Kontrakt

"Rozmawia się tu z panem nie dlatego, że jest pan wybitną postacią polityczną - mówił Micewskiemu oficer SB - ale dlatego, że jest pan postacią wybitnie szkodliwą dla kraju, awanturnikiem politycznym, postacią wybitnie negatywną.

05.09.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

W lutym 1978 r., w rozmowie z płk. Jankiewiczem Micewski przypomniał, że nie czuje się już związany z MSW, a rozmawia z oficerem prywatnie. Wrócił do kwestii likwidacji swej dokumentacji w SB: "ja dużo więcej wiem, niż mówię, a mało mówię dlatego, że obawiam się, iż jest to nanoszone. Nikt nie chce być samobójcą i nie chce działać przeciwko własnemu interesowi".

Samotnik w opozycji

W kilka tygodni później powiedział Jankiewiczowi, że lada chwila w zachodnioniemieckim wydawnictwie ukaże się jego książka "Współrządzić czy nie kłamać". Nie ukrywał, że zawiera ona krytykę polityki wyznaniowej władz PRL. Dodał też, co myśli o polityce partii: "Aktualnie władze mają wszystkich przeciwko sobie. Uważa on, że w kraju potrzebne są organiczne rozwiązania, organiczny dialog, o ile władze nie chcą, aby wszystko zeszło do podziemia. Trzeba stworzyć pole jakiejś faktycznej, autentycznej polskiej rozmowy nad tą linią, od której zaczyna się nielegalność. W tej chwili wszystko, co jest prawdziwe, jest poniżej tej linii". Ci spośród katolików, którzy popierają władze, nie mają żadnego znaczenia. Obecne kierownictwo jest mądre, że nie ucieka się do represji wobec opozycji, ale jego trwanie wynika z tego, "że nie ma chętnych do przejęcia władzy - »kto chciałby ten interes przejmować, nie opłaca się brać upadającej firmy«".

Zdaniem Micewskiego jego książka jest dość dramatyczną próbą powiedzenia prawdy o fiasku polityki wyznaniowej. Z góry odrzucił możliwość dokonania zmian, stwierdzając, że nakład jest już wydrukowany. Widział tylko możliwość wycofania się z wydania francuskiego oraz wywarcia odpowiedniego wpływu, by nie ukazała się w drugim obiegu w Polsce. "Zdaniem Micewskiego książka jest wynikiem czteroletniego więzienia, w którym on się znajduje (...) Nigdzie nie pracuje, dostaje fikcyjne pół etatu, może raz na miesiąc napisać artykuł. Ma on poczucie, że jest internowany we własnym mieszkaniu". Dodał jednak, że nie chce stawiać barykad między sobą a władzami i ma propozycję: nie będzie pisał przez najbliższe lata, jeśli będzie miał spokój, ale jeśli nie dadzą mu spokoju, będzie pisał. W swej książce stoi na gruncie Konstytucji i praw człowieka, a jej treść była konsultowana z prawnikiem. Wyklucza więc możliwość wytoczenia mu procesu, bo nie ma takiego artykułu w kodeksie karnym, a poza tym proces byłby bardzo głośny. Nie sądzi też, by mu odebrano paszport, ma bowiem wiele zaproszeń od ważnych osób, m.in. przewodniczącego Episkopatu Niemiec, więc wstrzymanie wyjazdu wywołałoby "dużą drakę". O książce wie Prymas Wyszyński, który zapewnił Micewskiego o poparciu Kościoła. Książka wydana jest staraniem niemieckiej komisji "Iustitia et Pax", więc będzie go też bronił Episkopat Niemiec. Wykazując rozmówcy, że władze nic nie mogą zrobić, dodał żartem: "dlaczego Żydzi mają być w tym kraju tylko odważni, niech będzie jeden Polak, który sobie podskoczy".

Książka wywołała irytację władz. Była pierwszym w polskiej literaturze systematycznym wykładem dziejów polityki partii wobec Kościoła i środowisk katolickich, przedstawiała obszernie represje czasów stalinowskich, łącznie z więzieniem biskupów i Prymasa. Ukazywała dzieje PAX-u i ruchu księży patriotów, łącznie z manipulacjami i naciskami UB oraz moralną kompromitacją ruchu. Mówiła o Październiku i epoce Gomułki, przedstawiając gry frakcyjne w partii, kolejną odsłonę walki z Kościołem, a w tle także powstawanie świeckiej opozycji. Nie oszczędzała też ekipy Gierka, łącznie z opisem sprawy sprzeciwu wobec poprawek do Konstytucji. Wszystko to było w PRL niecenzuralne.

