Szpadel i Biblia

Niektórzy twierdzą, że umacnia wiarę. Inni, że wywraca jej podwaliny. Tymczasem dzięki archeologii biblijnej docieramy do Jezusa i Jego czasów.

06.09.2015

Czyta się kilka minut

Mozaika odkryta w Magdali / Fot. CORBIS / PROFIMEDIA
Mozaika odkryta w Magdali / Fot. CORBIS / PROFIMEDIA

Wdzięczne miano Magdala to tyle co „wieża rybna”. Grecka nazwa miasta, Tarichea, jest jeszcze bardziej wymowna: „miasto solonych ryb”. Już ona sama wskazuje jasno na fakt, że mamy do czynienia ze znacznym ośrodkiem rybołówstwa i handlu rybami. Stąd pochodzić miała Maria Magdalena, z której Jezus wyrzucił siedem złych duchów (Łk 8, 2), ale której wcale nie trzeba utożsamiać z jawnogrzesznicą, bo nie ma ku temu biblijnych podstaw (por. Łk 7, 36-50). Osada położona jest nieco na północ od Tyberiady na brzegu Jeziora Galilejskiego.

Z dawnej świetności pozostały wydobyte na światło dzienne fragmenty murów i wież kościoła pw. Marii Magdaleny. Odnaleziono także niewielkie fragmenty bizantyjskiej posadzki kościoła. Ciekawszym jednak jest fakt, że w samym mieście archeolodzy odkryli niemal kwadratowy plac, przypominający forum, ze wszystkich stron otoczony kolumnadą. Na północ od placu stały termy, czyli rzymskie łaźnie publiczne, składające się z szatni, sali masażu i basenów z zimną i ciepłą wodą. Na zachód od term zlokalizowano budynek, który badacze zidentyfikowali jako synagogę. Ostatnio główne polskie portale internetowe poświęciły jej nieco uwagi za sprawą materiału przygotowanego przez CNN. Synagoga zbudowana była ze starannie ociosanych kamieni, posiadała wewnętrzną kolumnadę i stopnie na całą szerokość pomieszczenia. Stopnie służyły zapewne jako ławy wykorzystywane podczas szabatowych nabożeństw. Posadzka pokryta została mozaikami. Zgodnie z żydowskim prawem, ornamentyka nie mogła zawierać ludzkich czy zwierzęcych wizerunków. Zbudowano ją z rozmaitych konfiguracji geometrycznych kształtów. Najciekawszym artefaktem odkrytej bożnicy jest tzw. „kamień z Magdali” – bima, z której co szabat odczytywano święte zwoje. Umieszczono na niej relief menory, jedyny, jaki znaleziono dotychczas poza Jerozolimą. O kultycznym charakterze tego miejsca świadczy także odsłonięta mykwa i kamienna misa, obie przeznaczone do rytualnych oczyszczeń. Być może tu modliła się Maria Magdalena, pierwszy świadek pustego grobu Jezusa? Być może synagogę odwiedzał sam Jezus?
 

Jezus historyczny
Są tacy, dla których archeologia biblijna to zwykłe poszukiwanie sensacji. Ale dogłębna analiza każdego odkrycia często pozwala lepiej zrozumieć sposób życia i nauczanie Jezusa.
W latach 1916-20 Rudolf Bultmann, niemiecki teolog i pastor zarazem, wykładał biblistykę na

Uniwersytecie Wrocławskim. Jego główne dzieło zatytułowane „Historia tradycji synoptycznych”, wydane w 1921 r. w Getyndze, powstało przypuszczalnie we Wrocławiu. Do historii teologii wszedł dzięki idei, którą nazwał postulatem socjologicznym. Głosi on, iż pierwotna wspólnota chrześcijańska była twórcza w tym sensie, że sama tworzyła własne tradycje o Jezusie. Nie wiemy o Nim prawie nic – twierdził niemiecki biblista. Środowiskiem powstania nauk Mistrza z Nazaretu czy opowiadań o Jego cudach nie były – zdaniem Bultmanna – wydarzenia historyczne, lecz pomysłowość wspólnoty. Innymi słowy, nieco upraszczając, to uczniowie przeinaczyli bądź wymyślili nauczanie i działalność Jezusa. Zaczęli głosić te historie i w ten sposób gromadzili wokół siebie nowych wyznawców.

Tezom takim sprzeciwili się sami uczniowie Bultmanna. Zabrali się do pracy i przez lata odkryli kilkadziesiąt kryteriów, dzięki którym możemy się przybliżyć do Jezusa historycznego. Z pomocą w odtworzeniu uwarunkowań historycznych, społecznych, religijnych czy kulturowych środowiska, w którym Jezus rozwijał swą działalność, przychodzi archeologia biblijna.
 

