyrektorem departamentu IV MSW). Micewski wspominał, że dwukrotnie konsultował sprawy Verum z kierownikiem Wydziału Administracyjnego KC Teodorem Palimąką; jemu też złożył "notatki na temat moich koncepcji w Znaku".

Te pikantne szczegóły opowiedział Micewski 5 grudnia 1973 r. w gmachu KC PZPR płk Józefie Siemaszkiewicz, wicedyrektorce departamentu IV MSW, oddelegowanej wówczas na wicedyrektora Wydziału Administracyjnego KC. Z rozmowy, która po części miała charakter przesłuchania, sporządzono nagranie: jej zapis znalazł się w teczce TW "Michalskiego". W tym czasie decyzja o likwidacji Verum już zapadła. Pani pułkownik mówiła, że Micewski otrzymał wydawnictwo po to, by miał z czego żyć, tymczasem starał się z niego uczynić nowy ośrodek polityczny, zaczął wchodzić w alianse z prawicą, np. Stanisławem Stommą i ludźmi "TP", oraz budować kontakty zagraniczne z Niemcami. Micewski bronił się, że wszystkie posunięcia uzgadniał z dyrektorem Skarżyńskim i innymi wymienionymi dygnitarzami. Musiał szukać kontaktów ze środowiskiem krakowskim, gdyż był spalony w środowisku warszawskim, gdzie uważano go za agenta.

"Ja chciałem, żeby »Tygodnik« został, ale żeby to, co się nazywa elementami dysydenckimi w »Tygodniku«, zostało spychane. (...) Pani wie, że tam jest Słonimski, Krzeczkowski, Kijowski, Woroszylski. Otóż uważam, że spychanie tych ludzi, a przyjmowanie centrowych pozycji, umiarkowanych przez takich ludzi, jak Myślik i ja, jest słuszne. (...) Oczywiście, jest niedobre, że dysydenci, czy liberałowie, czy trockiści - nie wiem, kto się w to wszystko miesza - natomiast, że jakaś grupa, która jest bliżej hierarchii, jest potrzebna, to dla mnie nie ulega wątpliwości. Jeśli nie mam racji, to oczywiście poniosłem klęskę. (...) Mnie to uraża, że ze mnie zrobili agenta i wy mnie w tej chwili tak traktujecie. Przecież z waszymi ludźmi, których wyście postawili - oczywiście ludzie odchodzą, zmieniają się - ale uzgodniłem wszystko. Niech oni powiedzą, czy uzgadniałem, czy nie".

Powód likwidacji Verum i podcięcia pozycji Micewskiego przez władze nie rysuje się jasno. Być może było to związane z upadkiem politycznym wieloletniego dyrektora Urzędu do Spraw Wyznań Skarżyńskiego albo z poważnymi przegrupowaniami w MSW. Najprostsze wyjaśnienie przynosi jednak dokument o ponad cztery lata późniejszy, napisany przez szefa wywiadu MSW: "W 1973 r. odnotowano stały kontakt A. Micewskiego z Jerzym Giedroyciem, także w siedzibie redakcji »Kultury«, przy okazji jego każdorazowego pobytu we Francji". Wywiad niekoniecznie musiał wiedzieć o zadaniach wyznaczanych Micewskiemu wobec "Kultury" w połowie lat 60., a akceptowanych przez wiceministra Szlachcica. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że odkryto ukrywane kontakty z Giedroyciem. Byłoby to więc potwierdzenie, że Micewski kontaktował się z Redaktorem na własną rękę, a jego listy i artykuły nie były grą operacyjną. Oczywiście o odkryciach wywiadu Micewskiego nie poinformowano, wątek "Kultury" w ogóle nie wystąpił w rozmowie z płk Siemaszkiewicz.

Za nielojalność wobec MSW przyszło Micewskiemu słono zapłacić. Pozbawiony pracy, 18 lutego 1974 r. pisał do wiceministra spraw wewnętrznych gen. Henryka Piętka: "Powiedział mi Pan kiedyś, że ma Pan długą pamięć. Ośmiela mnie to do napisania do Pana. Nie mam pracy i postanowiłem nieodwołalnie zejść z odcinka wyznaniowego. (...) Krótko mówiąc, piszę z zapytaniem, czy nie zechciałby Pan pomóc mi w otrzymaniu jakiejś odpowiedniej pracy. Jak Pan wie, mam duże stosunki zagraniczne". Wiceminister jednak nie pomógł, zresztą w miesiąc później został odwołany.

Micewski nie wiedział, co robić dalej. W notatkach z tego czasu znajdują odbicie różne życzenia - by zatrudnić się w warszawskiej "Kulturze", otrzymać pracę pozwalającą pisać książki historyczne (odrzucił jednak pomysł stypendium na KUL), rozważał też możliwość wyjazdu na dłużej z rodziną do zamożnego wuja w Wiedniu. Ostatecznie przyjął propozycję ryczałtu w "Tygodniku Powszechnym", gdzie miał się zająć tematyką historyczną.

Dr hab. Andrzej Friszke (ur.1956) jest historykiem, docentem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i wykładowcą w Collegium Civitas. Członek kolegium IPN i redakcji miesięcznika "Więź"; opublikował m.in.: "O kształt niepodległej", "Opozycja w PRL 1945-1980", "Polska Gierka", "Oaza na Kopernika. Klub Inteligencji Katolickiej 1956-1989", "Życie polityczne emigracji", "Koło Posłów Znak w Sejmie PRL".

Dokończenie za tydzień

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2006