Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Franciszek wydał dekret o męczeństwie rodziny Ulmów, co otwarło drogę do jej beatyfikacji. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy błogosławionym może zostać siódme, nieochrzczone i prawdopodobnie urodzone w czasie egzekucji dziecko. Będzie to pierwszy taki przypadek w historii Kościoła, podobnie jak pierwsza beatyfikacja całej rodziny. Miłośnicy tradycyjnej teologii podnieśli lament, że beatyfikacja nienarodzonego dziecka będzie sprzeczna z wielowiekowym nauczaniem Kościoła o tym, że nieochrzczeni nie mogą dostąpić wizji uszczęśliwiającej.
Głosy na tyle mocne, że odpowiedział na nie postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Witold Burda, wyjaśniając, że przede wszystkim można uznać, iż chrzest nastąpił nie z wody, lecz z krwi – była to praktyka starożytnego Kościoła w przypadku męczenników katechumenów. Przypomniał też intuicję zawartą w obchodzonym 28 grudnia liturgicznym wspomnieniu świętych Młodzianków (zgładzonych przez Heroda) oraz powołał się na dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2007 r. o nadziei zbawienia dzieci nieochrzczonych.
Dokument ów wyjaśniał, że teoria o nieochrzczonych dzieciach pozostających w limbo (otchłani) jest jedynie teologiczną hipotezą. Ostrożnie starał się szukać rozwiązania godzącego zbawczą wolę Boga, powszechne działanie łaski w relacji do sakramentów oraz związek grzechu pierworodnego i braku możliwości wizji uszczęśliwiającej. Ale brał też pod uwagę kontekst dzisiejszego świata i rozwój teologii. Czy beatyfikacja siódmego dziecka Ulmów stanie się praktycznym potwierdzeniem jego nieśmiałych intuicji?
Biedni Ulmowie, pasują jak ulał do wszystkich ważnych tematów. Można ich użyć do obrony honoru narodu polskiego, z ich szlachetności czyniąc argument za szlachetnością nas wszystkich. Można też zaprząc ich do walki z aborcją, sięgając po męczeństwo nienarodzonego dziecka. Teraz okazuje się, że mogą się nadać również do przeciągania teologicznej liny o zbawienie nieochrzczonych dzieci.
Ich historia jest po prostu zbyt dobra, by jej używanie nie kusiło. Zbyt szlachetna i ujmująca. Już widać, jakim wyzwaniem w polskim Kościele będzie czcić wkrótce błogosławionych Józefa i Wiktorię Ulmów oraz ich dzieci, nie załatwiając nimi przy okazji swoich innych, bieżących spraw i sporów. ©℗