Skrzydła nad stelą
Teologowie o orientacji liberalnej wierzą – nie wiedzą, ale wierzą, gdyż tezy tej nie potrafią dowieść – że wzmianki o aniołach w Biblii to jedynie swoista figura literacka. Gdy autor natchniony nie wiedział, jak przedstawić prawdy pochodzące z objawienia Bożego, po prostu wprowadzał na scenę anioła i wszystko stawało się proste. Starożytni inaczej widzieli rolę aniołów. Po prostu wierzyli w ich realne istnienie.

Dowodem takich przekonań jest odnaleziona kilka lat temu stela. Kamienna tablica, pochodząca z Jordanii, zawiera osiemdziesiąt siedem linii tekstu pisanego po hebrajsku. Jego treść jest zaskakująca.

David Jeselsohn, szwajcarski znawca i miłośnik antyku, nabył ten niemal metrowej długości kamień na bliskowschodnim targu starożytności. Po przywiezieniu go do Europy ozdobił nim wnętrze swego domostwa. Artefaktem zainteresowała się Ada Yardeni, ekspert od języka hebrajskiego czasów Heroda. Nie kryjąc zdziwienia, powiedziała przyjacielowi: „Masz zwoje z Qumran pisane na kamieniu!”. Zupełnym zaskoczeniem okazał się fakt, że napis nie był kuty czy grawerowany, lecz został wykonany tuszem. Badania potwierdziły jego starożytne pochodzenie. Co więcej, niemal pewne jest, że stela powstała na kilka lat przed narodzinami Chrystusa. I właśnie to stanowi o doniosłości znaleziska.
Otóż inskrypcja z dużym prawdopodobieństwem zawiera w treści ideę cierpiącego Mesjasza, który powstanie z martwych po trzech dniach. Jedna z linii napisu głosi: „W trzy dni dowiecie się, że zło zostało pokonane przez sprawiedliwość”. Następnie pojawiają się słowa przypisywane archaniołowi Gabrielowi skierowane do Mesjasza: „W trzy dni będziesz żyw”. Moses Bar Asher, jeden z największych autorytetów hebraistyki, przewodniczący Izraelskiej Akademii Języka Hebrajskiego, wnioskuje, że idea zmartwychwstania w trzecim dniu po śmierci torowała sobie drogę w umysłach Żydów na krótko przed narodzinami Jezusa. Oznaczałoby to, że Jezus tę ideę przejął, a następnie podjęli ją Jego wyznawcy. W pewnym sensie to uspokajająca myśl, gdyż oznacza, że Jezus ze swoimi poglądami wpisuje się dokładnie w jeden z nurtów judaistycznej tradycji mesjańskiej. Przy takim spojrzeniu zarzut, że to chrześcijanie po śmierci Chrystusa wymyślili zapowiedzi Jego śmierci i włożyli je w Jego usta, traci rację bytu.
 

Kuszące fałszerstwa
Na styku nauki i wiary nietrudno o sensację. Pokusa, by ją wywołać, niekiedy okazuje się nie do odparcia. Niektóre odkrycia osłania poświata tajemniczości, która sprzyja stawianiu hipotez wcale nie niemożliwych, jednak graniczących niemal ze światem mrzonek. Gdy obedrze się już znaleziska z gazetowego posmaku sensacji, należy postawić pytanie o ich rzeczywiste znaczenie.

Tzw. ossuarium Jakuba ogłoszono jesienią 2002 r. najstarszym dowodem potwierdzającym historyczność Jezusa. Widniała na nim inskrypcja: „Jakub, syn Józefa, brat Jezusa”. Inżynier z Tel Awiwu, Oded Golan, handlarz i kolekcjoner starożytności, odkupił w latach 70. ubiegłego stulecia od sklepikarza w Starej Jerozolimie kamienną skrzynkę, w której składano kości zmarłych. Ossuarium rzeczywiście pochodzi z I stulecia, jednak inskrypcja okazała się jak najbardziej współczesna.
Shimon Gibson, brytyjski archeolog, ogłosił w 1999 r., że odnalazł grotę, w której Jan Chrzciciel udzielał chrztu. Wykuta w okolicach Ein Karem, miejsca narodzin Poprzednika Pańskiego, pieczara skalna zawiera basen, który zidentyfikowano jako żydowską mykwę przeznaczoną do rytualnych oczyszczeń. Na ścianach odnaleziono wyryte znaki wczesnochrześcijańskie oraz wyrysowaną postać, którą Gibson utożsamił z wizerunkiem Chrzciciela. W kamieniu niedaleko wejścia odnaleziono żłobienia w kształcie stopy ludzkiej. Archeolog twierdził, że przyjmujący chrzest stawiał tam swoją stopę, by otrzymać namaszczenie olejem na nowy etap życia. Wszystko wygląda bardzo spójnie. Poza faktem, że niewiele zgadza się z danymi Ewangelii, w których nie ma wzmianki o oleju, namaszczaniu stóp, za to jest mowa o tym, że Jan udzielał chrztu w Jordanie, nie w grocie. Hipoteza Gibsona straciła na wiarygodności niemal całkowicie po rozpoczęciu badań w Betanii po stronie jordańskiej, które znakomicie korelują z danymi biblijnymi.