Micewski całą tę historię opisywał z setkami dat, nazwisk, cytatów. Książka zawierała także czytelne już w tytule przesłanie: współpraca z władzami, na jaką postawił PAX, skończyła się jego klęską, zasada "nie kłamać", jaką przyjął "Tygodnik Powszechny" i cały ruch Znak, zapewnia mu duży kapitał moralny i polityczny.

W notatce sporządzonej w Departamencie IV MSW oceniano, że książka spotka się z dużym rezonansem "ośrodków dywersji ideologicznej". Może też niekorzystnie wpłynąć na sytuację w PAX, gdzie wyłania się opozycja młodzieżowa, zmierzająca do rewizji założeń politycznych PAX.

W MSW w lipcu 1978 r. zatwierdzono plan przedsięwzięć operacyjno-technicznych w sprawie rozpracowania operacyjnego "Aza", wymierzonej przeciw Micewskiemu. Wśród różnych działań przewidziano dążenie do poderwania zaufania do niego w środowisku Znak i wśród biskupów; systematyczne rozpoznawanie jego postawy przy pomocy TW "Czechowskiego", "Mariusza", "Izabelli"; wznowienie eksploatacji podsłuchu pokojowego; inwigilowanie przez wywiad w czasie wyjazdów zagranicznych. Podjęto poszukiwania archiwalne dotyczące przeszłości okupacyjnej ojca, zmierzając do wykorzystania takich materiałów przeciw Micewskiemu. W styczniu 1979 r. zdecydowano o niewydawaniu mu paszportu.

Książka dała Micewskiemu pewną popularność w środowiskach opozycji, choć zgłaszano różne zastrzeżenia do opisywanych faktów czy interpretacji. Szacunek budziło samokrytyczne referowanie własnej linii politycznej w latach 60., choć oczywiście autor nie wspominał o swych związkach z MSW. Jednocześnie Micewski dbał o nieprzekraczanie wytyczonej sobie granicy opozycyjności. Publikował w "TP", dawał się zapraszać na wykłady do KIK-u lub do kościołów, ale nie współpracował z podziemiem wydawniczym. Wyjątek uczynił dla tekstu w rocznicę odzyskania niepodległości, który zdjęty przez cenzurę w "Więzi", oddał do publikacji w "Zapisie".

Ściśle taił natomiast aktywność publicystyczną na łamach paryskiej "Kultury". Począwszy od 1975 r. zamieścił na jej łamach ok. dziesięciu obszernych komentarzy politycznych pod różnymi pseudonimami. O ich treści wiele mówią już tytuły: "Neostalinizm bez terroru", "Konstytucja i totalizm", "Próba rozbicia Znaku", "Kryzys władzy w Polsce", "Równia pochyła represji", "Sytuacja jest nijaka", "Stała restalinizacja", "Optymizm pesymisty". Komentował w nich postępujący kryzys ekonomiczno-społeczny, z sympatią pisał o opozycji. Jak zwykle u Micewskiego, artykuły były podbudowane faktografią i miały duże walory informacyjne.

Publikacje krajowców w "Kulturze" mocno niepokoiły MSW, a do ustalenia ich autorów zaangażowano zarówno wywiad PRL, jak resortowych analityków, którzy badali stan wiedzy poszczególnych autorów, podobieństwo stylu, zapewne też korelację ukazywania się tekstów z datami wyjazdów zagranicznych podejrzanych. Wiosną 1979 r. szef wywiadu PRL gen. Słowikowski przekazał notatkę, że do "Kultury" pod pseudonimami Zygmunt Merka, Ryszard Jagła, XZM i Laskowski pisuje Micewski, jako Socjusz i Lasocki - Zdzisław Najder, jako Klemski - Tadeusz Chrzanowski.

W przypadku Micewskiego było to trafienie częściowe, używał bowiem w "Kulturze" także pseudonimów Pierre Olfenius, Zdzisław Madziarski, Zygmunt Ossowski, w bibliografii "Kultury" nie odnotowano natomiast nazwiska Laskowski.

