Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czytając przypowieści Jezusa, nie sposób odnieść wrażenia, że ich fabuła tak jest ułożona, aby zdemaskować najbardziej naganne z ludzkich zachowań. Jednocześnie w finale opowieści zaskakuje brak pesymistycznych tonów. Każda przypowieść kończy się optymistycznie. Bierze się to stąd, że wizja Boga i świata, jaką roztacza przed nami Jezus, różni się od tej, jaką chętnie namalowaliby ludzie. Jego wizja odbiega od konwencjonalnej mądrości ludzkiej, a odwołuje się do elementu zaskoczenia i paradoksu. Nie wszystko w naszym życiu jest do końca przewidywalne. Nawet usprawiedliwienia z grzechów nie da się sformalizować, bo jest darem Boga. Od człowieka zależy jedynie zmieniający wiele mały szczegół.
Widać to dobitnie w przypowieści o dwóch modlących się ludziach. Faryzeusz, formalista religijny, człowiek liczący na wartość kalkulatora, jakim Sprawiedliwy obliczy wartość wszystkich jego dobrych uczynków i długiej modlitwy. Nie jest złym człowiekiem. Ma czyste intencje, szczerze wierzy w Boga, wyznając, że On jest sprawiedliwy i za dobre wynagradza, a za złe karze. Z tyłu celnik, złodziej i łapówkarz. Uznaje dystans, jaki dzieli go od tego rodzaju świętości, którą reprezentuje faryzeusz. Zna swoje życie i wie, czego nie jest godzien. Odchodzi sprzed oblicza Bożego usprawiedliwiony, podczas gdy faryzeusz pozostaje jedynie z iluzją swojego usprawiedliwienia, czyli uświęcenia. Św. Augustyn wyjaśnia, że stało się tak dlatego, ponieważ celnik nie patrzył w niebo, ale patrzył w siebie i tam znalazł Boga.
Psychologowie społeczni znają pojęcie interioryzacji negatywnej tożsamości. W tę diagnozę idealnie wpisuje się faryzeusz. Wygłasza najpierw litanię wszystkich godnych potępienia czynów po to, aby na końcu swojej modlitwy odkryć, że te wszystkie paskudztwa popełnia ten jeden człowiek, którego właśnie widzi w świątyni. Celnik jest przez faryzeusza całkowicie wykluczony i ze zbawienia, i ze społeczeństwa. Dla faryzeusza usprawiedliwienie celnika nie wchodzi w ogóle w grę. Faryzeusz nie może być nawet widziany w jego towarzystwie, bo wtedy sam musiałby o sobie powiedzieć: "jestem grzesznikiem". Jest niewolnikiem swojej pychy i arogancji, dlatego nie odchodzi usprawiedliwiony, czyli uświęcony. Zgubiła go pycha, gdyż poniżał drugich. "Nie jestem jak ten celnik".
Jeśli potraktujemy tę przypowieść jako opowiadanie ku pokrzepieniu serc, a nie receptę na życie, grozi nam, że będziemy jak ów teolog z rysunku Bartha. Piszący kolejne pobożne tomy, które nigdy nie będą przepustką do nieba. A nasz Anioł Stróż będzie milczał.