Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niedawno Liturgia przyniosła nam to właśnie Słowo. Usłyszeliśmy je? Strzeżemy go w swoim wnętrzu? Jeśli nie – to skąd ma się w nas brać „szczęście”?
Wcale nierzadko mówi się o tym wydarzeniu (ni to żartem, ale chyba jednak serio), że się „Panu Jezusowi nie chwali”! Że jakby chciał zademonstrować jakiś niespodziewany zupełnie dystans do Maryi; jakby wziąć w nawias Jej wielkość i intymność łączącej ich relacji; jakby pomniejszyć Jej szczęście płynące z Jej wyjątkowości.
Nie. Nic takiego. Jezus nie zamierza w żaden sposób bagatelizować szczęścia swojej Matki. Mówi natomiast, że takie samo szczęście Bóg przygotował każdemu z nas. I że łono każdego z nas może być błogosławione.
Staje się takim wówczas, gdy człowiek zatrzymuje w nim Słowo Boże. Gdy go „strzeże” (w ten sposób tłumaczy św. Hieronim: „beati, qui audiunt verbum Dei et custodiunt”). Słowo trzeba ustrzec – tak jak kobieta ochrania poczęte w sobie życie. W końcu Słowo się z nas rodzi – wtedy, gdy wprowadzamy je w życie – tzn. gdy staje się czynem.
W tym fragmencie Jezus mówi wszakże o szczęściu (błogosławieństwie), którego doświadczamy, gdy jesteśmy brzemienni Słowem – kiedy nie odbiło się ono od naszych uszu jak od ściany; ani nie przeleciało przez nas (wpuszczone jednym uchem, drugim – wypuszczone).
Nie. Nie przeleciało. Zatrzymaliśmy je w naszym wnętrzu: w łonie. Właśnie w łonie, a nie w „sercu”.
Skoro „w łonie”, to znaczy, że czeka nas radość doświadczenia jego wzrostu. Będziemy wyczuwać jego życie w nas. Co więcej, dość długi czas nasze szczęście pozostanie naszą intymną tajemnicą – ukrytą przed ludzkimi oczami; dopiero po dłuższym czasie stanie się ona widoczna i znana innym. Aż poczujemy, że wypełnia nas wręcz całkowicie.
W zrozumieniu tego szczęścia liczy się także precyzyjnie zapisany przez św. Łukasza kontekst Jezusowej wypowiedzi. Pierwsze zdanie przytoczonej na wstępie perykopy brzmi dosłownie następująco: „Stało się jednak, gdy te (rzeczy) powiedział, iż jakaś kobieta...”. Jakie rzeczy? O czym Jezus mówi wcześniej?
Wcześniej (zob. Łk 11, 24-26) Pan opowiada o człowieku, który – po wyrzuceniu zeń złego ducha – pozostał pusty w swoim wnętrzu – jak mieszkanie wymiecione i posprzątane, przez nikogo niezajęte. Jego stan staje się po chwili gorszy niż uprzedni, ponieważ zły duch nie tylko sam wraca, skąd wyszedł, ale jeszcze „przyprowadza ze sobą siedmiu innych – gorszych niż on”.
Jezus mówi: Uważajcie. Nie zostawiajcie waszych wnętrz pustymi. Niech się staną jak łono, w którym przyjmujecie Słowo Boga. Z nim we wnętrzu będziecie nie tylko bezpieczni, ale i... szczęśliwi. ©