Rozpracowanie aktywności publicystycznej Micewskiego w "Kulturze" zbiegło się z przekazaniem przez kontrwywiad MSW treści jego rozmów z dyplomatami amerykańskimi. Micewski dodatnio oceniał politykę SPD, komentował relacje kard. Wyszyńskiego z KOR-em, mówił o trudnościach stwarzanych przez władze w związku z przygotowywaną wizytą Jana Pawła II, przekazywał swoje przemyślenia związane z następcą Prymasa. Szczególną irytację władz wzbudził następujący passus: "A. Micewski podkreślił, że USA powinny uzależnić pomoc ekonomiczną od poprawy w przestrzeganiu praw człowieka w Polsce i w tym kontekście ocenił jako niewystarczające wysiłki władz amerykańskich, zmierzające do umożliwienia mu - oraz Tadeuszowi Mazowieckiemu - wyjazdu na Zachód". Ten fragment dokumentu, który wysłano sześciu osobom kierującym MSW oraz sekretarzowi Kani, został przez któregoś z czytelników wielokrotnie podkreślony.

Na 29 maja wezwano telefonicznie Micewskiego do Komendy Stołecznej MO, pozornie w sprawie paszportu. Oficer SB w obcesowy sposób zarzucił mu, że wygłasza nieodpowiedzialne opinie dotyczące polityki wewnętrznej i zagranicznej, zwłaszcza wobec cudzoziemców. Jego książka nie była zgodna z interesem Polski. "Rozmawia się tu z panem nie dlatego, że jest pan wybitną postacią polityczną, ale dlatego, że jest pan postacią wybitnie szkodliwą dla kraju, awanturnikiem politycznym, postacią wybitnie negatywną. Wydaje się, że chce pan być traktowany na równi z Michnikiem i Kuroniem, a wtedy restrykcje ze strony władz nie ograniczą się do spraw paszportowych". Micewski próbował odpowiedzieć, ale esbek nie dopuścił do tłumaczeń i zakończył rozmowę, która trwała 15 minut.

Jak czytamy w notatce SB z 1982 r., po tej rozmowie Micewski poprosił o pomoc kard. Wyszyńskiego, który przyjął go na osobistej audiencji oraz umożliwił rozmowę z Janem Pawłem II podczas jego wizyty w Polsce. Wówczas Micewski miał ujawnić Papieżowi i Prymasowi fakt swoich kilkuletnich - jak mówił - kontaktów z MSW.

Rozmowa ostrzegawcza nie przyniosła więc skutków, na jakie liczyły władze. W kolejnej notatce stwierdzano, że Micewski dla dyplomatów USA i RFN "stanowi ważne źródło w zakresie rozpoznawania sytuacji wewnętrznej, ze szczególnym uwzględnieniem działalności opozycji i ugrupowań katolickich oraz polityki PRL wobec RFN". Ponadto wraz ze Stefanem Kisielewskim, Marcinem Królem i Wojciechem Karpińskim napisał list do Jana Pawła II "w sprawie włączenia Radia Watykan do działalności destrukcyjno-propagandowej przeciwko Polsce". Nie wiadomo, czy SB uzyskała informację, że LB, który w paryskiej "Kulturze" skomentował wizytę Papieża w ojczyźnie, to Micewski. W styczniu 1980 r. oceniano, że jego wypowiedzi oraz ożywione kontakty, jakie utrzymuje "z S. Kisielewskim, A. Michnikiem, W. Bartoszewskim jednoznacznie określają jego związek z działalnością grup antysocjalistycznych w Polsce".

