Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Choć świat wokół przyspiesza, w życiu codziennym opłaca się zwolnić – przekonuje Frank Partnoy z Uniwersytetu San Diego, który w książce „Wait. The Art and Science of Delay” rozprawia się z mitami na temat „cnoty” podejmowania szybkich decyzji. Sądzisz, że w polityce najbardziej przekonujący są mistrzowie ciętej riposty? Błąd: tajemnica sukcesu najlepszych mówców tkwi w ich umiejętności zarządzania przerwami i pauzami. Myślisz, że w sporcie liczy się szybkość? Przyjrzyj się w zwolnionym tempie ruchom tenisistów: wygrywają ci, którzy uderzają piłkę w ostatnim możliwym momencie. Również w codziennym życiu, przekonuje Partnoy, ważniejsze od tego, czy daną czynność wykona się szybko, jest to, czy wykona się ją dobrze. A, z reguły, lepszy efekt wymaga czasu.
„Poczekaj” nie oznacza jednak: „bądź leniem”. Jeśli odczuwamy opór przed podjęciem jakiejś decyzji, jej odłożenie na później może sprawić, że będzie bardziej przemyślana. Więcej: Brian Gunia, psycholog biznesu z Johns Hopkins University, dowiódł w serii eksperymentów, że im więcej czasu dajemy sobie na działanie, tym – statystycznie – jest ono bardziej etyczne. W „zaoszczędzonym” w ten sposób czasie warto jednak zrobić coś innego; coś, co nie wymaga większej refleksji. Bo choć obaj naukowcy zgodnie twierdzą, że zarządzanie opóźnieniem powinno być dla nas tak samo ważne jak zarządzanie czasem, jest w tym wszystkim przeszkoda nie do pokonania: ten ostatni płynie równo dla nas wszystkich. Pozbycie się z życia deadline’ów doprowadziłoby do spadku efektywności. Jednak obsesyjny pośpiech na co dzień zniszczyłby coś znacznie ważniejszego: naszą kreatywność i radość z życia. Bo „czas to szczęście” – a nie tylko „pieniądz”.