We wrześniu 2012 r. prof. Karen King z Harvardu ogłosiła na Międzynarodowym Kongresie Studiów Koptyjskich w Rzymie odkrycie manuskryptu, który szybko zyskał miano „Ewangelii żony Jezusa”. Na pochodzącym z rynku antykwarycznego papirusie znalazły się słowa: „Jezus rzekł do nich: Moja żona... również ona będzie moim uczniem”. Tegoroczny lipcowy numer specjalistycznego czasopisma „New Testament Studies” cały poświęcony został temu tematowi. Konkluzja? Tak wiele błędów na skrawku papirusu o wymiarach 4 na 8 cm nie przystoi nawet niezbyt przykładającemu się do nauki studentowi podstawowego kursu języka koptyjskiego. Pomimo entuzjastycznych tez o znalezisku wysokiej wagi, stawianych przez autorów „National Geographic” jeszcze w ubiegłym roku, apokryf okazał się fałszerstwem.
 

Patrząc w przyszłość
Ami Mazar, autor klasycznego akademickiego podręcznika „Archeology of the Bible”, twierdzi, że pragnienie zrozumienia Pisma Świętego jest siłą motywującą rozwój archeologii biblijnej. Yigael Yadin, członek Izraelskiej Akademii Nauk, pisał: „Prowadziliśmy poszukiwania z Biblią w jednej ręce, a szpadlem w drugiej”.

Badania komparatystyczne danych archeologicznych i skrypturystycznych są dziś na porządku dziennym. I tak już pewnie pozostanie, bo wiele rejonów Lewantu wciąż nietkniętych jest szpadlem badaczy. Nikt chyba dzisiaj nie wyobraża sobie wnikliwych studiów nad Biblią z pominięciem wyników prac archeologicznych. ©

Autor jest biblistą, profesorem nauk teologicznych, wykładowcą na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. Ostatnio wydał m.in. biblijny przewodnik po Ziemi Świętej „Ziemia Słowa”.
 

NIESPODZIANKA ZZA GROBU

O Herodzie Wielkim wszystko już pozornie napisano i powiedziano. A tymczasem król okrutnik wciąż zaskakuje. Nawet zza grobu. Dosłownie – zza grobu, który nie tak dawno odkryto i zidentyfikowano.
Był maj 2007 r. Po trzydziestu latach poszukiwań izraelscy archeolodzy odnaleźli monumentalny grobowiec. Wykopaliskom w Herodionie, położonym dwanaście kilometrów na południe od Jerozolimy, przewodził profesor Ehud Netzer z Uniwersytetu Hebrajskiego. Netzer twierdzi, że Herod jest najlepiej znanym bohaterem Nowego Testamentu i wiemy o nim więcej niż o Jezusie.
Żydowski historyk Józef Flawiusz przedstawia króla jako czarny charakter. W pałacu w Jerychu, dokładnie w ulubionych łaźniach, w których z upodobaniem oddawał się relaksującym zabawom, Herod utopił brata swej żony, Arystobula. Nie musiał się już martwić, że Machabeusze będą pretendować do urzędu arcykapłana. Nie oszczędził również starego już Hirkana. Konfiguracje podejrzanych kobiet i ich intryg na dworze królewskim skłoniły króla do zabicia ukochanej żony Marianne, którą jej rywalki i zazdrośnice oskarżyły o snucie spisku przeciw własnemu mężowi. Ta śmierć przyprawiła Heroda o obłęd, który matka ślicznej denatki, Aleksandra, błędnie odczytała jako zapowiedź bliskiego końca królewskiego zięcia. Próbowała więc opanować cytadelę w Jerozolimie, ale król zawczasu powrócił do zmysłów i już zupełnie zdrowy, spokojny i zrównoważony, zabił swą teściową. Niedługo potem zamordował wykształconych w Rzymie dwóch swoich synów, Aleksandra i Arystobula, by nie zachciało im się przypadkiem zbyt szybko sięgnąć po schedę. Podobnie skończył kolejny syn Heroda, Antypater. Ta ostatnia zbrodnia skłoniła rezolutnego Oktawiana Augusta do inteligentnej konkluzji, iż „lepiej jest być świnią Heroda niż jego synem”.
Herod Wielki zasłynął w historii nie tylko jako zabójca, ale i budowniczy. Herodion usytuowany jest pomiędzy pogórzem a Pustynią Judzką, pięć kilometrów na południowy wschód od Betlejem. Sztucznie usypana góra wypiętrza się na 758 m. W zamyśle miał to być pałac i miasto jednocześnie. Pałac otoczony był przez ogród i sauny. To właśnie tu Netzer i jego współpracownicy odnaleźli sarkofag króla. Herod żył 69 lat. Długo, jak na swoje czasy. Badania wykazały, że zabiła go przewlekła choroba nerek. Profesor J. Hirschmann z University of Washington’s School of Medicine twierdzi, że wdała się tam martwica Fourniera, choroba również i dziś bardzo trudna w leczeniu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2015