Gra z SB

Do kolejnego spotkania z płk. Jankiewiczem doszło 31 stycznia 1980 r. po ostrej reakcji Micewskiego na próbę zastraszenia jego żony przy okazji zdawania paszportu. Celem przedstawiciela resortu było ułagodzenie rozmówcy oraz próba wznowienia "dialogu", jednocześnie dokonano tajnego nagrania spotkania. Sprawę incydentu Micewski uznał za zamkniętą, po czym poinformował pułkownika, że w minionym czasie jego pozycja uległa zmianie na lepszą: zdołał się zrehabilitować wobec Kościoła,

a bp Dąbrowski upoważnił go do przedstawiania się jako oficjalny doradca Episkopatu Polski ds. niemieckich. W toku załatwiania są starania o paszport, gdyż ma wyjechać z listem Prymasa do przewodniczącego Episkopatu Niemiec kard. Hoefnera w związku z wypowiedzią ministra oświaty Bawarii, że z prawnego punktu widzenia obowiązuje granica Niemiec z 1937 r. i o takiej granicy należy uczyć niemieckie dzieci w szkołach. Episkopat zamierza zaprotestować przeciw temu w liście, który zawiezie Micewski. Ma on również złożyć w Bonn oświadczenie w tej sprawie.

Ku osłupieniu - jak można sobie wyobrazić - pułkownika SB, autor "Współrządzić czy nie kłamać" powiedział, że o swych kontaktach z MSW poinformował Papieża, Prymasa i bp. Dąbrowskiego. Jak zapisał Jankiewicz, "powiedział prymasowi, że od kilku lat utrzymywał kontakty z pracownikami MSW, starając się zachować taki sposób rozmawiania, który nie byłby szkodliwy dla kościoła, ale jednocześnie był interesujący dla resortu. (...) Dodał, że bpowi Dąbrowskiemu przekazał nazwisko swego rozmówcy. Uczynił tak, gdyż obawiał się, że SB zechce wykorzystać przeciw niemu dokumenty świadczące o agenturalnych związkach.

Zapewnił natomiast, że środowiska katolików świeckich nie wiedzą nic o tych kontaktach oraz, że o ewentualnych dalszych rozmowach nie będzie rozmawiał z bpem Dąbrowskim".

Piotr Adamowicz i Andrzej Kaczyński, autorzy artykułu o agenturalnej przeszłości Micewskiego ("Rzeczpospolita" z 12--13 sierpnia br.), próbowali zweryfikować prawdziwość tej wypowiedzi u bp. Alojzego Orszulika. Ocenił on, że rzekome wyjawienie przez Micewskiego tych faktów Papieżowi i Prymasowi to "kompletna bujda". Być może: SB miała nikłe możliwości zweryfikowania wersji rozmówcy, a prawdopodobieństwo szantażu ujawnieniem wobec Prymasa faktu współpracy spadało prawie do zera.

Micewski uprzedził, że jego pomoc dla MSW "może dotyczyć tylko sfery tzw. »polskiej racji stanu«", czyli spraw zagranicznych, w szczególności niemieckich. Od razu miał przekazać jakieś informacje, obiecał też dać do wglądu list Episkopatu do kard. Hoefnera, który sam ma przygotować.

Dalej wyjaśnił, że nie ma aspiracji do odgrywania znaczniejszej roli w świeckich środowiskach katolickich, w których zresztą nie należy się spodziewać dużych zmian. Stwierdził, że jego sytuacja materialna się poprawiła - otrzymał podwyżkę w "Tygodniku", otrzymuje też pewną kwotę z KIK-u. Dodał, że nie dąży do ściślejszego związania się z grupą "TP", "stawia raczej na kościół, jako że tylko on jest realną siłą, z którą muszą się liczyć władze polityczne i z którą jedynie mogą rozmawiać".

Podczas kolejnej rozmowy, 9 lutego, Micewski streścił treść listu Prymasa do kard. Hoefnera, którego projekt właśnie pisał, i powiedział, że jest możliwość udostępnienia listu SB. "Jak go będę miał otwartego, to go panu dam do przeczytania, a jak go nie będę miał otwartego, to jest jeszcze druga możliwość, że służba celna go sfotografuje. Wie pan, to już jest wasza sprawa". O treści swego wystąpienia w Bonn miał jeszcze rozmawiać z bp. Dąbrowskim i ks. Orszulikiem. "Będę panu w okolicach 1 marca [mógł] powiedzieć, na czym stanęło".

Micewski uprzedził Jankiewicza, że po wizycie w RFN chciałby odwiedzić stryja w Wiedniu i siostrę w Paryżu, gdzie nie może nie złożyć wizyty Giedroyciowi, gdyż byłoby to podejrzane. Powiedział, że następny wyjazd planuje latem do Włoch: na urlop oraz dla odwiedzenia Papieża, w rozmowie z którym poruszyć ma sprawę następcy kard. Wyszyńskiego oraz "będzie dążył do przeciwstawienia się pewnym stereotypom korowsko-więziowskim, które są papieżowi przekazywane przez przedstawicieli prawicy katolickiej".

We wnioskach Jankiewicz pisał, że "należy przyjąć ofertę A. Micewskiego do ponownej współpracy", ale zachować "w kontaktach z nim daleko idącą czujność i ostrożność", realizować plan jego operacyjnego rozpracowania i weryfikować przekazywane informacje. Pułkownik dodawał, że nie wymagał pisemnego zobowiązania do współpracy. Paszport zostanie Micewskiemu wydany. Sprawę wyjazdu do Francji i spotkania z Giedroyciem "ustawić na zasadzie, że nie zakazujemy, ale też i nie zlecamy takiego zadania", ale po powrocie "żądać relacji z rozmowy".

Sprawa udostępnienia listu jednak się odwlekła i skomplikowała. Ostatecznie Micewski, jak potem mówił, otrzymał dokument na dwie godziny przed odlotem samolotu, a spotkanie z pułkownikiem było niemożliwe, gdyż towarzyszył mu przedstawiciel ambasady RFN. Episkopaty polski i niemiecki chciały, aby treść listu zachować w tajemnicy, a on, chcąc być lojalny wobec Kościoła, nie mógł sobie pozwolić na dwuznaczność.

Rozmowa, w której padły te wyjaśnienia, odbyła się 16 kwietnia 1980 r. i, jak można sobie wyobrazić, Jankiewicz miał poczucie, że Micewski oszukał SB. Zarzucił mu, że gra na dwie strony i wycofuje się z obietnic. Ostatecznie jednak ustalono, że "w wypadku, gdy będzie potrzebował pomocy z naszej strony, to chętnie mu jej udzielimy, lecz liczymy na wzajemność. »Michalski« podtrzymał swoje zobowiązania w odniesieniu do spraw zagranicznych i zadeklarował chęć utrzymywania stałych kontaktów".

Można się zastanawiać nad bilansem tej rozgrywki i uznać, że był to rzadki wypadek wyprowadzenia SB "w pole". Mówiąc, że przed hierarchami ujawnił fakt dawnej współpracy z MSW, Micewski zminimalizował możliwość szantażowania go lub skompromitowania przeciekami do biskupów. Składając deklarację współpracy w sprawach "racji stanu", pozostawił sobie interpretację, co one obejmują, a spowodował wydanie mu paszportu, możliwość odwiedzenia stryja (na czym mu bardzo zależało), a nawet "zalegalizowanie" wizyty u Giedroycia. Łudził oficera możliwością wglądu do tajnego listu Prymasa, ale sytuację ostatecznie tak wyreżyserował, że SB nie miała ani możliwości rozmowy, ani dokonania kontroli celnej bez obawy wywołania skandalu.

Zarazem jednak - jak zawsze w kontaktach z SB - była to gra ryzykowna i grożąca kompromitacją. Wydaje się, że Micewski - któremu przez dwa lata udawało się trzymać SB na dystans - nie był w stanie ograniczyć swych działań do publicystyki, chciał grać rolę polityczną, tym razem przy polskim Kościele. Do tego niezbędny był paszport, a dla jego uzyskania gotów był złożyć obietnice, z których zamierzał zapewne wywiązywać się połowicznie. Jednocześnie "kupował" polisę ubezpieczeniową, bo - jako człowiek wiedzący sporo o bezpiece - mógł się liczyć z ujawnieniem faktu publicystycznej współpracy z "Kulturą". "Micewski wznowiony z SB dialog wykorzystywał do swych manipulacji politycznych. Był on dla niego szczególnie korzystny, gdyż umożliwiał mu wyjazdy zagraniczne, zwłaszcza, że sprawa wydania jego kolejnej książki była bliska sfinalizowania" - pisano w podsumowującej jego działalność notatce MSW z jesieni 1982 r.

Solidarność

W sierpniu 1980 r. Andrzej Micewski znajdował się poza głównym nurtem wydarzeń. Miał poczucie głębokości trwającego kryzysu, bał się rosyjskiej interwencji, ale zarazem czuł, że Kościół nie może odciąć się od robotniczego protestu. Podpisał - choć z opóźnieniem - apel intelektualistów wzywających władze i strajkujących do podjęcia rozmów i szukania kompromisu. Wydaje się, że miał pewien wpływ na kształt komunikatu z posiedzenia Rady Głównej Episkopatu, opublikowany 27 sierpnia. Osobiście, choć pod pseudonimem, wypowiedział się we wrześniowym i październikowym numerze "Kultury".

W połowie października Micewski spotkał się z dyrektorem departamentu IV MSW gen. Konradem Straszewskim oraz jego zastępcą płk. Czesławem Wiejakiem. Powiedział, że otrzymał stypendium Departamentu Stanu USA i zamierza w przyszłym roku wyjechać, prosił więc o poparcie starań o paszport. Zapewnił, że nie ma ambicji politycznych, nie chce brać na siebie obowiązków redaktora jakiegoś pisma, zamierza natomiast działać w ramach Kościoła i jeśli powstanie nowe pismo kościelne, podjąć z nim współpracę. Najważniejszą sprawą, z którą przyszedł, była inicjatywa spotkania nowego I sekretarza KC PZPR z kilkudziesięcioosobową grupą intelektualistów z różnych środowisk, także wyraźnie opozycyjnych, którzy chcieliby przedstawić oceny źródeł kryzysu oraz byliby gotowi udzielić poparcia inicjatywom zmierzającym do stabilizacji sytuacji. Inicjatywy takiej, jak wiadomo, władze nie podjęły.

W myśleniu Micewskiego o "Solidarności" dominował lęk przed sowiecką inwazją. Jego zdaniem, w Polsce są bardzo ograniczone możliwości zmian politycznych, gdyż ani aparat władzy PRL, ani zwłaszcza ZSRR nie dopuszczą do reform autentycznych i głębokich. Wielomilionowy ruch związkowy jest ruchem de facto rewolucyjnym, który zmienia społeczeństwo, ale też prowadzi do katastrofy. Jedyną szansą jej uniknięcia może być przejęcie kontroli nad "Solidarnością" przez Kościół, stępienie jej radykalizmu i uspokojenie sytuacji na tyle, by Rosjanie uznali pół-wolne związki zawodowe za kolejny przejaw polskiej odmienności. Takimi myślami Micewski dzielił się wówczas z wieloma rozmówcami, nie kryjąc, że jest to scenariusz mało realny. Za bardziej prawdopodobną uważał sowiecką interwencję.

Będąc w takim stanie ducha przyjął 6 grudnia 1980 r. nominację na redaktora naczelnego "Tygodnika Solidarność", który miał powstać jako ogólnopolskie pismo związkowe. Nominację zawdzięczał bezpośredniemu poparciu Prymasa, który także obawiał się interwencji Sowietów.

Tegoż 6 grudnia odbyła się rozmowa Micewskiego z gen. Straszewskim, z której notatkę, podpisaną przez generała, streścili Adamowicz i Kaczyński w "Rzeczpospolitej". Miał stwierdzić, że przyjmie nominację po zapewnieniu, "że w czasie likwidacji NSZZ nie zostanie on aresztowany". Najważniejsze punkty umowy z władzami obejmowały: zapewnienie kontaktu z kompetentnym człowiekiem w KC PZPR, z którym będzie mógł uzgadniać kierunek pisma; zgodę na zaangażowanie kogoś z KOR-u, co pozwoli uwiarygodnić się na Zachodzie; pomoc MSW w skonstruowaniu redakcji przez ostrzeżenie przed ludźmi "niebezpiecznymi" oraz wprowadzenie do niej niejawnego członka partii oraz ukrytego - jako dziennikarz - pracownika SB. Gen. Straszewski zanotował, że "Micewski wyraził gotowość ścisłej współpracy z naszą służbą na tym odcinku". Ta licząca dwie i pół strony notatka jest w historii kontaktów Micewskiego z MSW jednym z dokumentów najbardziej go obciążających. Można się wprawdzie zastanawiać, czy generał nie wyostrzył pewnych sformułowań, obietnic i próśb zawartych w rozmowie, ale sam duch tego kontraktu był hańbiący.

Redakcji tygodnika Micewski nie mógł budować w sposób dowolny. Musiał uwzględnić ważne środowiska inteligencji skupionej w "Solidarności", a więc przede wszystkim doradców Związku skupionych wokół Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka oraz środowisko KSS "KOR". Syntetyczny opis tych negocjacji dałem w artykule o "Tygodniku Solidarność" ("Biuletyn IPN", nr 7-8 z 2005 r.), tu warto jedynie zaznaczyć, że Micewski próbował się układać ze środowiskiem KSS "KOR", które zresztą traktowało go jako zło konieczne. Bezpośrednim powodem fiaska negocjacji była publiczna krytyka radykalizmu Jacka Kuronia, podjęta przez rzecznika Episkopatu ks. Alojzego Orszulika. 23 grudnia Micewski złożył na ręce kard. Wyszyńskiego rezygnację z funkcji redaktora naczelnego, swoją decyzję przekazał również Wałęsie, choć sprawa pozostawała jeszcze w zawieszeniu do początków stycznia. Mianowanie przez Krajową Komisję Porozumiewawczą Związku na redaktora naczelnego "Tygodnika Solidarność" Tadeusza Mazowieckiego oznaczało definitywną utratę przez Micewskiego wpływu na pismo.

Z tego ważnego dla sprawy okresu czterech tygodni nie zachowały się notatki o rozmowach Micewskiego z funkcjonariuszami MSW, dotyczących przebiegu negocjacji. Treść rozmowy z gen. Straszewskim wskazywała, że takie konsultacje powinny mieć miejsce. Pośrednio potwierdza takie przypuszczenie "Notatka" zawierająca biogram Micewskiego z października 1982 r.: "Mimo wyraźnych instrukcji przekazywanych przez resort Micewski zrezygnował ze swojej kandydatury na to stanowisko. Motywował to obawami przed konfliktem z KOR-em, który dążył do opanowania redakcji".

Po raz kolejny kandydatura Micewskiego na redaktora naczelnego tygodnika wypłynęła w sierpniu 1981 r. Tym razem chodziło o tygodnik "Solidarności" Rolników Indywidualnych, a nominację zawdzięczał ponownie władzom kościelnym. Przystąpił do kompletowania redakcji, ale szło równie trudno; tym razem główną przeszkodą była rekomendowana przez Związek osoba, o której mówiono, że była agentem celnym w okresie stalinowskim. Jak czytamy w notatce z 1982 r., "w wyniku naszych działań operacyjnych Micewski zrezygnował z przyjęcia tej funkcji".

Jesienią 1981 r. Micewski uczestniczył w tworzeniu Rady Socjalno-Ekonomicznej, która miała być jednym z gremiów doradczych ulokowanych między "Solidarnością" a władzą. W roku 1981 nawiązał także bezpośrednie stosunki z osobami należącymi do najwyższych władz - Kazimierzem Barcikowskim i Mieczysławem F. Rakowskim. Spotykał się również z byłym sekretarzem KC Andrzejem Werblanem. Mógł więc mieć poczucie, że po latach ma bezpośredni kontakt z rządzącymi.

Jednocześnie kończył pracę nad biografią kard. Wyszyńskiego, przygotowywaną na podstawie dokumentacji udostępnionej mu przez sekretariat Episkopatu. Książka miała wyjść w Paryżu w wydawnictwie pallotynów.

W 1982 r. MSW następująco zbilansowało jego działalność: "Lansował koncepcje poszerzenia społecznego zaplecza władzy o różne orientacje ideowe i polityczne oraz przedstawicieli określonych środowisk DiP, KIK itp. - widząc siebie w tych układach. Jego niekiedy krytyczne wypowiedzi co do niektórych działaczy »Solidarności« nie dotyczyły celu, jaki oni sobie postawili, lecz metod i środków, jakimi chcieli to osiągnąć".

Dr hab. Andrzej Friszke (ur. 1956) jest historykiem, docentem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i wykładowcą w Collegium Civitas. Członek kolegium IPN i redakcji miesięcznika "Więź"; opublikował m.in.: "Opozycja w PRL 1945-1980", "Polska Gierka", "Oaza na Kopernika. Klub Inteligencji Katolickiej 1956-1989", "Koło Posłów Znak w Sejmie PRL".

Dokończenie za tydzień

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2006